×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

7 NAJ: kto odniósł największy sukces, a kto największą porażkę? Jakie było najwięsze zaskoczenie?

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Kto odniósł sukces, a kto poniósł klęskę? Jaka była największa porażka 2015 roku, a jakie zdarzenia czy procesy niosą nadzieję na kolejne lata? Komu udało się wszystkich zaskoczyć? Medycyna Praktyczna przygotowała subiektywne zestawienie siedmiu „Naj” w ochronie zdrowia AD 2015.

Największy sukces


Konstanty Radziwiłł. Fot. Włodzimierz Wasyluk

Bez wątpienia – Konstanty Radziwiłł. Jeszcze w czerwcu tylko nieliczni widzieli go w gronie kandydatów do urzędu ministra zdrowia. Brak zaplecza politycznego, wieloletnia obecność w życiu publicznym, ale raczej na pozycji recenzenta niż decydenta, miały być słabościami, a okazały się atutami. Choć w Prawie i Sprawiedliwości nie brakowało „stuprocentowych” kandydatów, z których przynajmniej dwóch – Tomasz Latos i Andrzej Sośnierz – nie kryło apetytu na ministerialne stanowisko (Stanisław Karczewski i Bolesław Piecha tę nominację przyjęliby raczej jako obowiązek do wypełnienia), ostatecznie już na kilka dni przed wyborami zapadła decyzja, że resort zdrowia przypadnie debiutującemu w „prawdziwej” polityce Radziwiłłowi.

Pozycja wyjściowa nowego ministra nie jest najmocniejsza. W exposé premier Beaty Szydło zabrakło nawet cienia wzmianki o zwiększaniu nakładów na ochronę zdrowia – a bez tego o jakimkolwiek sukcesie reform Radziwiłła myśleć nie sposób. On sam zapowiadał jeszcze przed wyborami, że celem numer jeden jest zwiększenie finansowania ochrony zdrowia ze środków publicznych do 6 proc. PKB. Na krótkiej liście zdrowotnych priorytetów na pierwsze sto dni rządu znalazła się tylko ustawa wprowadzająca darmowe leki dla seniorów powyżej 75 roku życia.

Ale brak zdrowia na liście rządowych priorytetów również może być atutem – Konstanty Radziwiłł dostaje więcej czasu i przestrzeni na wprowadzanie koniecznych dla systemu zmian w swoim tempie. Zapowiedzi brzmią obiecująco: zarówno jeśli chodzi o ewolucyjne „wygaszanie” NFZ, jak i odchodzenie od kontraktowania pojedynczych świadczeń w kierunku opieki koordynowanej. Po stronie plusów trzeba też zapisać deklarowaną – ale chyba też realną – otwartość ministra i jego resortu na dialog z partnerami społecznymi. Kredyt zaufania do nowego ministra ze strony środowiska lekarskiego i menedżerów placówek zdrowotnych jest olbrzymi.

Najbardziej spektakularny powrót


Jarosław Pinkas. Fot. Dariusz Gorajski / Agencja Gazeta

Jarosław Pinkas – sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia. Był najbliższym współpracownikiem ministra zdrowia Zbigniewa Religi w latach 2005-2007. Prawo i Sprawiedliwość często powołuje się na dziedzictwo zmarłego profesora, pomijając milczeniem jego zdecydowanie prorynkowe poglądy – wcale nie stojące w sprzeczności z postawą propacjencką. Czy Pinkas będzie mógł kontynuować obydwa wątki spuścizny, czy ograniczy się do tego, który jest zgodny z programem PiS?

Jarosław Pinkas sprzed dekady to jednak inny człowiek, niż ten, który ma być i jest prawą ręką Konstantego Radziwiłła. W 2008 roku aresztowany i oskarżony o korupcję, wypuszczony z aresztu po wpłaceniu 200 tysięcy złotych kaucji, kilka lat walczył o oczyszczenie z zarzutów, co w pierwszej instancji udało się kilka miesięcy przed wyborami. Po opuszczeniu aresztu nie mógł znaleźć pracy, potem pracował jako menedżer w prywatnych placówkach medycznych.

Sam mówił, że został aresztowany i oskarżony z powodów politycznych. Że rzucając oskarżenie na niego, jako wicedyrektora Instytutu Kardiologii w Aninie, chciano rzucić cień na prof. Zbigniewa Religę. I choć nic nie wskazywało, by właśnie takie były intencje śledczych (sprawa Jarosława Pinkasa była tylko jednym z wątków szeroko zakrojonego śledztwa w sprawie outsourcingu usług dla szpitali), jego proces i uniewinnienie budziło silne emocje, również polityczne. Wrócą one zapewne po decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie, który po zażaleniu prokuratury na wyrok uniewinniający, w ostatnich dniach grudnia podjął decyzję o ponownym rozpatrzeniu sprawy przez sąd I instancji. Jarosław Pinkas poinformował, że odwoła się od decyzji sądu.

Zamieszanie wokół wyroku uniewinniającego nie zmienia faktu, że powrót Jarosława Pinkasa do Ministerstwa Zdrowia jest postrzegany zarówno jako symbol kontynuacji dziedzictwa Religi, jak i swego rodzaju symboliczna rekompensata dla tego polityka.

Największe zaskoczenie


Bartosz Arłukowicz. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta

Bartosz Arłukowicz. Niezatapialny i niezniszczalny. Wydawało się, że już po nim w końcówce 2014 roku. Ile razy był typowany jako minister do natychmiastowej dymisji, nie sposób policzyć. We wszystkich zestawieniach i rankingach zajmował nieodmiennie pierwsze miejsce – jako najgorszy minister najpierw w rządzie Donalda Tuska, potem – Ewy Kopacz. W dodatku z szefową rządu łączyła go wyjątkowo zła chemia.

Na krawędzi stanął, gdy próbował siłą złamać protest Porozumienia Zielonogórskiego – podobno jego dymisja była podpisana już 5 stycznia, Kopacz wstrzymała się ze względu na obietnicę, że Arłukowicz zasiądzie do stołu z lekarzami i jednak się z nimi porozumie. W czerwcu wydawało się, że pogrzebie go afera taśmowa: został nagrany podczas prywatnego spotkania, ale stenogram rozmowy nie ujrzał światła dziennego. Strącony przez Kopacz z pierwszego miejsca na liście szczecińskiej, zgodził się kandydować z ostatniego – i dostał się do Sejmu z dobrym wynikiem. Gdy już się wydawało, że będzie szeregowym posłem, niespodziewanie zgodził się kandydować na przewodniczącego Komisji Zdrowia.

Sądząc po pierwszych wystąpieniach, również na posiedzeniach plenarnych, Arłukowicz zamierza bezwzględnie wykorzystywać wszystkie instrumenty, jakie daje mu obecna pozycja.

Największy znak zapytania


Marian Zembala. Fot. JG / Kurier MP

Prof. Marian Zembala zgodził się podjąć misję niemal samobójczą i został w czerwcu ministrem zdrowia w rządzie Ewy Kopacz. Czy sprostał pokładanym w nim nadziejom? Umiarkowanie. Kilka pierwszych tygodni strawiły wpadki wizerunkowe profesora, któremu wejście „w buty” urzędnika, ministra, sprawiło więcej problemów, niż można było przypuszczać. W sytuacji, gdy ministrowanie miało trwać cztery miesiące, była to strata trudna do odrobienia.

Minister nie ustrzegł się też innych, poważnych wpadek. Dobre intencje, kiepskie wykonanie – czyli np. tzw. ustawa sklepikowa i rozporządzenie do niej wydane, które zamiast zdrowotnej rewolucji w przedszkolnym i szkolnym żywieniu wprowadziły chaos, zamieszanie i dużo złych emocji – po stronie prowadzących stołówki i sklepiki, rodziców i samych uczniów. Menedżerowie placówek zdrowotnych nie zapomną ministrowi, że protest pielęgniarek ugasił rozporządzeniem wprowadzającym sztywne podwyżki – praktycznie z pominięciem etapu konsultacji.

Ale Marian Zembala nie powiedział ostatniego słowa. Jako jedyny poseł PO nie głosował przeciw wotum zaufania dla rządu Beaty Szydło. Wypowiadając się o swoim następcy zawsze podkreśla szacunek i życzliwość, z którą patrzy na nowe kierownictwo resortu zdrowia (zestawienie wypowiedzi Zembali i Arłukowicza jest naprawdę szokujące). Nie boi się jednak ostrych polemik – najlepszym przykładem starcie z harcownikiem PiS, za jakiego uchodzi poseł Stanisław Pięta. O ile Arłukowicz zaskoczył wszystkich w 2015 roku, Marian Zembala może zaskoczyć w roku następnym.

Największy upadek


Ewa Kopacz. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Ewa Kopacz. Rok 2015 miał należeć do niej. Namaszczona na premiera i przewodniczącą Platformy Obywatelskiej miała symbolizować „dobrą zmianę” w obozie rządzącym. Nie sprawdziła się ani w jednej, ani w drugiej roli, czego dowiodła podwójna klęska wyborcza. Czy mogła się sprawdzić? Nie sprawdzała się przecież wcześniej jako minister zdrowia, trudno mówić też o sukcesach w czasach, gdy była marszałkiem Sejmu.

Platforma pod jej przywództwem pogubiła się w wewnętrznych walkach. Kopacz zabrakło politycznej wyobraźni i doświadczenia, co przypieczętowało klęskę Bronisława Komorowskiego. Partia, dysponująca potężnym budżetem, uważała że nie ma co przepłacać za kampanię prezydenta, który wygraną ma w kieszeni – refleksja, że jednak tak nie jest, przyszła za późno. Klęska Komorowskiego stała się katalizatorem kolejnych nerwowych ruchów.

Obrońcy Kopacz twierdzą, że gdyby nie jej aktywność – kampania „Kolej na Ewę”, wyjazdowe posiedzenia rządu, PO przegrałaby znacznie wyżej. Wielu ekspertów ocenia, że wynik Platformy po ośmiu latach rządzenia nie jest klęską, zaledwie przegraną. Ale za to jak dramatyczną... Miarą tego jest fakt, że każdy kolejny ruch Prawa i Sprawiedliwości – choćby w sprawie Trybunału Konstytucyjnego – dowodzi, iż Ewa Kopacz miała rację, co do meritum, ostrzegając wyborców przed bardziej drapieżną, ukrytą na czas kampanii, twarzą PiS. Co z tego, gdy była dla elektoratu PO zupełnie niewiarygodna. Liberalny, centrowy elektorat Ewie Kopacz nie uwierzył i nie wierzy jej nadal, o czym świadczą notowania Nowoczesnej oraz jej lidera Ryszarda Petru. To pokazuje skalę upadku przewodniczącej PO – bardziej wiarygodny od niej jest nowicjusz polityczny. Polacy, ci którzy „zobaczyli i uwierzyli”, że jednak trzeba bać się partii Jarosława Kaczyńskiego, chcą podwójnej zmiany. Nie chcą PiS. Ale nie chcą PO.

Największa porażka


Fot. JG / Kurier MP

Pakiet onkologiczny. Oprotestowywany jeszcze zanim zaczął obowiązywać, przysporzył zgryzoty lekarzom Podstawowej Opieki Zdrowotnej i specjalistom, szpitalom, ale i pacjentom – zwłaszcza tym, którzy nie mieli szans na otrzymanie karty DiLO. Tym, którzy leczenie onkologiczne już mają za sobą, ale przed sobą – konieczność cyklicznych badań i konsultacji lekarskich. Nie skrócił kolejek oczekujących, choć chorzy „nowi” mogą liczyć na nieco szybszą i bardziej kompleksową diagnostykę i leczenie. O ile ich nowotwór objęto pakietem, bo nie wszystkie nowotwory są równe.

Ministerstwo Zdrowia już w lutym zapowiadało poprawki do pakietu, kosmetyczne zmiany zostały wprowadzone, ale pakiet nadal jest bardziej ciężarem niż odpowiedzią na problemy systemu i pacjentów.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że na pakiecie najbardziej zyskali autorzy kampanii reklamowej, intensywnie emitowanej w pierwszych miesiącach roku w mediach.

Największa szansa


Fot. Mariusz Cieszewski / Agencja Gazeta

Zmiany dotyczące szczepień ochronnych. Rzutem na taśmę udało się uchwalić ustawę zmieniającą finansowanie szczepień ochronnych. Dzięki temu jest nadzieja, że od 2017 roku kalendarz szczepień powszechnie obowiązujących, finansowanych ze środków publicznych, zostanie rozszerzony o wyczekiwane szczepionki, m.in. przeciw pneumokokom. Trudno przecenić rolę posłanki Lidii Gądek (PO), która wzięła na siebie pilotowanie projektu przygotowanego przez immunologów, epidemiologów i pediatrów.

To nie jedyna dobra informacja z zakresu szczepień – coraz więcej osób dostrzega niebezpieczeństwa związane ze wzrostem siły ruchów antyszczepionkowych. Rośnie liczba rodziców nieszczepiących dzieci ze względu na swoje przekonanie o szkodliwości szczepionek, ale pojawiają się też inicjatywy, zmierzające do odbudowania świadomości, jak ważne dla ochrony bezpieczeństwa epidemiologicznego są szczepienia ochronne. Nie sposób nie wymienić tutaj radnych z Częstochowy i Krakowa, którzy podjęli próbę wprowadzenia kryterium szczepionkowego do rekrutacji do publicznych żłobków i przedszkoli. Nawet, jeśli próba ta nie była doskonała (wady prawne), to rozpoczęła dyskusję o konieczności szczepień.

31.12.2015
Zobacz także
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta