×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Połowa z nas nie rozmawia o śmierci

Klaudia Torchała
zdrowie.pap.pl

Autorzy „Raportu o dobrym umieraniu”, przygotowanego przez ekspertów Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio, zwracają uwagę na to, że w naszej kulturze temat umierania jest wypierany, zapomniany, czynimy go tematem tabu.


Fot. Pavel Danilyuk/ pexels.com

„Własnej śmierci nie da się schrzanić, nie zdarzyło się, żeby ktoś umarł nieskutecznie, ale da się schrzanić wszytko to, co jest wokół śmierci” – powiedział ks. Jan Kaczkowski, założyciel puckiego hospicjum. Zmarł w 2016 roku na glejaka mózgu w wieku 38 lat.

Zdaniem dyrektorki tej placówki Anny Jochim-Labudy druga edycja raportu zatytułowana „Zaufaj bliskości” ma być pretekstem do podjęcia dyskusji społecznej dotyczącej czasu dobrego i godnego umierania (ars bene moriendi). Opisano w niej wyniki badania na temat przekonań Polaków dotyczących spraw ostatecznych, towarzyszenia osobom, które umierają. Zrealizowano je od 1 maja do 6 maja 2019 roku na próbie 500 osób w wieku 18-60 lat wśród osób, które deklarowały, że są szczęśliwe.

Śmierć to nadal temat tabu

Autorzy raportu zwracają uwagę na to, że w naszej kulturze temat umierania jest wypierany, zapomniany, czynimy go tematem tabu. Sprzyja temu postępująca w Polsce medykalizacja śmierci.

– Ponad połowa Polaków umiera w szpitalach, gdzie ich ostatnie dni i godziny życia coraz częściej upływają w obcym otoczeniu, bez możliwości na zauważenie ostatnich pragnień, czasem w cierpieniu fizycznym i psychicznym. To często przyczyna tego, że doświadczamy ogromnego stresu po odejściu kogoś bliskiego. A przecież umieranie to nie tylko śmierć, ale przede wszystkim etap życia – piszą w raporcie eksperci.

Niewiele też wiemy o medycynie paliatywnej, czyli tej, która ma zmniejszyć cierpienie osób w terminalnym etapie choroby. Jej istotą jest dążenie do uzyskania możliwie wysokiej jakości życia w danych warunkach. Opieka nad takimi osobami często realizowana jest w hospicjach (stacjonarnych i domowych).

Jak postrzegamy hospicja?

Autorzy raportu zwracają uwagę na to, że hospicja są rzadko postrzegane jako najbardziej odpowiednie miejsca dla osób w stanie terminalnym.

– Samo określenie „hospicjum” ma negatywne konotacje („umieralnia”), paraliżuje i niepokoi, ponieważ kojarzy się wyłącznie z bezsilnością i ostatecznością śmierci, jest często postrzegane jako zgoda na „wyrok śmierci” – zaznaczają autorzy raportu. – A to właśnie medycyna paliatywna i opieka hospicyjna pozwalają ulżyć ludziom w cierpieniu. Osoby potrzebujące wsparcia, poczucia bezpieczeństwa, godności, wolności dostają szansę na dobrze spędzony czas, często na ostatnie chwile szczęścia. W hospicjach pracują ludzie, którzy osobisty sens życia znajdują w pracy na rzecz drugiego człowieka – podsumowują.

Czego chcielibyśmy w ostatnich chwilach życia?

Blisko połowa z nas (45 proc.) o śmierci nie rozmawia, a 30 proc. nawet o niej nie myśli. Nie jesteśmy na nią gotowi.

– W związku z tym nie znamy swoich pragnień: co byłoby dla nas najważniejsze, czego byśmy sobie życzyli w ostatnich chwilach życia? – zwracają uwagę autorzy raportu.

37 proc. badanych (zdrowych osób) zapytanych o marzenia przed śmiercią odpowiada, że są to dalekie podróże, zwiedzanie świata, 10 proc. mówi o sportach ekstremalnych. Życie jednak to wszystko weryfikuje.

– Rzeczywistość jest inna. W obliczu ciężkiej choroby – jak wiemy z doświadczenia – marzenia chorych dotyczą głównie relacji i bycia blisko z ukochanymi ludźmi. Odchodzący ludzie nadal starają się smakować życie, podkreślać bycie potrzebnym dla innych, chcą rozmawiać, pożegnać się, naprawić relacje – wyliczają autorzy raportu.

Czy można być szczęśliwym do końca?

Blisko połowa badanych (47 proc.) uważa, że można być szczęśliwym w ostatnim etapie życia, w terminalnej fazie choroby.

Jak opisuje Agnieszka Wejer, pielęgniarka z puckiego hospicjum, marzenia są ograniczone stanem chorego, a ten potrafi bardzo szybko się zmienić.

– Miałam taką sytuację, że pani dobrze czuła się w dzień, rozmawiała, odwiedzała ją rodzina. W nocy stan się pogorszył. Widziałam, że proces odchodzenia się zaczął. Za oknem spadł pierwszy śnieg. Wybiegłam i przyniosłam płatki śniegu. To był impuls, nie da się tego wytłumaczyć. Widziałam śmiejące się oczy, tak bardzo się ucieszyła. To była prawdziwa radość w tej ostatniej chwili. Sprawiłam jej radość, ale czy to było szczęście? Tego nie wiem. Dajemy chorym chwile radości i przestrzeń, w której mogą ją poczuć. Ważne jest, że pobędą na dworze, zapalą papierosa, zjedzą ulubioną potrawę. Ważne jest poczucie, że nie ograniczamy ludzi i ich pragnień. Czasem chcą na przykład napić się piwa. Wiadomo, że ze względu na chorobę, nie wypiją całej butelki, ale wezmą łyka. To, że mogą to zrobić daje im wielką satysfakcję – podkreśla pielęgniarka.

Chcemy umrzeć w domu, wśród bliskich

Gdybyś teraz dowiedział się, że jesteś nieuleczalnie chory, to gdzie chciałbyś umrzeć? Jak wynika z badania – 62 proc. chciałoby ostatnie chwile spędzić w domu, w obecności najbliższych – dzieci, rodziców, partnera, przyjaciół. Tylko 2 proc. wskazuje jako takie miejsce szpital. Tym ostatnim, jak tłumaczą autorzy raportu, obecność personelu medycznego daje poczucie bezpieczeństwa.

Bez względu jednak na miejsce, najważniejsze są dla nas relacje i ich jakość. To, żeby w naszej ostatniej drodze ktoś bliski nam towarzyszył.

– Najsmutniej umierają ludzie niekochani. Rolą bliskich jest być z odchodzącymi, posłuchać, czego chcą, nie bać się momentu odejścia (…) W procesie umierania nie ma już żadnej ściemy, bo nie możemy mieć już z niej korzyści. Moment odejścia jest szansą na prawdę, a prawda dotyczy tego, jaki byłeś całe życie. Zmienia się myślenie w odczuwanie – opisuje Aleksandra Kutz, reżyserka filmu dokumentalnego „Jeszcze zdążę” realizowanego w puckim hospicjum.

Z kolei psychoonkolożka Anna Saletra podkreśla, że często nasze ostatnie rozmowy z umierającym bliskim zapadają nam w pamięć na zawsze.

– Rozmawia się o drobnych rzeczach, one najbardziej nas cieszą. Czasem ludzie porządkują swoją historię, czasem mają przestrzeń na przeproszenie, na wspomnienia. Są sytuacje, kiedy w ostatnich godzinach wypowiadamy „przepraszam”, „wybacz mi” – ta osoba już nie odpowie – ale jest ważne, że zostaje to wypowiedziane – zaznacza specjalistka.

Ks. Jan Kaczkowski zwracał uwagę na to, że „chorzy wcale nie potrzebują pocieszactwa”. – Potrzebujemy bliskości. Potrzebujemy przekazu: nie bój się, jestem przy Tobie, kocham Cię, nigdy Cię nie zostawię.

Źródło: Raport o dobrym umieraniu

07.03.2023
Zobacz także
  • Zapewnić jakość umierania
  • Hospicjum to też marzenia
  • Śmierć jako dobro moralne
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta