Podpisuję się pod propozycją podatkową, która została zaprezentowana w sobotę - deklaruje w Kontrwywiadzie RMF FM minister finansów Mateusz Szczurek. I wyjaśnia, że jednolita, 10-procentowa stawka podatku PIT (bez składek na ZUS i NFZ) miałaby dotyczyć "osób o najmniejszych dochodach na osobę w rodzinie". - Nie eliminujemy ZUS czy NFZ, a tylko płacenie tych składek przez pracodawcę i przez pracownika - dodaje.
Minister finansów Mateusz Szczurek, lipiec 2015 r. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Jak wyliczył minister Szczurek, propozycja wprowadzenia jednolitego podatku dla najmniej zamożnych Polaków i zniesienie składek na ZUS i NFZ będzie kosztować budżet 10,2 mld zł. - To będzie oznaczało oszczędności w innych dziedzinach, zaciśnięcie pasa - przyznał.
- Istnieją też dodatkowe efekty, które mogą zmniejszać koszty nowej propozycji, a których nie uwzględniliśmy. Z 10 mld zł, które zasilą portfele podatników, większość zostanie wydana w ten czy inny sposób, a to spowoduje zapłatę podatku i wpływ do budżetu - zastrzegł.
- Dziś, jeśli zsumujemy cały klin podatkowy dla osoby nieźle zarabiającej, to on wynosi 43% - tyle płacimy podatków i składek, tyle że w różnych strumieniach, wobec różnych instytucji. My zamieniamy to na jeden strumień. Dla osób, które nieźle zarabiają ta różnica nie będzie duża, to będą podobne pieniądze dla osoby na etacie. Dla osób, które zarabiają mało w przeliczeniu na osobę w rodzinie, łączny podatek będzie znacznie mniejszy - twierdzi Szczurek.
- Według naszych szacunków mówimy o korzyści w wysokości 5 tysięcy złotych rocznie dla osoby zarabiającej minimalną pensję i utrzymującej z niej współmałżonka i dwójkę dzieci. Różnica zmniejsza się w miarę wzrostu dochodów w rodzinie, ale dla niemal wszystkich zatrudnionych będzie korzystna. Ta korzyść znika dopiero przy zarobkach na osobę w rodzinie uznawanych za bardzo wysokie, np. dla singla następuje to przy zarobkach rzędu 40 tys. zł miesięcznie - tłumaczy minister.
- W ramach jednolitego kontraktu kwestie umów-zleceń wpadają w ten sam reżim, co umowa o pracę. Dla osób mniej zarabiających na takich umowach oznacza to spory spadek obciążenia podatkowo-składkowego, natomiast dla osób bardzo dobrze zarabiających – wzrost. Umowy o dzieło pozostają bez zmian i kwestia działalności gospodarczej także - dodaje.
- Mówimy o zupełnie innym podatku. Porównywanie dzisiejszych stawek - 18%, 32% - z tymi docelowymi nie ma już żadnego sensu. Te docelowe będą obejmowały wszystko - podkreślił szef resortu finansów. Zapytany, czy przy 39-proc. stawce podatku PIT wpływy z niego wzrosną pięciokrotnie, potwierdził, że tak. "Jeżeli zliczymy wszystko, a więc dzisiejszy klin itd., to oczywiście tak to będzie" - powiedział.