"Nie pochwalam eskalacji"

18.07.2017
Sylwia Szparkowska
Kurier MP

Ratownicy nie przyjmują propozycji podwyżek proponowanych przez MZ. Resort z kolei tłumaczy, że ze względu na organizację systemu i finansowanie systemu ratownictwa medycznego z budżetu państwa nie jest jedynym dysponentem finansów na ratownictwo. O tym, czy resort boi się masowych odejść ratowników z pracy i o tym, dlaczego pielęgniarki mają zarabiać więcej niż ratownicy, mówi MP.PL wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz.

Sylwia Szparkowska: Jak Pan sądzi, dlaczego co jakiś czas dochodzi do protestów ratowników? Czy mamy do czynienia z jakimś błędem systemowym?

Marek Tombarkiewicz, wiceminister zdrowia: Trudno mówić o regularności – z ostatnimi protestami ratowników medycznych mieliśmy do czynienia w 2009 roku. Mówimy o proteście czysto płacowym, wynikających z oczekiwań uzyskania takich samych podwyżek jakie wywalczyły pielęgniarki przed poprzednimi wyborami. Ratownicy uznali, że w zespołach ratownictwa medycznego wystąpiła znacząca nierówność finansowa. Nasze propozycje okazały się niesatysfakcjonujące, stąd coraz to nowe formy protestu.

A rozważają Państwo zmianę propozycji przedstawianych do tej pory ratownikom?

Dwa tygodnie temu w spotkaniu dotyczącym tych propozycji uczestniczyło też Ministerstwo Finansów i stanowisko tego resortu nie pozwala na przedstawienie innej propozycji,niż 400 zł podwyżki od razu i następne 400 zł od lipca przyszłego roku. Proponowaliśmy ratownikom zawieszenie protestu na pewien czas, by w spokoju wypracowywać kolejne rozwiązania na późniejsze okresy.

Na zawieszenie protestu ratownicy się jednak nie zgodzili.

Trzeba też jasno powiedzieć, że na jednym spotkaniu ze strony ratowników medycznych były prezentowane trzy stanowiska. Solidarność była za przyspieszeniem drugiej transzy z lipca na styczeń 2018 roku, jako gestu z naszej strony, który ewentualnie mógłby teraz zostać przyjęty. Jeden z przedstawicieli Komitetu Protestacyjnego powiedział, że jeśli będą zmiany ustawowe i zmiany organizacyjne w funkcjonowaniu ratownictwa, to podwyżka 800 zł będzie wystarczająca. Natomiast na koniec sam przewodniczący Komitetu Protestacyjnego poinformował, ze ratownicy żądań nie zmieniają. Utrzymane więc zostały postulaty podwyżek 800 zł od razu, i kolejnych w wysokości 1200 zł od września br. I 1600 złotych od września przyszłego roku.

Są to takie same podwyżki, jakie już otrzymały pielęgniarki. W zasadzie jakie argumenty stoją za tym, by ratownicy dostawali niższe uposażenia niż pielęgniarki pracujące w zespołach ratowniczych?

To nie są tożsame zawody, choćby ze względu na różne wykształcenie w obu grupach. Większość pielęgniarek ma wykształcenie wyższe, licencjackie. Wykonują podobne czynności, ale to jest jednak inny zawód.

Ratownicy medyczni też mają w większości wykształcenie licencjackie. Skoro wykształcenie staje się tak ważne, to dlaczego nie uzależnić podwyżek od zawodu i wykształcenia, a nie tylko od wykonywanego zawodu?

Zawód ratownika zaczął się od dwuletnich szkół zawodowych i nadal część ratowników ma takie wykształcenie. Dla nas głównym argumentem, który wpływa na zróżnicowanie zarobków, jest sposób finansowania ratownictwa przedszpitalnego w postaci dotacji z dotacji budżetowej. To nie są pieniądze ze składek NFZ i Minister Zdrowia nie ma samodzielności w określaniu stawek za dobokaretkę, co z kolei wpływa bezpośrednio na zarobki całego zespołu. Ten argument jednak także nie przemawia do strony związkowej.

No cóż, pielęgniarki, które pracują w zespołach ratownictwa medycznego i których zarobki też zależą od tej stawki za dobokaretkę, jednak są objęte podwyżkami.

To wynika z negocjacji pielęgniarek z ministerstwem zdrowia tuż przed poprzednimi wyborami. Tymi podwyżkami są zresztą objęte pielęgniarki, które od początku były zgłoszone jako pracujące w zespołach. Natomiast te pielęgniarki które są zatrudnione u podwykonawców były z tych podwyżek wykluczone.

Tymczasem ratownicy podejmują coraz to nowe formy protestu.

Nie pochwalam eskalacji protestów. Generalnie wszystkie protesty w tak delikatnej materii, jaką jest służba zdrowia, stanowią zawsze zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów.

Jeżdżenie na sygnale też? Przyzna Pan, że jest to dość łagodna forma protestu, której pacjent nie odczuwa.

Zasady są jasno określone. O jeździe sygnałowej do pacjenta decyduje dyspozytor. Nie wiem, czy wykorzystanie tego jako formy protestu jest właściwe.

Czy jest jakaś ścieżka rozwoju tego protestu, której się Państwo obawiają? Ratownicy deklarują, że do strajku nie dojdzie, ale mogą odchodzić z zawodu. Mamy w Polsce fatalne doświadczenia z masowym odchodzeniem lekarzy z pracy, co okazało się bardzo skuteczną formą nacisku na rząd.

Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem, dlaczego ktoś, kto dostaje dwa razy podwyżkę po 400 złotych, ma odchodzić z zawodu ratownika medycznego. To 800 zł zagwarantowanych w sposób bardzo odpowiedzialny, bo na to mamy pieniądze od ministra finansów. Wydaje się, że jest to jakaś propozycja przynajmniej na dobry początek.

Oczywiście chodzi o 800 zł brutto, czyli 280 zł netto w pierwszej transzy i 535 netto w drugiej, przy wypłacie w formie dodatku do wynagrodzenia. Przy zróżnicowaniu podwyżek dla ratowników i pielęgniarek warto pytać, jaka jest właściwie gradacja zawodów i ich rola w systemie ochrony zdrowia?

Odpowiedni podział został wypracowany w ramach zespołu trójstronnego. Ratownik medyczny, kwalifikowany jako „inne zawody medyczne” miał określony współczynnik 0,64 do 0,72 stawki bazowej – przy czym podstawa było 3900. Lekarz miał 1,27 docelowo, pielęgniarka jako magister ze specjalizacją 1,05. Różnice między zawodami nie są więc tak strasznie wysokie. Oczywiście te mnożniki dotyczą płac minimalnych i podstawy zarobków. Te pieniądze są przeliczane na jeden etat, a w zawodach medycznych znaczna część pracowników pracuje więcej niż na jednym etacie przeliczeniowym. Tak samo jest w propozycji podwyżek dla ratowników medycznych, gdzie 2x400 złotych proponujemy na etat przeliczeniowy.

Czy ratownicy pracujący w części szpitalnej systemu, a więc na SOR, izbach przyjęć czy innych oddziałach będą objęci podwyżkami?

Stoimy na stanowisku, że ratownik medyczny powinien pracować w systemie, czyli w zespołach ratownictwa medycznego, oddziałach ratunkowych i centrach urazowych w tym dla dzieci. To, że ratownicy pracują też na innych oddziałach wynika z faktu, że mają uprawnienia do wykonywania pewnych świadczeń, chociaż nie można włączać ratowników w liczbę kadry pielęgniarskiej wykazywanej, by spełnić wymogi minimalne zatrudnienia na oddziale. Natomiast jeśli ratownicy pracują na SOR-ach lub w innych częściach systemu ratunkowego, mają prawo do takiego samego wzrostu wynagrodzeń jaki projektujemy dla członków zespołu ratownictwa medycznego i jest to wpisane w naszej propozycji. Jest tylko różnica w źródle środków, ze względu na różne źródła finansowania obu systemów.

Ratownicy mają być też zatrudnieni na etatach, nie na kontraktach?

Docelowo tak. W tej chwili mniej więcej połowa prowadzi samodzielną działalność gospodarczą, połowa pracuje na etacie. Chcemy też, by zespoły ratownictwa medycznego były przynajmniej trzyosobowe – jest to związane m.in. z maksymalnymi normami „dźwigania”, które przy dwóch osobach w zespole nie są możliwe do osiągnięcia. Przy pracy na etacie ratownicy uzyskają też większe możliwości finansowania szkoleń i różne inne uprawnienia.

Czy etatyzacja zespołów będzie dotyczyła też innych zawodów pracujących w karetce? Pielęgniarek, lekarzy?

Skupiamy się na ratownikach medycznych.

Czy ministerstwo monitoruje, jakie są średnie zarobki ratowników medycznych?

Tak, dane które zbieraliśmy kilka tygodni temu z urzędów wojewódzkich wskazują na ok. 2800 zł brutto.

A czy monitorują Państwo odejścia z zawodu i braki kadrowe w systemie ratownictwa?

Nie mamy jak tego monitorować, bo wciąż nie powstał rejestr zawodów, który będzie też obejmował liczbę ratowników medycznych i będzie prowadzony przez wojewodę. Jest on przewidywany w dużej nowelizacji ustawy o ratownictwie medycznym. Nie mamy głosów o nieobsadzonych etatach, bo dysponent musi zapewnić realizację umowy zawartej poprzez NFZ z wojewodą. Na różnych spotkaniach są zgłaszane problemy z obsadą karetek, z tym, że dotyczą one głównie problemów z obsadą lekarską. Odpowiedzią na to jest zamiana karetek S na karetki P.

Czy ten problem ma charakter regionalny? Czy pojawia się równomiernie w całym kraju?

Największe problemy są na ścianie zachodniej, gdzie ratownicy przechodzą do pracy w Niemczech, część wyjeżdża za granicę, np. do Wielkiej Brytanii. To jest bardzo nierówne rozłożenie na mapie kraju.

Zastanawiają się Państwo nad reformą całego zawodu ratownika, by stworzyć ścieżki awansu, studia magisterskie.

Podstawowe wykształcenie to wciąż studia pierwszego stopnia, czyli licencjat. Trzyletnie studia z egzaminem państwowym prowadzonym przez Centrum Egzaminów Medycznych. Zastanawiamy się nad różnymi ścieżkami doskonalenia, specjalizacji czy kursach doskonalących, ale o studiach magisterskich nie było dotychczas mowy. Część ratowników zdobyła tytuł magistra, ale zazwyczaj na kierunki zdrowie publiczne, specjalizacja ratownictwo medyczne.

Jakie propozycje są więc możliwe do zrealizowania?

Najbardziej prawdopodobne jest stworzenie kursu specjalistycznego dla kierownika zespołu ratownictwa medycznego, skoro docelowym modelem są zespoły podstawowe, czyli trzy osoby upoważnione do wykonywania medycznych czynności ratunkowych. Byłaby to więc podobna forma podnoszenia kwalifikacji, jak u pielęgniarek. Ta zmiana też jest zapisana w projekcie dużej nowelizacji ustawy.

Jakie w zasadzie argumenty stoją za tym, by cały system ratownictwa medycznego oprzeć tylko o podmioty publiczne? Czyli w praktyce wyeliminować kilka firm, które nie są państwowe, a które działają na tym rynku.

Danie wojewodom realnej możliwości nadzoru nad systemem. Wojewodowie od 10 lat odpowiadają za organizowanie, nadzór i finansowanie ratownictwa medycznego na terenie danego województwa. Gdy w systemie działały podmioty prywatne, miały możliwość obniżania cen, jeśli chciały wejść na rynek. W efekcie publiczni dysponenci tracili kontrakty na rzecz jednostek prywatnych, co powodowało dla nich znaczące kłopoty – także ze środkami unijnymi. Przedsiębiorca prywatny może w każdej chwili wycofać się z rynku, natomiast jest to mniej prawdopodobne w przypadku dysponenta publicznego.

Dlaczego?

Ze względu na organy tworzące, którymi są starostwa powiatowe albo marszałkowie województw. Jednocześnie nikt sobie nie wyobraża prywatnej policji czy prywatnej straży pożarnej, tymczasem 9 proc. zespołów ratownictwa jest w rękach prywatnych. Trudno się dziwić, że ten stan rzeczy chcemy zmienić: 51 proc. udziałów w podmiocie musi być w rękach publicznych. W ustawie o działalności leczniczej wpisaliśmy też zakaz wypłacania dywidendy, tak by wszystkie pieniądze były reinwestowane w system, choćby w podwyżki dla pracowników. Takie samo podejście jest w systemie państwowego ratownictwa medycznego.

Te prywatne firmy mają udziały zagraniczne. Nie boją się Państwo, że rządy państw UE wystąpią ze skargą do Komisji Europejskiej?

Nie, mamy pozytywną opinię Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów z informacją, że nie ma zagrożenia naruszenia traktatów unijnych ani zagrożenia procesem odszkodowawczym przeciwko Polsce. W prawodawstwie unijnym kwestia ochrony zdrowia została pozostawiona państwom członkowskim. Faktem jest, że rząd Danii cały czas podnosi tę sprawę, a sama firma przekazuje pracownikom, że mogą stracić pracę. To po prostu nieuczciwe, nawet jeśli dysponent się zmieni, to przecież pracownicy , a zwłaszcza ratownicy medyczni, którzy pracowali, nadal będą potrzebni w systemie. Nikt nie straci pracy, choć może zmienić pracodawcę.

Wspomniał Pan, że w warunkach polskich nie istnieje prywatna policja czy straż pożarna. Faktycznie służby mundurowe mają pewne przywileje, jak wcześniejsze emerytury i są objęte pewnymi zakazami, jak zakaz strajków. Czy jest szansa na potraktowanie ratownictwa jak jeszcze jednej służby państwowej?

Ratownicy wykonujący czynności zawodowe są już traktowani jak funkcjonariusze publiczni. Pod koniec roku było kilka incydentów chuligańskich ataków przeciw załogom karetek, występowaliśmy wtedy do Ministerstwa Sprawiedliwości i do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z apelem o spowodowanie, by ta przepisowa ochrona pracowników systemu ratowniczego jako funkcjonariuszy stała się faktem. Ostatnio sąd wydał pierwszy wyrok skazujący na bezwzględne więzienie za atak na członka załogi karetki, traktując to jako atak na funkcjonariusza publicznego. Nigdy jednak nie było zapowiedzi takiej, by była to służba mundurowa.

Z wcześniejszą emeryturą...

Z całym, zupełnie innym systemem zbierania i płacenia składek. Za służby mundurowe składki płaci budżet państwa. To zupełnie inny system. Zależy nam na zmianie stosunków własnościowych dysponentów, nie na tworzeniu kolejnego korpusu mundurowego w kraju.

Czy chcą Państwo stworzyć samorząd ratowników medycznych?

Wiele zawodów uważa, że są zawodami zaufania medycznego i próbują oddolnie go wywalczyć.

Ale jednym się to udaje, innym nie.

Na razie planu stworzenia samorządu ratowników medycznych nie ma.

Rozmawiała Sylwia Szparkowska

Leki

Napisz do nas

Zadaj pytanie ekspertowi, przyślij ciekawy przypadek, zgłoś absurd, zaproponuj temat dziennikarzom.
Pomóż redagować portal.
Pomóż usprawnić system ochrony zdrowia.