×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

800 tysięcy złotych za leczenie na wakacjach - czy powszechne ubezpieczenie może zapobiec takim historiom?

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Fakty TVN pokazują dramat, wynikający z niefrasobliwego podejścia do kwestii związanych z dalekimi, ekskluzywnymi wyjazdami turystycznymi. Jan Sowa uważa, że to system powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego odciął rzesze Polaków od opieki zdrowotnej. Czy naprawdę dramatowi Polaka leczonego w Meksyku winne są reformy rządu Buzka?

Stanisław Nowicki

Stanisław Nowicki, Polak, który za leczenie w Meksyku zmuszony jest zapłacić ponad 100 tysięcy dolarów. Stopklatka z materiału Faktów TVN

„Najgorszą rzeczą, jaka zdarzyła się w III RP, jest 2,5 miliona Polaków i Polek pozbawionych ubezpieczenia zdrowotnego, a więc dostępu do służby zdrowia, chociaż konstytucja gwarantuje wszystkim powszechne i bezwarunkowe prawo do korzystania z niej” – stwierdził na łamach weekendowej „Gazety Wyborczej” Jan Sowa, sympatyzujący z lewicą socjolog i kulturoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

„Nie przypominam sobie powszechnej mobilizacji strażników konstytucji w związku z tym skandalem. Pamiętam natomiast wiele głosów tłumaczących, że kto znalazł się w takiej sytuacji, sam sobie winien, że powinien być bardziej pracowity, samodzielny, przedsiębiorczy. (...) Jeśli rząd rzeczywiście obejmie bezwarunkową opieką zdrowotną wszystkich obywateli i obywatelki, będzie to najważniejsza i najlepsza pojedyncza reforma społeczna, jakiej dokonano w ostatnich dekadach” – ocenił Sowa.

Tak się złożyło, że tekst Jana Sowy przeczytałam kilka godzin po sobotnich Faktach TVN, w których jednym z wiodących tematów był materiał o Polaku, który wybrał się na wakacje do Meksyku, doznał tam udaru, otrzymał profesjonalną pomoc medyczną wycenioną na 105 tysięcy dolarów i czeka na transport do kraju za jedyne 80 tysięcy euro.

Problem w tym, że podstawowa polisa, wykupiona z wycieczką, nie wystarczy na pokrycie gigantycznych (i rosnących każdego dnia) kosztów związanych z chorobą Stanisława Nowickiego. Członkowie rodziny pacjenta, leżącego w Meksyku pod respiratorem, nie kryją ani bezradności, ani oczekiwań wobec państwa: konsula, ministerstwa zdrowia, rządu. Sami nie są w stanie zapłacić ani rachunku w szpitalu, ani kosztów transportu. Biuro podróży i ubezpieczyciel rozkładają ręce – koszt proponowanej przed wyjazdem, rozszerzonej wersji polisy, wynosił 90 złotych. Nie skorzystano z oferty...

Gdzie Rzym, gdzie Krym – można by powiedzieć. Jan Sowa pisze o systemie powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, który jego zdaniem odciął rzesze Polaków od opieki zdrowotnej. Fakty TVN pokazują dramat, wynikający z niefrasobliwego podejścia do kwestii związanych z dalekimi, ekskluzywnymi wyjazdami turystycznymi. I ogólną niechęcią Polaków – a może brakiem nawyku – do zaopatrywania się w odpowiednie do sytuacji polisy.

– Trzeba było się ubezpieczyć – zdanie wypowiedziane przez premiera Włodzimierza Cimoszewicza podczas powodzi 1997 r., ciągle niewielu przekonuje. Również dlatego, że państwo co rusz podejmuje akcje ratunkowe, ruszając z pomocą tym, którzy jednak się nie ubezpieczyli. Trudno sobie wyobrazić, by i tym razem stało się inaczej.

Nie zgadzam się z Janem Sową. Wprowadzenie w 1999 roku systemu powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego pozwoliło polskiej ochronie zdrowia na dokonanie skoku cywilizacyjnego. Z czterech reform rządu Jerzego Buzka była to najlepsza (choć też niekompletna i skażona kompromisami) reforma. Owszem, zabrakło wyobraźni, a jeszcze bardziej – odpowiedniego reagowania na zjawiska, zachodzące w otoczeniu systemu ochrony zdrowia. Na początku lat dwutysięcznych problem braku tytułu do ubezpieczenia zdrowotnego (katalog tytułów zawartych w ustawie był naprawdę imponujący) dotyczył stosunkowo niewielkiej grupy społeczeństwa, liczonej raczej w dziesiątkach niż setkach tysięcy osób.

Skąd wzięły się ponad 2 miliony osób bez ubezpieczenia? Umowy śmieciowe, umowy o dzieło (głównie), które rozpleniły się w latach 2008-2009 i stały się jedną z ważniejszych form zatrudnienia szczególnie osób młodych – to zło, które oddziałuje negatywnie również na system ochrony zdrowia. Nie zareagowano w tej sprawie na czas, nie zauważając, że dla wielu osób taka umowa jest jedynym źródłem dochodu.

System powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, przy którego wprowadzaniu zaangażowanych było aż trzech członków obecnego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia, w tym sam Konstanty Radziwiłł, miał wymusić na wszystkich zaangażowanych podmiotach (również na pacjentach i potencjalnych pacjentach) racjonalizację decyzji i gotowość do ponoszenia za nie odpowiedzialności. Miał też umożliwić policzenie i pokazanie kosztów leczenia – bo choć zdrowie jest bezcenne, koszty związane z jego utrzymaniem lub naprawą stosunkowo łatwo można policzyć, jeśli tylko dysponuje się odpowiednimi narzędziami.

Nie udało się zbudować w Polsce systemu ubezpieczenia zdrowotnego z prawdziwego zdarzenia – takiego, jaki funkcjonuje w Niemczech czy Holandii. Może dlatego stosunkowo łatwo pogodzić się z jego demontażem. Ale byłoby bardzo źle, gdyby budżetowe finansowanie ochrony zdrowia oznaczało zupełny odwrót od dwóch fundamentalnych zasad – liczenia kosztów i odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Zasad, które powinny obowiązywać wszystkich – menedżerów placówek medycznych, lekarzy, urzędników i polityków. Pacjentów też.

10.02.2016
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta