Akcja honorowego oddawania krwi przez studentów, Toruń, 29 kwietnia 2015. Fot. Mikołaj Kuraś / Agencja Gazeta
Placówki zajmujące się pobieraniem i przetwarzaniem krwi będą musiały wprowadzić szczegółowe procedury związane z kontrolą jakości udzielanych świadczeń. – W niedalekiej perspektywie podobne przepisy będą obejmować kolejne segmenty ochrony zdrowia. To trend europejski – mówi dr Jerzy Gryglewicz, ekspert uczelni Łazarskiego.
Zgodnie z przepisami wszystkie jednostki organizacyjne publicznej służby krwi będą miały obowiązek wprowadzenia systemu jakości. Jednostka, która chce uzyskać lub utrzymać akredytację do prowadzenia działalności, musi się takim systemem jakości wykazać. Chodzi m.in. o fakt, czy wszystkie elementy procesu związanego z pobieraniem, przetwarzaniem i transportem krwi są pod ścisłą i stałą kontrolą. Istnieją pisemne instrukcje opisujące cały proces, wszystkie działania są też ściśle dokumentowane.
„Wymogi (...) mają gwarantować bezpieczeństwo nie tylko wszystkim biorcom i dawcom krwi, ale również wszystkim osobom, które biorą udział w procesie pobierania, badania, preparatyki, przechowywania i wydawania krwi i jej składników” – piszą autorzy projektu ustawy w uzasadnieniu.
Tym bardziej, że zarządzanie jakością w placówce wymusza „zatrudnienie odpowiedniej liczby pracowników, odpowiednio przeszkolonych, posiadających przydzielony zakres obowiązków i mających dostęp do odpowiedniego sprzętu” – czytamy dalej. Ma to pomóc „nie tylko uniknąć błędów i wypadków, ale również wyciągnąć wnioski i podjąć działania naprawcze i zapobiegawcze”.
- To nie pierwsze tego typu rozwiązania. Jeszcze w 1999 r. zasady zarządzania jakością, których celem było zwiększenie bezpieczeństwa pacjenta, wprowadzono w anestezjologii i intensywnej terapii, dotyczą też kilku innych dziedzin medycyny. Wciąż jednak czekamy na ustawę o jakości w ochronie zdrowia, z tymi rozwiązaniami ministerstwo nie może poradzić sobie od lat – mówi Gryglewicz.
W tej chwili w Polsce obowiązku działania według procedur nie ma. System akredytacyjny prowadzony przez Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia jest dobrowolny – certyfikaty ma mniej więcej co trzeci szpital (uzyskało go lub jest w trakcie uzyskiwania).
Dlaczego? Odpowiedź jest dość prosta. – Wprowadzanie norm jakościowych musi wiązać się z wydatkami na zatrudnienie dodatkowego personelu lub dokupienie sprzętu. Wiąże się też z działaniem w ramach określonych procedur, a to jest zawsze czasochłonne i wiąże się z dodatkową sprawozdawczością – mówi Gryglewicz.
Po drugiej stronie są jednak korzyści: znacznie większe bezpieczeństwo pacjenta i personelu, praca w lepszych warunkach, zmniejszenie ryzyka zdarzeń niepożądanych i równocześnie ograniczenie ryzyka wypłaty odszkodowań pacjentom.
– Certyfikowanie jakości to ogólnoeuropejski trend. Możemy się spodziewać coraz szerszych uregulowań tego typu w naszej ochronie zdrowia – mówi Gryglewicz.
Do tej pory procedury obowiązujące służbę krwi wydawał Instytut Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie. Jak podkreślają jednak autorzy projektu ustawy, zasady te nie miały rangi aktu prawnego, a ich stosowanie było „wielokrotnie kwestionowane w trakcie kontroli przeprowadzanych w jednostkach organizacyjnych publicznej służby krwi przez uprawnione podmioty”.
W ustawie o służbie krwi, nad którą będą pracować posłowie, są też definicje „poważnej niepożądanej reakcji” i „poważnego niepożądanego zdarzenia” (w tej definicji mieści się m.in. przedłużenie hospitalizacji).
Znajduje się tu też zapowiedź utworzenia systemu informatycznego e-krew zawierającego informacje o dawcach krwi, w tym o dawcach rzadkich grup krwi oraz informacje o niepożądanych zdarzeniach i reakcjach. Ma to zwiększyć zarówno bezpieczeństwo krwi i jej składników, jak i ułatwić poszukiwanie dawców rzadkich grup krwi i zarządzanie istniejącymi zasobami. Projekt ustawy mówi też, że w formularzach które wypełnia dawca krwi mogą znaleźć się pytania o informacje związane z „dynamiczną sytuacją epidemiologiczną”.