×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Miesiąc ministra Zembali

Małgorzata Solecka
Kurier MP

„Mam program na każdy dzień” – przekonywał prof. Marian Zembala. Sprawdzamy.

Minister Marian Zembala. Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta

„Suma dobrych dni to będzie dobry tydzień, a potem miesiąc i kolejne. To się liczy” – mówił prof. Marian Zembala na początku lipca w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Minister zdrowia wśród swoich zadań wymienił m.in. doprowadzenie do uchwalenia ustawy o zdrowiu publicznym, rozwiązanie konfliktu z pielęgniarkami, uporządkowanie spraw związanych z informatyzacją w ochronie zdrowia, zaprogramowanie wydania 12 mld zł, które udało się wynegocjować z Unią Europejską na ochronę zdrowia, poprawę pakietu onkologicznego, walkę z dopalaczami, lepszą opiekę medyczną nad dziećmi, zwłaszcza tymi mieszkającymi poza wielkimi aglomeracjami, zwiększenie dostępności do leków…

„Przedstawia pan program na całe lata, a nie na kilka miesięcy” – podsumowała dziennikarka. Ale minister na to pytanie odpowiedział już na samym początku rozmowy: „Nie jestem ministrem na cztery miesiące, tylko na tyle, na ile zdecydują ludzie w wyborach”.

Plany ministra – ambitne.

Oczekiwania pod jego adresem, formułowane przez komentatorów i ekspertów zaraz po powołaniu – przeciwnie, skromne. Największe zdecydowanie w sferze wizerunkowej. Padały słowa, że prof. Zembala ma być tym dla rządu Ewy Kopacz, kim dla rządów PiS był prof. Zbigniew Religa. Niekwestionowanym autorytetem, onieśmielającym adwersarzy z opozycji i mediów. Albo – tym, kim w rządach Donalda Tuska była Elżbieta Bieńkowska, łącząca kompetencję z nietuzinkową osobowością.

Po miesiącu można śmiało powiedzieć, że o ile pierwsze zestawienie nie do końca się sprawdziło, drugie – jak najbardziej. Prof. Marian Zembala, podobnie jak Elżbieta Bieńkowska potrafi mówić „prosto z mostu”, niekiedy wręcz przekraczając granicę bezpośredniości. Tak było w pierwszych dniach urzędowania, gdy wypowiedź dla Faktów TVN, dotycząca braku akceptacji prof. Zembali – jako dyrektora Śląskiego Centrum Chorób Serca – dla strajku polegającego na odejściu od łóżek, rozwścieczyła „Solidarność” i inne centrale związkowe.

Tak było i w ostatnich dniach, gdy dociskany przez dziennikarzy w sprawie pomysłów na skuteczną walkę z dopalaczami minister parował „ciosy”, oddalając pytania lub sugerując, by to dziennikarze podali sposób, w jaki można walczyć z toksycznymi substancjami. Wizerunkowych wpadek było zresztą więcej – fatalny w stylu, choć bez zarzutu, jeśli chodzi o treść – publiczny list skierowany do dziennikarza „Faktu”, który nagłośnił sprawę koncertu fortepianowego zorganizowanego w Ministerstwie Zdrowia w godzinach urzędowania, czy starcie, do jakiego doszło w Centrum Zdrowia Matki Polki, gdzie minister starł się z posłem SLD Dariuszem Jońskim.

Wspólny mianownik – w każdej z tych spraw racja merytoryczna była po stronie ministra (może najmniej w przypadku dopalaczy, bo jakkolwiek krytycznie nie patrzeć na media, trudno uznać, że w tym przypadku stawiane pytania były niezasadne czy szczególnie napastliwe). Ale wizerunkowo – forma fatalna.

A jeśli abstrahować od wizerunku? Co udało się w ciągu tego miesiąca rozwiązać?

Niewiele.

Minister może na swoje konto zapisać sukces negocjacji w Brukseli i niemałą kwotę, która zasili ochronę zdrowia. Te pieniądze bez wątpienia się przydadzą.

W sprawie pielęgniarek – pat. Propozycja 300 złotych podwyżek nie rozwiązuje sprawy, bo związki zawodowe chcą pięć razy większych pieniędzy. OZZPiP właśnie wysłał list do premier Ewy Kopacz z prośbą o włączenie się do rozmów, bo negocjacje z MZ utknęły, zdaniem pielęgniarek, w martwym punkcie. Z kolei dyrektorzy szpitali i organy założycielskie obawiają się, że zadekretowana podwyżka odbije się negatywnie na i tak kulejących finansach placówek.

W sprawie informatyzacji ochrony zdrowia – w tej dziedzinie panuje największy chyba chaos, zwłaszcza po stronie nadzorowanej przez jednostkę podległą Ministerstwu Zdrowia. A z kolei NFZ, który z projektami informatycznymi radził sobie całkiem dobrze, pozbył się w fatalnym stylu ludzi je wdrażających.

Ustawa o zdrowiu publicznym – niby jest sukces, bo rząd przyjął projekt. Ale projekt tak okrojony w stosunku nie tylko do założeń, ale i dokumentu, który wyszedł z konsultacji społecznych, że część ekspertów ma wątpliwości, czy uchwalenie go w takiej postaci ma w ogóle sens. – Jest jeszcze czas, projekt można poprawić w Sejmie, przywracając wykreślone przez rząd zapisy – namawia dr Maciej Piróg.

Największym realnym, ale jakże gorzkim, sukcesem tego pierwszego miesiąca urzędowania prof. Mariana Zembali jest zapowiedź pomocy finansowej dla szpitali wysokospecjalistycznych, zwłaszcza pediatrycznych, i podwyższenia wyceny procedur pediatrycznych. O te kroki dyrektorzy placówek takich jak Centrum Zdrowia Dziecka, CZMP, Dziecięcego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie walczyli od 2008 roku. Bezskutecznie. Ewa Kopacz jako minister zdrowia nie zrobiła praktycznie nic, co wpędziło te szpitale w potężne problemy finansowe. Dobrze, że pojawia się szansa, by spiralę zadłużania się tych placówek przeciąć. Źle, że Ewa Kopacz jako premier chce tę ratunkową operację zapisać po stronie dokonań swojego rządu.

A ministrowi zdrowia zostały jeszcze trzy miesiące. Oczywiście – liczone do wyborów. Co będzie potem, zdecydują wyborcy.

17.07.2015
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta