×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Koniec miodowego miesiąca

Maciej Biardzki
specjalnie dla mp.pl

Stare powiedzenie mówi, że jeżeli na scenie teatralnej wisi strzelba, to w którymś akcie musi ona wystrzelić. A strajk pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka jest właśnie jak ten wystrzał. Choć w tym przypadku muszę zgłosić pewne zastrzeżenie – jeżeli wypaliło w Centrum, to kolejne wystrzały mogą wystąpić w innych miejscach już wkrótce.

Siedziba Centrum Zdrowia Dziecka; minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Fot. Jacek Marczewski i Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Po sześciu miesiącach sprawowania funkcji ministra zdrowia przez Konstantego Radziwiłła zakończył się, chyba nieodwołalnie, okres spokoju w systemie. Niewiele można zarzucić w tym czasie samemu ministrowi, choć nikt nie jest doskonały. Podstawową przyczyną wzrostu napięcia jest po prostu brak pieniędzy. A tego tematu nawet nie rozpoczęto rozwiązywać.

Na początek muszę podzielić się pewnymi swoimi opiniami, które przynajmniej u części czytających mogą wzbudzić obiekcje, ponieważ nie są one w tzw. głównym nurcie. Otóż przyczyny strajku akurat w CZD są pewną zagadką. Podnosi się postulat płacowy w szpitalu, w którym wynagrodzenia, przynajmniej w wysokości podawanej przez media, są i tak wyższe niż większości polskich szpitali. A przecież generalnie żądania płacowe w przypadku pielęgniarek zostały już w jakiś sposób zaklajstrowane podwyżką przyznaną przez ministra Mariana Zembalę. Poparcie sporu przez centralę OZZPiP i Naczelną Izbę Pielęgniarek i Położnych jest dziwne, ponieważ obie organizacje zazdrośnie bronią utrzymania zasad, na których ta podwyżka została przyznana. Wygląda więc na to, że z jednej strony Centrala OZZPiP broni przyjętych zasad podwyżki, zaś z drugiej strony organizacje terenowe kwestionują jej wysokość. Pytanie – co w takiej sytuacji zrobią inni pracownicy systemu, dla których nawet na taką podwyżkę zabrakło?

Drugim argumentem jest wskazywany niedobór pielęgniarek w Centrum, z dość ciekawym argumentem, że niedobór jest następstwem „niekonkurencyjnych” płac. Tymczasem liczba pielęgniarek w CZD, w dość prymitywnym przeliczeniu „na łóżko” jest zdecydowanie większa niż w większości szpitali w Polsce, także specjalistycznych.

Podnoszenie jako fetyszu symbolu szpitala-pomnika, jedynego w całej Polsce, przy całym szacunku dla pracujących w Centrum, także jest nadużyciem. Kiedy w trakcie poprzedniego kryzysu w międzyleskim szpitalu przygotowywałem artykuł na jego temat, dotarłem do ciekawych danych dotyczących długości pobytu, migracji pacjentów, ale też rozliczania skomplikowanych przypadków. Dane te pochodziły z samego szpitala. Otóż liczba pacjentów spoza województwa mazowieckiego wynosiła kilka procent, średni czas pobytu oscylował ok. 3 dni, zaś rozliczeń skomplikowanych przypadków było poniżej 1%.

Nie ma o czym dyskutować: Centrum jest niezmiernie potrzebne, wielu małym pacjentom uratowało życie – ale to samo można powiedzieć o przynajmniej kilku innych szpitalach dziecięcych w Polsce. Zresztą sama konstrukcja systemu w Polsce powoduje, że w metropoliach funkcjonują w zasadzie same szpitale specjalistyczne i muszą one pełnić dla mieszkańców Warszawy, Gdańska czy Wrocławia funkcję szpitali powiatowych, bo nikt inny tej funkcji nie wykona. Dlatego też i w Centrum leczy się nie tylko spektakularne przypadki.

Jakby jednak nie było, Centrum to Centrum. W jego obronie zabrał głos sam Jerzy Owsiak, który przez lata zakupił do niego sprzęt medyczny wart ponad 40 milionów złotych. Jak przysłowiowe sępy zlecieli się opozycyjni politycy, czujący krew, zwłaszcza że jakby osłabł zapał Polaków do walki w obronie sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Może dlatego też, że akurat przypadał wielki weekend i poza wydarzeniami sportowymi trudno było czymś zapchać ramówkę, sprawę na warsztat wzięły media. Pytanie tylko, czy poza Jurkiem Owsiakiem, wszystkim tym „pseudointeresariuszom” bardziej zależy na rozwiązaniu sporu, czy na jego eskalacji. Dla słupków poparcia w sondażach, zwiększenia oglądalności, czy z innego powodu. A tego sporu, powiedzmy sobie szczerze, nie da się załatwić inaczej, jak tylko kolejnym rzuceniem mniejszego czy większego ochłapu protestującym. A im większy ochłap to będzie, tym szybciej podniosą głowę pracownicy innych szpitali, i to nie tylko pielęgniarki.

Rozpoczął się zatem spór, który ma wszelkie szanse stać się sporem chronicznym, przenoszącym się z jednego miejsca w drugie i tym silniejszym, im większe koncesje uda się uzyskać w miejscu poprzednim. Konstantemu Radziwiłłowi w tym sporze sojuszników jakby brakuje. NSZZ Solidarność zażądało ostatnio realizacji od PiS obietnic wyborczych dotyczących służby zdrowia, czyli... podwyżki wynagrodzeń wszystkim pracowników. Zaplecze polityczne, czyli sam PiS, naciska ponoć na ministra, aby jak najbardziej przyspieszyć likwidację NFZ, co będzie przecież wyłącznie kolejnymi igrzyskami. Szybko przeprowadzona likwidacja NFZ może paradoksalnie bardziej zaszkodzić, niż pomóc, jak wszystkie dotychczasowe reformy mające na celu zasłonięcie podstawowych problemów – braku zasobów finansowych i ludzkich. A zasobów, zwłaszcza finansowych, uzupełniać nikt raczej nie chce.

I tu jest podstawowy problem, bez którego rozwiązania niezmiernie trudno będzie zachować spokój w systemie. Mamy bezwzględny brak profesjonalistów medycznych, których uzupełnienie zajmie całe lata. Mamy też bezwzględny brak odpowiednich nakładów na system opieki zdrowotnej, czy jak kto woli – służbę zdrowia. Tymczasem nie toczy się żadna publiczna dyskusja na temat zwiększenia finansowania systemu. Zajęliśmy się tematami czysto operacyjnymi, zupełnie odsuwając rzecz fundamentalną. Nie ma żadnych deklaracji, kiedy nakłady wzrosną do mitycznych 6% PKB. Jest gorzej – kiedy Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów rozpoczyna publicznie dywagacje o potrzebie szukania oszczędności w systemie, to powraca jak echo retoryka „uszczelniania systemu”. Odstąpienia od niezbędnego przekazania mu większych funduszy, obojętnie jaką ścieżką, tłumaczonego mniej lub bardziej wyimaginowanym „marnotrawstwem”. Rząd przedstawił swoją prognozę finansową na kilka kolejnych lat, z której wynika, że deficyt budżetowy będzie daleko niższy od wymaganego przez UE poziomu 3% PKB, ale... nakłady publiczne na zdrowie w 2020 roku będą wynosić 4,4% PKB, czyli mniej niż dzisiejsze 4,6%, zaś poziom 5,5% mają osiągnąć w... 2060 r. Wygląda na to, że „dobra zmiana” może nie być dla nas.

Jak bardzo rządzący po raz kolejny uważają nas za zbędny koszt, świadczy fakt protestu ministra finansów w sprawie zatrudnienia w AOTMiT 100 osób , które miały się zając profesjonalnie taryfikacją, pozwalającą na logiczne dysponowanie ponad 60 miliardami ściąganej składki zdrowotnej.

Jaki najważniejszy wniosek płynie z wydarzeń ostatnich dni? Może być gorąco, zwłaszcza że dla wielu osób, także tych, które w ostatnich latach niewiele dobrego zrobiły, to okazja do autopromocji. Polityka przecież nie zna wstydu. Z drugiej strony – jeżeli obiecało się „dobrą zmianę” to przydałoby się pokazać, że ona się dzieje. Brakuje lekarzy i pielęgniarek, koszty utrzymania tych niewielu i tak powodują wydatkowanie pewnie ok. 70% całości nakładów na zdrowie. Przy obecnych nakładach tak dłużej się po prostu nie pociągnie.

No, ale skoro poprzednikom się udawało...

Maciej Biardzki jest lekarzem, menedżerem ochrony zdrowia i publicystą. W latach 2008-2009 był zastępcą dyrektora ds. medycznych dolnośląskiego NFZ. Obecnie Prezes Zarządu Milickiego Centrum Medycznego.




31.05.2016
Zobacz także
  • Strategia ministra budzi zdumienie
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta