Co czwarty głosujący w plebiscycie na słowo roku, zorganizowanym przez Uniwersytet Warszawski, nie miał żadnych wątpliwości, że słowem roku powinien być wyraz „rezydent”. Kapituła plebiscytu postawiła na „puszczę” (trzecie miejsce według głosujących).
Protest głodowy lekarzy rezydentów, Warszawa 16.10.2017 r. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Drugie miejsce przypadło wyrazowi „smog”. W dziesiątce najczęściej wybieranych wyrazów znalazły się też m.in. „sąd”, „konstytucja”, „gimnazjum”, „reforma”, „nawałnica”.
– Rezydent pojawił się w naszych notowaniach tygodniowych w październiku 2017 roku, kiedy zaczął się strajk młodych lekarzy. I choć słowo to w obecnym znaczeniu opisuje tylko jedną grupę zawodową - lekarzy kształcących się na specjalistów - jego częstość wynika z bolączki, która dotyczy właściwie wszystkich pracowników w Polsce: (nierzadko skrajnego) przepracowania, braku życia pozazawodowego, przeciążenia obowiązkami – czytamy w komunikacie kapituły plebiscytu.
Językoznawca, prof. Jerzy Bralczyk, podczas ogłaszania werdyktu żartował, że słowo „rezydent” przeszło długą ewolucję, jeśli chodzi o znaczenie. „Rezydentem” niegdyś był ktoś, kto nie dorobił się majątku lub go stracił i mieszkał u zamożniejszych krewnych: leń, obibok, utracjusz (w takim kontekście „rezydent” pojawia się choćby w „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej).