×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Kłopoty z precyzją

Maciej Biardzki

W pierwszych tygodniach działalności gabinet Konstantego Radziwiłła pokazał, że podjął misję z dużą dozą dobrych chęci, lecz z nie do końca sprecyzowanymi zamierzeniami. Następstwem tego są powtarzające się przypadki, kiedy ministerialne (bądź wiceministerialne) wypowiedzi, z uwagi na duży poziom ogólności, a czasami na skutek językowej nonszalancji, prowadzą do interpretacji wzbudzających zaniepokojenie wielu różnych grup interesariuszy systemu.

war elephant

Słonie bojowe na ilustracji Henri-Paula Motte, 1890 r. Il. z domeny publicznej

Jednym z tematów wzbudzających największą niepewność interesariuszy systemu jest kwestia miejsca podmiotów prywatnych. Sprzeczne informacje napływające częściowo bezpośrednio od nowych przywódców, częściowo od rozmaitej maści interpretatorów wcześniejszych wypowiedzi, wzbudzają tylko niepewność. Dlatego warto by było jasno określić, jakie miejsce w systemie zajmą jednostki będące w rękach prywatnych czy skomercjalizowane spółki samorządowe i jakie są zamierzenia wobec tych już istniejących i wobec tych, które chciałyby powstać, ale ze względu na niepewną sytuację wstrzymują się z decyzjami.

Aby udokumentować, jak łatwo popełnić lapsus językowy, przytoczę tylko jeden przykład. Konstanty Radziwiłł, wypowiadając się na temat skomercjalizowanych spółek samorządowych, używa określenia, że mają działać na zasadach non profit. I to już jest przysłowiowy babol, bo ministrowi jakby umknęła różnica pomiędzy działalnością non profit, a not for profit. Ta pierwsza w myśl przepisów o rachunkowości oznacza działalność bez jakichkolwiek elementów działalności gospodarczej i dotyczy głównie organizacji pozarządowych utrzymujących się z darowizn i dotacji. Ta druga – to działalność także gospodarcza, ale nie dla zysku, czyli, jak sobie życzy minister, przekazująca wypracowaną nadwyżkę na działalność statutową. W pierwszym przypadku szpital-spółka nie mógłby nawet wynająć powierzchni pod aparat wrzutowy z kawą.

Ale przechodząc do rzeczy. W Polsce, po 27 latach od zmiany systemu i 17 latach od reformy Jerzego Buzka, znaczna część podmiotów leczniczych jest albo prywatna, albo po komercjalizacji działa w formie spółek kapitałowych. Pomysł na to, aby gremialnie wrócić do formuły SP ZOZ-ów, a istniejącym spółkom nałożyć przysłowiowe wędzidła, przypomina wydarzenia ze starożytności, kiedy zwycięscy wodzowie nakazywali przecinać ścięgna słoniom bojowym pokonanej armii czy koniom ciągnącym rydwany bojowe. Parę tysięcy lat minęło i powinniśmy się zachowywać bardziej racjonalnie.

Nie obejdziemy się bez własności prywatnej w systemie. Jak już zwróciło uwagę co najmniej kilka mądrych osób, w tym Jarosław Pinkas, głupotą byłoby nie wykorzystać kapitału prywatnego do podniesienia jakości, chociażby poprzez potrzebne inwestycje. Może zatem przestańmy narzekać na podmioty prywatne dla zasady i zastanówmy się, jak je wykorzystać dla dobra mieszkańców Polski.

Myślę, że nikogo nie trzeba przekonywać do tego, że własność prywatna jest znacznie bardziej efektywna, jeżeli chodzi o gospodarowanie powierzonymi środkami. Ciekaw jestem, jak działałoby Centrum Zdrowia Dziecka czy którykolwiek ze szpitali uniwersyteckich, gdyby były one w rękach prywatnych. Jedno jest pewne – nie byłyby tak zadłużone, choć być może obniżyłyby standard oferowanych usług, aby utrzymać się w pozyskiwanych z NFZ środkach. Każdy kij ma dwa końce.

Przed dylematami wyboru natury podmiotów leczniczych stawały już dawno inne kraje, więc Polska nie odkrywa tu żadnych nowych, nieeksplorowanych zagadnień. Nikt jednak nie posunął się do renacjonalizacji, czy może raczej republicyzacji podmiotów, aby osiągnąć poprawę jakości ich działania. Wręcz przeciwnie – działania szły w innych kierunkach. W Austrii przyjęto, że szpitale powinny być publiczne, ale żeby zwiększyć ich efektywność, oddano je w zarządzanie firmom prywatnym. W Holandii, gdzie w powszechnej ocenie istnieje system najbardziej przyjazny usługobiorcom, systemowo sprywatyzowano wszystkie podmioty i przy okazji płatników. Z jednym małym „ale”. Wprowadzono publiczne zasady ich działalności, nie pozwalając na żaden „rynek”.

Może o takim rozwiązaniu powinniśmy rozmawiać i w Polsce. Oczywiście w okresie rządów PiS nie proponuję masowej prywatyzacji, ponieważ to po prostu nie przejdzie. Ale właśnie teraz możemy się pokusić o sporządzenie porządnych map potrzeb zdrowotnych, opisanie realnych standardów działalności, ustalenie transparentnych zasad finansowania i zaprosić do udziału w takim stworzonym przez państwo systemie realizatorów o różnorodnych organach założycielskich i różnorodnym kapitale. Jeżeli będą one grały na zasadach ustalonych przez państwo, to czego jeszcze potrzebujemy?

Chciałbym, aby Konstanty Radziwiłł mówił o takim właśnie systemie. Prawo i Sprawiedliwość w sprawach gospodarczych w latach 2005-2007 zachowywało się rozsądnie i jest nadzieja, że obecnie będzie kontynuowało tę tradycję. A przecież ochrona zdrowia to i zadanie publiczne, i gałąź gospodarki.

Maciej Biardzki jest lekarzem, menedżerem ochrony zdrowia i publicystą. W latach 2008-2009 był zastępcą dyrektora ds. medycznych dolnośląskiego NFZ. Obecnie Prezes Zarządu Milickiego Centrum Medycznego.

18.12.2015
Zobacz także
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta