Szpitale skarżą się na brak obiektywnych zasad odwoławczych od wyników kontroli. W efekcie muszą zwracać pieniądze za wykonane procedury i dodatkowo płacić kary umowne - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Rocznie w całym kraju odbywa się ok. 27 tys. kontroli prawidłowości realizacji świadczeń.
Fot. e-gabi / pixabay.com
Ewa Toma, kierownik działu monitorowania świadczeń w Szpitalu Kopernika w Łodzi zwraca uwagę, że szpital jest skazany na prowadzenie dyskusji medycznych z urzędnikami nie zawsze mającymi wykształcenie medyczne, a jeśli nawet je posiadają, to niekoniecznie są specjalistami z dziedziny medycyny, której dotyczy kontrola. Podkreśla, że kontroler NFZ ocenia decyzję lekarza tylko na podstawie dokumentacji medycznej. – Niestety, nie jest łatwo udowodnić, że nasz lekarz miał rację. Tymczasem podejmuje on trudne decyzje, które mogą skutkować błędem i ewentualnymi roszczeniami przed sądem – tłumaczy Ewa Toma.
– Zarzut, jakoby kontrolerzy automatycznie oceniali dokumentację, jest całkowicie chybiony. Są oni doświadczonymi lekarzami i dobrze wiedzą, co robią. Zresztą szpitale mają wiele możliwości odwołania się od decyzji kontrolerów – odpiera Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy Mazowieckiego Oddziału NFZ.
– Z reguły kwestionowane są te procedury medyczne, które w ocenie kontrolerów zostały wykonane z nadmiarem, np. badania, których wyniki nie potwierdziły podejrzenia choroby. Trudno się z tym zgodzić, bo badania często wykonuje się właśnie po to, aby wykluczyć jakieś schorzenie – podkreśla Katarzyna Fortak-Karasińska, radca prawny z kancelarii Fortak & Karasiński. – Przepisy nie przewidują możliwości poddania wyników kontroli ocenie żadnego obiektywnego organu. Nie można zaskarżyć postępowania kontrolnego do sądu – dodaje.