×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Poziom toksyczny. Głos w sprawie współpłacenia

Ewa Borek
specjalnie dla mp.pl

Polska jest krajem wysokiego toksycznego współpłacenia pacjentów, zarówno o charakterze formalnych dopłat (leki) jak i płatności w sektorze prywatnym, kompensujących ograniczenia dostępu do sektora publicznego głównie na poziomie AOS.

Fot. Gerd Altmann / pixabay.com

Współpłacenie przez pacjentów w ochronie zdrowia jest w Polsce faktem. Bez dopłat pacjentów do leków i świadczeń w publicznej służbie zdrowia, ponoszenia kosztów leczenia prywatnego, w budżecie wydatków na zdrowie zabrakłoby wg danych OECD 2015 i GUS 2014 około 29%. Taki mamy w Polsce poziom współpłacenia, czyli dopłat ze środków prywatnych do świadczeń zdrowotnych.

Struktura wydatków publicznych i prywatnych nie zmienia się od lat i oscyluje wokół podziału 70/30, podczas gdy granica tego podziału w krajach UE przebiega na poziomie zbliżonym do 80/20. Polacy są przyzwyczajeni do dopłacania do zdrowia i do wysokiej skali współpłacenia.

Diagnoza Społeczna

Na pytanie, co się składa na to współpłacenie przez pacjentów, odpowiada rokrocznie Diagnoza Społeczna. W 2015 r. w badanym kwartale gospodarstwa domowe ponosiły największe koszty na: leczenie i badania ambulatoryjne (591 zł), w dalszej kolejności był zakup leków i innych artykułów farmaceutycznych (376 zł); tzw. dowody wdzięczności, czyli „łapówki”, dzięki którym próbowano pozyskać lepszą czy szybszą pomoc (np. większe zainteresowanie problemami pacjenta, więcej troski o jego zdrowie, wybór lekarza operującego lub opiekującego się pacjentem w szpitalu, przyspieszenie usługi itp.) – średnio 377 zł. To wydatki kwartalne, skala rocznych wydatków na leki jest zbliżona do informacji z innych źródeł (IMS). Wzrosły w ostatnich latach wydatki nieformalne na zdrowie, co oznacza, że system staje się coraz bardziej uznaniowy. To wszystko składa się na współpłacenie.

Diagnoza Społeczna nie pozostawia także złudzeń, jeśli chodzi o perspektywy dla dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych w Polsce. Niezależnie od ich ceny, nie znajdą one nabywców. 75% gospodarstw domowych odrzuca możliwość wykupienia dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego, a zaledwie 3% jest w stanie wydać na nie więcej niż 100 zł miesięcznie. Spadek zainteresowania dodatkowym ubezpieczeniem jest tym bardziej znamienny, że znacznie w tym okresie wzrosły realnie wydatki gospodarstw domowych na usługi w zakresie ambulatoryjnej opieki zdrowotnej.

Nie jest to przejaw braku dbania o zdrowie, ale raczej braku zaufania do instytucji ubezpieczeń jako takich. Najpierw musimy odbudować zaufanie do ubezpieczeń komunikacyjnych, majątkowych i innych, a dopiero potem wprowadzać je w zdrowiu. O innych przyczynach fiaska tego rozwiązania pisałam w 2013 roku i uważam je za nadal aktualne.

Piramida kosztów

Współpłacenie z perspektywy administracji publicznej i pacjenta to dwa różne współpłacenia. Perspektywa publiczna widzi tylko to, co pacjenci dopłacają do wydatków publicznych. Pacjent widzi wszystko – dopłaty do świadczeń publicznych, płatności za świadczenia w sektorze prywatnym oraz płatności nieformalne. Wydatki prywatne są tam, gdzie reguluje to prawo (leki, dopłaty do zaopatrzenia medycznego, leczenie uzdrowiskowe), albo wynikają z ograniczeń w dostępie do świadczeń publicznych. W Polsce od lat bariera dostępu jest ustawiona na poziomie Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej, sprawiając, że strumień pacjentów z publicznego POZ rozlewa się do prywatnych gabinetów specjalistycznych po to, żeby potem z powrotem wlać się do publicznych szpitali, przeprowadzających szybką diagnostykę pacjentom nie wymagającym hospitalizacji albo leczących pacjentów wymagających pilnej hospitalizacji.

Piramida kosztów w systemie publicznym stoi na głowie, NFZ w 2014 r. przeznaczył na POZ 7,7 mld zł, czyli 13,5 % budżetu publicznego, na AOS 5,4 mln zł, czyli 9,5% budżetu publicznego, a na lecznictwo zamknięte 31 mld zł, czyli 54% z 57 mld zł przeznaczonych na świadczenia.

Leczymy się więc głównie w szpitalach, najdrożej jak się tylko da, podczas gdy w krajach sąsiednich medycyna przenosi się do ambulatoriów. W Holandii zadowolenie pacjentów z jakości opieki zdrowotnej jest od lat najwyższe w Europie i jest to jednocześnie kraj, który zdołał zlikwidować 2/3 swoich szpitali i obecnie zamiast 300 opiekę nad pacjentami sprawuje mniej niż 100.

W Polsce już teraz co trzecie łóżko szpitalne jest zbędne, a gdyby zabronić realizowania szpitalom zbędnych hospitalizacji, mogłoby się okazać, że spokojnie możemy leczyć się w połowie szpitali, które mamy, a pozostałe przekształcić w placówki rehabilitacji czy opieki długoterminowej albo placówki jednodniowe. Ostatnio jeden z członków mojej rodziny, dziecko niepełnosprawne, spędziło w szpitalu wraz z mamą 3 doby w celu wykonania testu obciążenia glukozą. Koszty hospitalizacji, jak policzyłam, ponad 100-krotnie przekroczyły koszt badania (10 zł w poradni). Płatnik publiczny był dla nas niezwykle łaskawy.

Źródło: Zdrowie i ochrona zdrowia 2014, GUS

Toksyczność współpłacenia

Ludzie w Polsce są więc przyzwyczajeni do bardzo wysokiego poziomu współpłacenia za zdrowie. Za leki refundowane dopłacają z własnej kieszeni ponad 40%. W wyniku wąskiego gardła w finansowaniu AOS do wizyt i badań w prywatnych ambulatoryjnych placówkach dopłacali już w 2011 r. 12 mld zł (Golinowska 2012), finansując w ponad 70% Ambulatoryjną Opiekę Specjalistyczną!

To jest na pewno taki poziom współpłacenia, który określa się jako toksyczny. W wyniku tak wysokiego efektywnego współpłacenia za leki, badania i leczenie w 2015 r. duża grupa gospodarstw domowych zmuszona była z powodu braku środków zrezygnować z zakupu leków (13,4%), leczenia zębów (14,2%), usług lekarza (11,6%) i badań dodatkowych (6,4%) (Diagnoza Społeczna 2015).

Pacjenci, którzy w wyniku wysokiego toksycznego poziomu współpłacenia nie mogli uzyskać pomocy ambulatoryjnej w publicznej służbie zdrowia lub wykupić leków, stawali się potem klientami SOR-ów z zaostrzeniami albo zaniedbaniami problemów zdrowotnych, których nie dało się już leczyć ambulatoryjnie, generując wysokie koszty opieki szpitalnej i nakręcając błędne koło nieracjonalnych przepływów finansowych w opiece zdrowotnej (Libura 2015).

Polska jest więc krajem wysokiego toksycznego współpłacenia pacjentów, zarówno o charakterze formalnych dopłat (leki) jak i płatności w sektorze prywatnym, kompensujących ograniczenia dostępu do sektora publicznego głównie na poziomie AOS.

Mówienie więc, że „nie będziemy wprowadzali współpłacenia za świadczenia”, jest niedorzeczne. Powinniśmy zacząć raczej rozmawiać, co zrobić żeby współpłacenie w Polsce ograniczyć poniżej jego toksycznego wymiaru. O uczciwym społecznie współpłaceniu i innych jego korzyściach napiszę w kolejnym tekście.

Ewa Borek jest lekarzem, prezesem zarządu Fundacji MyPacjenci, ekspertem z zakresu systemu ochrony zdrowia z 20-letnim doświadczeniem pracy w dużych międzynarodowych firmach.

23.02.2016
Zobacz także
  • Współpłacenie – byle nie przedawkować
  • Prezes NBP za współpłaceniem pacjentów za wizyty u lekarza
  • Współpłacenie: niewygodny temat w kampanii
  • Co czwarta wizyta niepotrzebna
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta