×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Ile jest grypy w grypie

Andrzej Kaczmarczyk, wsp. Mateusz Paulo
W chwili gdy na Ukrainie szaleje epidemia, a w Niemczech zanotowano już 53 957 przypadków świńskiej grypy, liczba potwierdzonych przypadków w Polsce wynosiła tylko 342. Czy jesteśmy oazą spokoju na tle chorego świata, czy też po prostu nie potrafimy policzyć chorych?

W Polsce mamy dwa sposoby liczenia chorych na grypę. Jeden daje nam pełną liczbę, ale... jedynie podejrzeń, że mamy do czynienia z grypą. Nie daje żadnej pewności, ani żadnej informacji, z jakimi wirusami mamy do czynienia. Drugi sposób daje nam pełną wiedzę o typie wirusa, ale żadnej informacji o częstotliwości jego występowania.

Na piechotę

Pierwszy sposób zbierania danych jest banalny. Można powiedzieć XIX-wieczny. Każdy lekarz rodzinny lub Podstawowej Opieki Zdrowotnej ma ustawowy obowiązek wypełnić tygodniowy zbiorczy raport o liczbie pacjentów, u których podejrzewa grypę lub paragrypowy wirus. Taki dokument poprzez powiatową stację Sanepidu wędruje do stacji wojewódzkiej, a później do Państwowego Zakładu Higieny. To na podstawie tych danych Główny Inspektor Sanitarny informuje nas ilu, w minionym tygodniu, zanotowano chorych. Znamy ich płeć, wiek i miejsce pobytu. Porównując kolejne raporty wiemy czy grypa atakuje czy się cofa. Sposób jest prosty, powszechny i niedrogi. Niestety ma swoje wady.

Oparty jest na rozpoznaniu klinicznych objawów grypy. Wysoka gorączka, kaszel, ból głowy itd. i dane pacjenta lądują w grypowym rejestrze, choć wszyscy wiedzą, że część z tych przypadków to nie grypa, bo ta nie jest chorobą patognomoniczną, tzn. jej objawy nie są charakterystyczne tylko i wyłącznie dla zakażeń wirusem grypy. Dlatego też nagłówek oficjalnych meldunków epidemiologicznych brzmi: "Zachorowania i podejrzenia zachorowań na grypę w okresie...". Poza tym wiarygodność raportów wymaga biurokratycznej rzetelności lekarzy i nie obejmuje osób, które postanowiły leczyć się w domu. Żadnych badań laboratoryjnych. Zero wiedzy o rodzaju wirusów.

Pomimo tego specjaliści nie deprecjonują tego sposobu. Porównywalne dane z wielu lat i powtarzalność błędów pozwalają wyciągać prawidłowe wnioski o epidemicznych tendencjach. Niestety dokładna wiedza na co konkretnie chorujemy też jest potrzebna, szczególnie gdy pojawia się nowy wirus.

SENTINEL tropiciel wirusów

Nie chodzi tu o popularną grę komputerową 3D, ale o tzw. zintegrowany system nadzoru epidemiologicznego i wirusologicznego nad grypą. Działa w 26 europejskich krajach. W Polsce właśnie będzie obchodził piąte urodziny. To, co odróżnia go od opisanego wcześniej to to, że wraz z papierową dokumentacją do laboratorium wędruje pobrany od chorego pacjenta materiał do badań (wymaz z nosa i gardła). Już na poziomie wojewódzkich stacji Sanepid próbki przechodzą badania pozwalające na stwierdzenie grypy i jej wirusa. Po rozpoznaniu wirusa typu A materiał może trafić do jednego z pięciu krajowych laboratoriów gdzie badanie Real Time-PCR pozwoli stwierdzić czy mamy do czynienia z wirusem A/N1H1v czyli świńską grypą.

W Polsce w systemie SENTINEL bierze udział ok. 1000 lekarzy, co spełnia międzynarodowe wymogi uczestnictwa od 1-5% lekarzy całego kraju. Przez 46 tygodni tegorocznego sezony grypowego nadesłali oni do laboratoriów ponad 500 próbek. Te dane nastrajają dość optymistycznie, bo np. w Niemczech, kraju dwukrotnie ludniejszym, w systemie uczestniczy jedynie 850 lekarzy, którzy w tym samy czasie wysłali 1440 próbek. Niestety dalej analiza nie wypada już tak optymistycznie.

SENTINEL pół prawdy ci powie

W programie uczestniczą wprawdzie wszystkie województwa, ale w sposób bardzo zróżnicowany. W Warmińsko–Mazurskim próbki wysyła zaledwie 14 lekarzy, ale za to do 15 listopada br. pobrali ich 104, czyli jedną piątą wszystkich pobrań w kraju. Na Dolnym Śląsku, gdzie do udziału w SENTINELu zgłosiło się 34 lekarzy, nie wykonano żadnych badań.

