Sejm, wbrew zapowiedziom, nie zajął się w środę projektem ustawy o refundacji leków, przygotowanym przez Porozumienie Zielonogórskie. Wnioskodawcy byli w Sejmie i kilka godzin czekali na swój punkt w porządku obrad.
Posłowie podczas głosowania nad wyborem pięciu sędziow Trybunału Konstytucyjnego, 2 grudnia. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Nikt ich jednak nie poinformował, że punkt został zdjęty. Wieczorem stało się jasne, że Sejm niczym poza walką o wybór sędziów Trybunału Konstytucyjnego, zajmować się nie będzie.
Lekarze na bieżąco informowali się na FB o rozwoju sytuacji, czyli – o zarządzanych przez marszałka Sejmu przerwach. W tym czasie, jak relacjonują, nikt nie pofatygował się, by choćby telefonicznie poinformować, że mogą wracać do domu.
Atmosfera panująca w środę w Sejmie każe z pesymizmem spoglądać na możliwość jakiejkolwiek współpracy między partią rządzącą a opozycją (może za wyjątkiem Kukiz’15, który to klub zachowuje się w sposób dość niekonwencjonalny, najpierw uchwalając z PiS uchwały, potem głosując w sprawie wyboru sędziów z opozycją).
Czy w takim Sejmie możliwa będzie merytoryczna dyskusja i poszukiwanie konsensusu (nie kompromisu) wokół sensownych rozwiązań, zaproponowanych przez stronę społeczną? Czy minister zdrowia i rząd PiS będą skłonni do zweryfikowania własnej koncepcji poprawy dostępności do leków i poprą projekt, który mógłby radykalnie poprawić sytuację polskich pacjentów, obciążonych w tej chwili największymi – procentowo – dopłatami do leków? Wiadomo, że wymagałoby to rewizji budżetu publicznego płatnika, bez względu na to, czy będzie nim NFZ czy budżet państwa.
Czy Sejm, taki jakim widzieliśmy go w środową noc, będzie zdolny do pracy nad merytorycznymi ustawami? Czy będzie tylko maszynką do głosowania, przez którą będą przechodzić – bezrefleksyjnie – projekty opracowywane przez rządzącą partię? Minister zdrowia i na posiedzeniu Komisji Zdrowia, i na czwartkowej konferencji prasowej zapewniał o gotowości do dialogu i otwartości na odmienne punkty widzenia. A jednak – podjęta błyskawicznie decyzja o wycofaniu się z finansowania programu in vitro (której można się było spodziewać), też stawia pod znakiem zapytania tę otwartość.
Są powody do niepokoju, gdy tak ostra walka toczy się o Trybunał Konstytucyjny, jeden z fundamentów państwa prawa. Nieraz sędziowie dawali dowody bezstronności. I nie raz stali na straży zdrowego rozsądku, również w ochronie zdrowia – choćby wtedy, gdy w 2003 roku miażdżyli fatalnie przygotowaną ustawę likwidującą kasy chorych. Choćby niedawno, gdy orzekli, że klauzula sumienia nie jest wymysłem środowiska lekarskiego, ale konstytucyjnym, pierwotnym prawem przynależnym lekarzom wykonującym zawód, w którym kwestie etyczne rozstrzyga się na co dzień.