Jeśli rzeczywiście zlikwidowano by NFZ, bałagan w ochronie zdrowia, jaki pamiętamy z końca lat 90., byłby niczym wobec nowej rzeczywistości – mówi Marek Balicki, były minister zdrowia.
Marek Balicki / fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Gazeta
Małgorzata Solecka: Możemy się spodziewać jakiejś rewolucyjnej zmiany w ochronie zdrowia w najbliższym czasie?
Marek Balicki: W tej kadencji zdecydowanie nie. Jedyne, co najprawdopodobniej uda się zmienić, to pakiet onkologiczny. Jest duża szansa, że zostanie sensownie poprawiony.
Minister zdrowia i rząd powinni uporządkować także – choć w minimalnym stopniu – kwestię dostępu do leczniczej marihuany. W tej sprawie zresztą już kilka miesięcy temu głos zabrał Trybunał Konstytucyjny. Sędziowie wskazali, że nie można karać za posiadanie preparatów z marihuaną, które służą do celów leczniczych. Wystarczy wprowadzić jedną zmianę w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii i wpisać, że przepisów przewidujących kary za posiadanie nie stosuje się do osób, które mają odpowiednie zaświadczenie lekarskie – o konieczności przyjmowania preparatu zawierającego leczniczą marihuanę. To powinno być zrobione natychmiast.
A co nas czeka po wyborach?
Też nie będzie żadnej rewolucji w ciągu najbliższych kilku lat.
Prawo i Sprawiedliwość zapowiada likwidację Narodowego Funduszu Zdrowia.
Nawet jeśli PiS wygra wybory, trudno sobie wyobrazić, by rzeczywiście zlikwidowali NFZ. Może będzie kolejna zmiana szyldu, ale nic więcej.
O konieczności likwidacji Funduszu i przekazaniu finansowania do wojewodów mówią ważni politycy PiS, w tym kandydatka na premiera Beata Szydło.
Zastanawiam się, jak i – przede wszystkim – po co? Czemu to miałoby służyć? Jeśli jednak rzeczywiście taka zmiana zostałaby przeprowadzona, obawiam się, że bałagan w ochronie zdrowia, jaki pamiętamy z końca lat 90., byłby niczym wobec nowej rzeczywistości.
PiS obiecuje nie tylko likwidację NFZ, ale i podwyżkę składki.
Nie spodziewałbym się podwyżki składki. Nie będzie ona zresztą potrzebna, bo do systemu już od tego roku zaczyna wpływać znacznie więcej pieniędzy, niż przewidują założenia. Spada bezrobocie, rosną płace i wszystko wskazuje, że nadal będą szybko rosnąć. Na nieco mniejszą skalę, ale będziemy mieć do czynienia w najbliższych kilku latach z sytuacją, jaka miała miejsce w latach 2006-2008, gdy wzrost przychodów NFZ był wręcz lawinowy. Teraz prawdopodobnie nie będzie aż tak dużej skali, ale NFZ będzie miał wyraźnie więcej pieniędzy. A jeśli PiS rzeczywiście utworzy rząd, będzie musiało znaleźć pieniądze na spełnienie choć części innych obietnic. W tych warunkach składka nie wzrośnie.
Jeśli miałbym prognozować, to w ciągu następnych kilku lat system będzie funkcjonował siłą inercji, tak jak dziś. Ale problemy będą się kumulować: niedostatek kadr medycznych, zwłaszcza pielęgniarek, zbyt duże urynkowienie usług zdrowotnych, niedostateczny poziom wydatków publicznych, narastające zapotrzebowanie na usługi zdrowotne, starzenie się społeczeństwa. Za pięć, dziesięć lat pęknie bańka…
Bańka?
…oczywiście nie spekulacyjna, tylko systemowa. W pewnym momencie obecny system przestanie być wydolny, to pewne. I w takiej perspektywie spodziewam się kolejnej dużej zmiany, na miarę tej, która została wprowadzona przez rząd Jerzego Buzka. Ale nie wcześniej.
A kto będzie ministrem zdrowia w rządzie PiS?
Gdybym miał dziś typować, to oczywiście szef sztabu wyborczego – Stanisław Karczewski. Ale jak będzie, zobaczymy.
Rozmawiała Małgorzata Solecka
