Szkolenie załóg śmigłowców SAR

30.03.2017
BLMW

Musieli podjąć poszkodowanego z pokładu niewielkiego kutra, potem wprost z Bałtyku, wreszcie z trudno dostępnego terenu na lądzie. A wszystko to po zapadnięciu ciemności. Tak szkolili się lotnicy morscy z załóg śmigłowców Mi-14PŁ/R.

Kpt. Marcin Hope to pilot z blisko 15-letnim stażem. W powietrzu spędził 1200 godzin, z czego 1050 za sterami śmigłowca Mi-14PŁ/R. Brał udział w licznych akcjach ratowniczych, tyle że jako dowódca załogi mógł latać tylko w dzień. Aż do teraz, a wszystko dzięki egzaminom, które właśnie zaliczył.

- Wieńczyły one bardzo intensywne szkolenie – informuje kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. - Biorący w nich udział lotnicy z Darłowa na tydzień przenieśli się do Gdyni. Korzystali z dwóch śmigłowców Mi-14PŁ/R. W ich miejsce dyżury ratownicze pełniły na darłowskim lotnisku „Anakondy” - dodaje.

Pilotowana przez kpt. Hope „czternastka” aż 8 razy wyruszała na nocną współpracę z kutrem K-9. Załoga musiała zlokalizować jednostkę na morzu i dotrzeć do niej. Następnie śmigłowiec stawał nad nią w zawisie, zaś na pokład opuszczał się ratownik, który zabierał ze sobą na górę imitujący rannego manekin. W tym celu korzystał zarówno ze specjalnego kosza, jak i pętli.

Kpt. Hope przyznaje, że to zadanie niełatwe. - Nad morzem lata się bardzo trudno, zwłaszcza nocą. Trudno o punkty orientacyjne, bardziej trzeba zdać się na przyrządy nawigacyjne niż obserwację tego, co na zewnątrz – tłumaczy. - Do tego doszły jeszcze niewielkie rozmiary jednostki, z którą współpracowaliśmy – dodaje. Długość pokładu kutra to niespełna 19 metrów, a szerokość – 4,5 metra.

Leki

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.