×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

„Tylko pieczątka”

lek. Marzena Kościelna
Przewodnicząca kolegium redakcyjnego czasopisma „Lekarz Rodzinny”

Musiałam dziś odmówić „tylko pieczątki” pod zaświadczeniem, że dziecko mojego pacjenta może chodzić na basen (rekreacyjnie). I natchnęło mnie – to jest dobry przykład. Będę to musiała robić teraz po kilka razy dziennie, przez najbliższe tygodnie, jak co roku. Potem zmieni się sezon i będę odmawiać czegoś innego. I co z tego? A to:

Mówi się dużo i narzeka, że tzw. „system” wymusza na lekarzach papierkową robotę, nikomu do niczego niepotrzebną. I jest to niewątpliwie w jakimś zakresie prawda, ale moja poradniana perspektywa jest taka, że ponad połowa z tej pracy to „zajęcia nadobowiązkowe”, takie jak wystawianie wszystkim i z każdej okazji nieuzasadnionych żadnymi przepisami, ani nawet zdrowym rozsądkiem zaświadczeń i orzeczeń lekarskich.

Rzeźba przed Urzędem Miasta w Szczecinie, 2013 r. Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta

Ludzie nie znają przepisów, więc można im wmówić wszystko. A po co ktoś potrzebuje zaświadczenia? Żeby w razie czego przerzucić na kogoś odpowiedzialność ? Na kogo? No na lekarza – bo lekarzom można wmówić, że wszystko jest ich odpowiedzialnością. Dlaczego więc nie objąć nią również pozwalania cudzym dzieciom na uczęszczanie na basen? Oczywiście, ubierze się to w słowa „brak przeciwwskazań zdrowotnych” – i już brzmi, jakby tylko lekarz był w stanie zakreślić kółeczkiem, że dziecko nie ma padaczki. No bo przecież CZASEM są NIEKTÓRE choroby, które potencjalnie MOGŁYBY stanowić przeciwwskazanie do pływania...

„Wystarczy tylko pieczątka, jakiegokolwiek lekarza. Jeśli nie doniesiecie takiego zaświadczenia, niestety wasz syn nie będzie mógł chodzić na basen” – mówi pani wychowawczyni, powtarzając zapewne za panią dyrektor.

Na nic moje tłumaczenie:

  • że nie jest to uzasadnione żadnymi przepisami
  • że dziecko otrzymało już swoją kwalifikację do uprawiania sportu szkolnego podczas badań bilansowych i nic ponadto przecież nie zrobię
  • że przecież gdyby chciał pan zabrać syna na basen, to nie ciągałby go pan wcześniej po lekarzach
  • że tego typu stawianie sprawy jest bezprawne: dyrektor nie może odmówić dziecku jego świętego prawa do ruchu i zdrowia tylko dlatego, że nie spełnia ono jakichś wyssanych z palca wymagań organizatora zajęć
  • że nie mam uprawnień do podpisywania tego zaświadczenia - jedyną osobą mającą uprawnienia do udzielenia takiej zgody jest rodzic i on również może zakreślić kółeczkiem odpowiednie słowo, jeśli zachodzi taka potrzeba.

Co zdaje się najmniej istotne w tej sytuacji, to że nie muszę i nie chcę tego podpisywać. I że owa „tylko pieczątka” bardzo wiele znaczy i może bardzo dużo mnie kosztować. „Ale o co w ogóle chodzi? Wszyscy donoszą przecież te zaświadczenia, więc jaki w ogóle jest problem?” – słyszę.

Oprócz stawiania mnie w trudnej sytuacji próby wyjaśnienia, że nie jestem wielbłądem, takie postępowanie ludzi-jak-pani-dyrektor niesie za sobą trudne do oszacowania konsekwencje, bo

1) wszystkie kompletnie zdrowe i bogu-ducha-winne dzieci, które chcą chodzić na basen, muszą ustawić się w kolejkach pełnych gorączkujących dzieci i dorosłych.

2) następnie ja przez kilkanaście minut będę tłumaczyć wszystkim rodzicom kompletnie zdrowych dzieci, że nie wystawię im takiego zaświadczenia, i że jeśli ktokolwiek odmówi ich dzieciom z tego powodu prawa do uczęszczania na basen, to powinien przedstawić podstawę prawną takiej decyzji (naprawdę taka nie istnieje!).

3) ale w tym czasie kolejki wydłużą się, kompletnie zdrowe dzieci złapią infekcję z przychodni i zarażą inne kompletnie zdrowie dzieci z klasy... i wszyscy znowu się spotkamy w kolejce. W tym czasie pani z zapaleniem płuc pojedzie na SOR, bo się do nas nie dostanie, a karetka nie dojedzie do pana z zawałem serca na czas, bo w tym czasie będzie odwozić na SOR panią z zapaleniem płuc.

Mój dzisiejszy rodzic zaliczał się do potulnych, ze smutkiem pokiwał głową, wrócił do szkoły, a następnie do przychodni i ustawił się w kolejce do innego lekarza, który pracuje na tyle długo, że nie ma już siły na dyskusje – więc podbił tzw. „świstek”.

Nieustannie jesteśmy nagabywani (przez pacjentów, którzy tylko po to ustawiają sie w kolejkach) o zaświadczenia – nie wiadomo po co i dla kogo: „o braku przeciwwskazań do uczestnictwa w kolonii”, „w obozie sportowym”, „w zajęciach judo”, „w obozie artystycznym”, „do gry na instrumentach”, „w dniu sportu”, „do nauki w klasie malarskiej – czy nie jest uczulona na te jakieś farby albo coś”, „próby wysiłkowej do szkoły dla strażaków... policjantów... i innych komandosów”, „o karmieniu piersią”, „że moja córka może być statystką w filmie - to tylko cholerna pieczątka! Ja płacę składki!”, „że mogę zapisać dziecko do agencji reklamowej”, „że nie biorę leków upośledzających zdolność psychomotoryczną - no biorę recepty co miesiąc - ale nie zażywam!”, „że mogę wziąć udział w kursie dla niepełnosprawnych”, „o zwolnienie lekarskie dla mojego dziecka, do szkoły – pani powiedziała, że takie od rodzica nie jest ważne”, „zaświadczenie, że moje dziecko jest zdrowe i może chodzić do żłobka, bo pani mówiła, że dwa razy kichnęło i raz kaszlnęło”.

Ale także od naszych kolegów pracowników ochrony zdrowia – o zaświadczenie „o braku przeciwwskazań do znieczulenia ogólnego”. Ludzie! Serio?! Naprawdę uważacie, że powinien was do tego Rodzinny kwalifikować?! Oraz w nieskończoność o przepisywanie tych samych skierowań „bo stare zgubiłam”, „bo pani w okienku powiedziała, że jest ważne miesiąc”, „bo ma być napisane poradnia koloproktologiczna, a nie proktologiczna”, „bo jak jest napisane łokieć lewy to nie mogą zbadać barku”, „bo specjalista powiedział, że on nie może dać skierowania”.

Czy naprawdę tym powinna się zajmować publiczna opieka zdrowotna? Umożliwianiem komuś (u/za)bezpieczenia się przed odpowiedzialnością i zrzucania każdej odpowiedzialności na lekarzy?

To nowe spojrzenie na ubezpieczenie społeczne! O tym nie pomyślałam...

09.09.2015
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta