Ministerstwo Zdrowia i NFZ chcą skrócić o 1/5 czas oczekiwania na operację – zwiększyć finansowanie i ograniczyć dostęp do zabiegów – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.
Operacja miałaby być refundowana jedynie w przypadku osób, u których ostrość wzroku jest określona jako niższa niż 0,6. Na skali od 1 – dobre widzenie, do 0 – utrata wzroku oznacza to ubytek o co najmniej 40 proc. Autorem pomysłu jest konsultant krajowy ds. okulistyki prof. Marek Rękas, jego rozwiązanie popiera Stowarzyszenie Chirurgów Okulistów Polskich.
Obecnie żadnych kryteriów nie ma – jeżeli lekarz stwierdzi mętnienie rogówki, kieruje pacjenta na zabieg. Często robi tak, zdaniem prof. Marka Rękasa, zanim pojawi się realna potrzeba. Z danych zebranych w Klinice Okulistyki WIM wynika, że 83 proc. pacjentów, u których w 2017 r. wykonano operację miało ostrość wzroku wyższą niż 0,6. – Być może po jakimś czasie można by kryterium znieść – mówi prof. Rękas. – Chodzi o to, żeby radykalnie skrócić kolejkę.
Z kolei zarząd Polskiego Towarzystwa Okulistycznego stoi na stanowisku, że ostrość wzroku pacjenta nie powinna być kryterium kwalifikacyjnym do operacji. – Nie u każdego pacjenta z ostrością wzroku 0,4 lub 0,6 czy 0,8 należy wykonać zabieg. Są natomiast pacjenci, którzy mają prawie pełną ostrość wzroku (0,9), np. kierowcy ze specjalnym typem zaćmy, którzy takiego zabiegu koniecznie potrzebują – tłumaczy Iwona Grabska-Liberek, prezes PTO.
Kolejnym pomysłem na zwiększenie puli pieniędzy na rozładowanie kolejek miałoby być zaostrzenie kryteriów rozliczania operacji zaćmy powikłanej. Obecnie – zdaniem prof. Rękasa – wiele ośrodków często niesłusznie wpisuje do rozliczeń z NFZ zabiegi powikłane, choć nie kwalifikują się do takiego opisu.