Z kolei na Śląsku system zbiera dane od 339 (!) lekarzy, którzy jednak w tym samym czasie wysłali zaledwie 29 próbek. To nie koniec kłopotów. Na Śląsku system obejmuje wszystkie powiaty, ale w Małopolsce i na Mazowszu dane zbierane są jedynie z Krakowa i Warszawy. Tereny poza stolicami tych województw pozostają białymi plamami na wirusologicznej mapie. Powód jest prosty. Kłopoty z transportem. Nie chodzi tu bynajmniej wyłącznie o to, że materiał ma być przechowywany "w pozycji pionowej w temperaturze +4 stopnie". Po prostu stolica kraju dysponuje w tym celu zaledwie jednym samochodem! Te różnice można w jakimś stopniu tłumaczyć faktem, że uczestnictwo w programie jest dobrowolne i nie wiąże się z żadnym wynagrodzeniem. Wprawdzie badania robione są na koszt Sanepidu, ale niektórzy lekarze skarżą się, że nie dostają nawet wtórnej informacji o ich wyniku.

Różne też bywają losy samych próbek. Na swojej stronie internetowej z bieżącymi meldunkami epidemiologicznymi Państwowy Zakład Higieny zaznacza np., że "badania w kierunku zakażeń wirusami oddechowymi innymi niż wirus grypy nie są wykonywane każdorazowo". Jest jednak poważniejszy problem. Niektóre stacje Sanepidu po wykryciu wirusa typu A wysyłają materiał, by potwierdzić lub wykluczyć podtyp A/H1N1v. Niektóre natomiast, w tym te, które mogą u siebie przeprowadzić test RT-PCR, nie robią tego, bo... nie mają pieniędzy. Sanepid otrzymał bowiem zadania związane z SENTINELem, ale nie poszły za tym żadne dodatkowe pieniądze.

Metoda Jednookiego Sherlocka/Watsona

Są jednak i dobre wiadomości. Pierwsza jest taka, że wprawdzie system SENTINEL jest niereprezentatywny, ale dobrze, że w ogóle coś jest. To prawie dosłowny cytat z jednego z epidemiologów, z którym rozmawiałem, a w tej wypowiedzi i w tym, że ją przytaczam nie ma cienia sarkazmu. Dr Magdalena Romanowska (wiceszefowi Krajowego Ośrodka ds. Grypy) wspomina czasy z przed zaledwie 5 lat gdy materiały do badań wirusologicznych zbierano jedynie w Warszawie i okolicy. Dodaje także, że SENTINEL, przy wszystkich swoich wadach dostarcza wiarygodnych informacji, jakie wirusy pojawiły się na terenie kraju. Druga dobra wiadomość jest taka, że władze Krajowego Ośrodka ds. Grypy, który nadzoruje system, zdają sobie sprawę z niereprezentatywności zebranych danych i też chciałyby to zmienić.

Niestety, nie mamy czasu. Informacje, ile jest grypy w grypowych sprawozdaniach i ile w tej grypie wykrytej jest grypy świńskiej, przydałyby się już teraz. Z braku pewnych danych skazani jesteśmy na dedukcję. Dr Paweł Stefanoff (Narodowy Instytut Zdrowia) pytany w Polskim Radiu o to ilu spośród Polaków chorych na grypę zakażonych jest wirusem A/H1N1v odpowiedział tak: "To jest oceniane w całej Europie na około 80% i nie ma powodu, żeby u nas było to różne". W tym samym tygodniu krajowy konsultant ds. chorób zakaźnych dr Andrzej Horban stwierdził: "Większość chorób infekcyjnych górnych dróg oddechowych, które teraz się zdarzają, to nie jest grypa. Według wszelkiego prawdopodobieństwa są to tzw. rinowirusy. Potwierdzonych przypadków nowej grypy A/H1N1v jest około 10%". W tym czasie dane Państwowego Zakładu Higieny wskazywały, że 58,8% wszystkich próbek przebadanych metodą RT-PCR potwierdziło obecność wirusa świńskiej grypy.

Jeżeli nie chcemy być skazani na takie rozbieżności, musimy mieć chociaż trochę precyzyjniejsze dane. Są zręby systemu i ludzie, którzy chcą w nim uczestniczyć, nawet na zasadach wolontariatu. Czas chyba na silniejsze wsparcie państwa. Nawet dedukować jest lepiej, gdy korzysta się z bazy danych, która widzi na więcej niż jedno oko.

26.11.2009
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta