×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Czy każdy może być Wimem Hofem?

Anna Górska

Morsowanie powinno być bezpieczne. Nasz organizm jest świetnie przystosowany do różnych warunków i jest genialną maszyną, ale pewne procesy i adaptacje trzeba w nim uruchomić – mówi dr hab. Sylweriusz Kosiński, anestezjolog ze Szpitala Powiatowego im. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem, ratownik TOPR.

Dr hab. Sylweriusz Kosiński. Fot. AKr

Anna Górska: Czy każdy może zostać Wimem Hofem?

Dr hab. n. med. Sylweriusz Kosiński: Bez odpowiedniego przygotowania i determinacji Wima Hofa – nie. Nieodpowiedzialne, niefrasobliwe bieganie po górach w krótkim rękawku to raczej styl „szpilek na Giewoncie”.

Ludzie próbują różnych aktywności i to jest godne pochwały, ale w przypadku opisywanej w mediach turystki z Babiej Góry widać, że nie wszystko zagrało jak należy. Śmiem twierdzić, że nie wszystko zostało przygotowano, zabrakło podstawowych warunków bezpieczeństwa. Nie chcę krytykować, bo nie znam szczegółów tej wyprawy, ale pewne jest jedno: taka aktywność staje się coraz bardziej popularna i musimy edukować społeczeństwo. Morsowanie powinno być bezpieczne.

Jak bezpiecznie morsować?

Trzeba się przygotować, wziąć pod uwagę okres aklimatyzacji. Nasz organizm jest świetnie przystosowany do różnych warunków i jest genialną maszyną, ale pewne procesy i adaptacje trzeba w nim uruchomić. To wymaga czasu. Nie można wstać zza biurka i od razu biec na Babią w spodenkach.

Załóżmy, że po kilku treningach suchy mors jednak się wybrał na Babią Górę. W którym momencie powinien powiedzieć sobie: stop?

Jeśli panują takie warunki: temperatura powietrza: minus 10-15 stopni C, wieje wiatr – pierwszą rzeczą, którą robi organizm, to zaczyna się bronić. Obkurcza obwodowe naczynia krwionośne. Na początku to tylko stopy i dłonie - te naczynia podlegają ośrodkowi termoregulacji w rdzeniu przedłużonym, potem dochodzi do ogólnego obkurczenia naczyń skórnych, tkanki podskórnej i powierzchownych warstw mięśni. Organizm tym sposobem wytwarza „chłodną poduchę” – warstwę ochronną, która zabezpiecza ciepło organów centralnych i zapobiega jego ucieczce z głębszych warstw.

Ten mechanizm odruchowy odziedziczyliśmy po naszych dalekich przodkach, którzy zeszli z drzew, zaczęli chodzić na dwóch kończynach i stracili futro. Działa u każdego człowieka, co nie znaczy, że u każdego jest równie wydolny. Jego skuteczność jest większa u osób, które regularnie z niego korzystają, wystawiając swoje ciała na niską temperaturę, czyli np. morsują.

Drugą linią obrony przed wychłodzeniem jest zwiększenie produkcji ciepła. A zatem ruszają do boju procesy metaboliczne, komórki zaczynają produkować ciepło jak oszalałe, aby zrekompensować utratę.

Mądry organizm, czasem mądrzejszy od właściciela.

Człowiek to genialna maszyna, przynajmniej pod względem adaptacji do ekstremalnych środowisk. Są to mechanizmy, które nabyliśmy ewolucyjnie.

Najciekawsze jest to, że potencjalnie dysponujemy takimi samymi możliwościami jak Eskimosi, Nieńcy i inne narody z dalekiej Północy. Tylko że u nas mogą być po prostu nieaktywne lub mniej aktywne, musimy im dać szansę się rozwinąć.

Ciągle odkrywamy nowe zdolności adaptacyjne. Kiedyś się uważało, że tzw. brunatna tkanka tłuszczowa u osób dorosłych nie występuje. Otóż nie, ostatnie badania wykazały, że występuje, jest wręcz bardzo aktywna, pojawia się po powtarzanej ekspozycji na zimno i jako wysokokaloryczne paliwo pomaga utrzymać normotermię. Podobnie jest z działaniem niektórych hormonów, które wpływają na termogenezę. Np. hormony tarczycy czy estrogeny mają prawdopodobnie większe znaczenie w zapobieganiu hipotermii niż nam się wydaje, ale badania naukowe ciągle trwają.

Czy organizm reaguje inaczej na morsowanie suche i tradycyjne?

W wodzie zazwyczaj nie wykonujemy aktywności fizycznej, mięśnie są nieaktywne i rozluźnione. W chwili, gdy zaczynają się drżenia mięśniowe organizm daje nam sygnał, że utrata ciepła jest już zbyt duża i czas wyjść w wody. Poza tym przy zanurzeniu w wodzie dominuje utrata ciepła przez kondukcję, która jest błyskawiczna. Czasem organizm może zareagować z pewnym opóźnieniem, dlatego tak ważne jest ścisłe przestrzeganie czasu morsowania.

Z suchym morsowaniem jest inaczej, bo mięśnie cały czas są aktywne i pracując wytwarzają ciepło. W tej sytuacji dreszcze prawdopodobnie nie wystąpią, zresztą z punku widzenia efektywności aktywność fizyczna daje nam więcej ciepła. Ale jest i ciemna strona tej sytuacji: wzmożona aktywność mięśniowa powoduje, że sieć obwodowych naczyń krwionośnych, która powinna być obkurczona zaczyna się wypełniać krwią i nasza warstwa ochronna przestaje funkcjonować. A więc, pomimo zwiększonej produkcji ciepło ucieka z nas szybciej i zaczynamy się wychładzać – zaczyna się hipotermia. I jeszcze jedno – aktywność mięśniowa stale zubaża zapasy glikogenu mięśniowego, a w chwili, gdy te zapasy się kończą dochodzi do zjawiska, które znają maratończycy – tzw. „uderzenie w ścianę”. Nogi robią się ciężkie, jak z kamienia, trudno wykonać krok, a co dopiero biec. W takiej sytuacji nie mamy już jak produkować ciepła.

Na marginesie, podczas suchego morsowania dominuje utrata ciepła drogą konwekcji i promieniowania. Przy bardzo niskich temperaturach powietrza i silnym wietrze suma tej utraty może być nawet zbliżona do utraty kondukcyjnej, zwłaszcza przy pozbawieniu warstwy ochronnej.

Tak więc, poza ćwiczeniem mechanizmów obronnych musimy nauczyć się słuchać sygnałów naszego ciała. Organizm daje nam znać, że jego temperatura się obniża, ale my czasami nie słuchamy.

Co czuje człowiek wpadający w hipotermię?

Początkowo ogromny dyskomfort i ból. Czujemy wszechogarniające zimno, pojawiają się świadome reakcje behawioralne. Pojawia się uczucie niepokoju, zaczynamy podświadomie szukać pretekstu do przerwania ekspozycji na zimno i rozglądać się za schronieniem albo choćby ciepłym ubraniem. Pojawiają się dreszcze, parcie na mocz, mięśnie sztywnieją, mogą pojawić się odmrożenia na odkrytych częściach ciała. Żeby sprostać zwiększonym kilkukrotnie przemianom metabolicznym przyspiesza oddech i praca serca. Na tym etapie organizm jeszcze się broni.

Potem dochodzi do stopniowej depresji wszystkich funkcji i pracy narządów. Pojawia się wyczerpanie, apatia i zaburzenia koncentracji i koordynacji ruchowej. Człowiek jest bezwolny i ociężały, słabo reaguje na bodźce zewnętrzne, serce bije coraz wolniej, częstość oddechów też się zmniejsza. W końcu zasypia i umiera, serce się zatrzymuje. Czasami zdarza się, że w akcie rozpaczy zamierającego mózgu dochodzi do etapu pobudzenia, mylnie odpieranego jako zaburzenia psychiczne lub upojenie alkoholowe. Ludzie mogą wtedy krzyczeć, biegać i zachowywać się irracjonalnie.

Generalnie, wyróżniamy cztery stadia hipotermii:
pierwszy: najłagodniejszy – temperatura centralna narządów spada poniżej 36 stopni, ale pozostaje powyżej 32;
drugi: temperatura centralna narządów utrzymuje się w przedziale 32–28 stopni;
trzeci: temperatura centralna narządów utrzymuje się w przedziale 28-24 stopni;
czwarty: temperatura centralna narządów spada poniżej 24 stopni – większość osób w takim stanie doznaje zatrzymania krążenia.

Hipotermia to choroba, która nieleczona nieuchronnie prowadzi do śmierci.

Jakie mogą być pierwsze objawy hipotermii u śnieżnych morsów ?

Pierwsze objawy to wyczerpanie, apatia i zaburzenia koordynacji. Taka osoba najczęściej ma problemy w dotrzymaniu kroku grupie, nie ma ochoty iść dalej, jest senna, zupełnie traci siły. Tutaj bardzo ważna jest reakcja grupy i jej liderów, bo właśnie taki słabnący i potykający się biegacz jest najbardziej wrażliwy na hipotermię, co więcej – w tym momencie już może być wychłodzony. Mogą być też widoczne miejscowe skutki działania zimna, czyli odmrożenia np. na dłoni, nosa, policzków i małżowin usznych.

Co najciekawsze, osoba wychłodzona może nie rejestrować pierwszych objawów, bo dominuje „gorączka współzawodnictwa”, dlatego ważny jest stały, wzajemny nadzór innych członków grupy.

Jak wygląda prawidłowa pierwsza pomoc?

Osoby towarzyszące wzywają najpierw pomoc specjalistyczną. I dopiero wtedy zaczynają działać: koniecznie należy znaleźć bezpieczne schronienie. Jeżeli takiego nie ma w okolicy, to muszą improwizować. Wychłodzony nie może leżeć na gołej ziemi. Pianka, sterta gałęzi, kawałek płachty, materiału – cokolwiek, aby ta osoba nie traciła ciepła do podłoża. Trzeba osłonić ją przed wiatrem, nawet własnym ciałem czy naprędce wymyślonym parawanem. Trzeba także sprawdzić ubranie – czy jest suche, ubrać albo osłonić ofiarę kilkoma warstwami np. tkanin, papieru, folii PCV i uzupełnić rezerwy energetyczne. Dopóki osoba może przełykać, dopóty należy podawać jej nawet niewielką ilość osłodzonych płynów.

Na szczęście, dzięki wieloletnim aktywnym działaniom pasjonatów zrzeszonych pod szyldem Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej, mamy w Polsce świetnie rozwinięty system leczenia hipotermii. Każdy wojewódzki ośrodek kardiochirurgii jest wyposażony w sprzęt i urządzenia umożliwiające ogrzewanie pozaustrojowe, wprowadzone są właściwe zarządzenia i regulacje, aby pomoc pacjentowi była skuteczna. Mogę nieskromnie powiedzieć, że nasz system jest wzorem dla całej Europy i USA.

Czy historia zna przykłady uratowania osób w czwartym stadium hipotermii?

Na szczęście tak, wiele akcji ratunkowych w ostatnich latach zakończyło się sukcesem. Hipotermia, która jest śmiertelnie groźna, paradoksalnie może być przyjacielem, bo w niektórych sytuacjach niejako zabezpiecza komórki od niechybnej śmierci.

Bardzo ważna jest sekwencja zdarzeń, szansę na przeżycie mają tylko te osoby, u których nie doszło do niedotlenienia. Tacy chorzy mogą przeżyć nawet, jeżeli reanimacja trwała kilka godzin. Dość powiedzieć, że nawet połowa chorych w IV stopniu hipotermii przeżywa, jeżeli udzielona jej będzie szybka i profesjonalna pomoc i zastosuje się nowoczesne sposoby ogrzewania.

U jednego z naszych pacjentów zabiegi reanimacyjne trwały 6 godzin 45 minut. W tym czasie odbywał się transport chorego do szpitala: pieszy, kołowy, lotniczy. Dzisiaj ta młoda kobieta jest zdrowa, w pełni aktywna, nie zmaga się z żadnymi dolegliwościami. Jako lekarz jestem w takich przypadkach szczęśliwy i czuję się spełniony. Czasem mam wrażenie, że całe życie uczę się i nabieram doświadczenia dla tego jednego momentu, gdy widzę uratowanego po hipotermii.

Czy morsowanie ma zalety?

Oczywiście, że tak! To najlepszy trening dla ciała i umysłu jaki znam. Przez ten krótki czas aktywność układu sercowo-naczyniowego się zwiększa jak podczas kilkudziesięciominutowego treningu siłowego. Ponadto hartuje umysł!

Pan morsuje?

W pewnym sensie. Jeżeli przyjąć, że spędzenie dwa razy w miesiącu kilku godzin w komorze termoklimatycznej ustawionej na minus 20-30 stopni na szkoleniu ratowników to ekwiwalent morsowania, to tak.

Mam natomiast noworoczne postanowienie, żeby w tym roku zanurzyć się w lodowatej wodzie. Ale mam też za sobą pierwsze próby suchego morsowania, kilka wiosennych skiturowych wypraw górskich odbyłem ubrany w t-shirt i spodenki.

Jak wrażenia?

Jak podchodziło się pod górę, było całkiem dobrze. A jak robiło się zimno, to będąc na otwartej przestrzeni ogrzewałem się od słońca. Oczywiście, przed zjazdem ciepło się ubrałem. Cały czas miałem pełną kontrolę nad ciałem i nad sytuacją, a poza tym nie byłem sam. Zabezpieczyłem się oczywiście w dodatkowe ubrania, w plecaku było ich pod dostatkiem, nawet na biwakowanie by starczyło. A do zimnej wody na pewno jeszcze w tym roku wlezę.

Rozmawiała Anna Górska

27.01.2021
Zobacz także
  • Morsowanie jako styl życia – korzyści i zagrożenia
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta