×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Strategia ministra budzi zdumienie

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Na poniedziałkową konferencję ministra zdrowia poświęconą sytuacji w Centrum Zdrowia Dziecka komentatorzy zareagowali błyskawicznie. I  bezlitośnie. „Janusze pijaru” – ten cytat przebijał się najdonośniej. Nic dziwnego. Jeśli obowiązują jakieś zasady reagowania w sytuacjach kryzysowych, Konstanty Radziwiłł złamał je wszystkie. W dodatku zrobił to w sytuacji dla siebie może nie komfortowej, ale mimo wszystko korzystnej. Podkopał swoją pozycję.

Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta

W dwóch kwestiach trudno się z obecnym ministrem zdrowia nie zgodzić. Po pierwsze, przyczyny protestu pielęgniarek tkwią daleko w przeszłości i to nie obecny rząd ponosi za nie odpowiedzialność. Po drugie, jeremiady byłego ministra Bartosza Arłukowicza w sprawie Centrum Zdrowia Dziecka brzmią co najmniej dwuznacznie. Gdyby trzeba było wymieniać osoby, które nie mają moralnego (ani politycznego) prawa komentować sytuacji w Międzylesiu, Bartosz Arłukowicz byłby na pewno w pierwszej dwójce, zaraz po Ewie Kopacz.

W wielu wypowiedziach analizujących trwający już tydzień protest pielęgniarek w CZD przewija się wątek obiecanych przed wyborami podwyżek, braku środków finansowych na zaspokojenie roszczeń pielęgniarek oraz obaw, że po tej grupie zawodowej (albo równolegle z nią) o swoje wynagrodzenia i warunki pracy zaczną się upominać inni pracownicy szpitali. Pojawiają się tezy – trudno ich nie podzielić – że za kilka tygodni może dojść do większych, zmasowanych protestów w ochronie zdrowia. Nie przeciw „dobrej zmianie”. Raczej – z obawy, że dobra zmiana Konstantego Radziwiłła dla pracowników ochrony zdrowia skończy się tak, jak wiele poprzednich, które też miały być „dobre”. Zresztą się takie okazały – tyle, że nie dla wszystkich. Coraz więcej osób, biorących udział w pracach różnych ministerialnych zespołów, komisji itd. zaczyna powątpiewać, że w systemie może się zdarzyć coś pozytywnego. Dominuje przekonanie, że Radziwiłłowi nie uda się doprowadzić do zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia, a bez tego zmiany nie będą mieć sensu. Rozczarowanie będzie ogromne, ono już zaczyna narastać.

W szczególnie trudnej sytuacji są pracownicy szpitali. Od co najmniej kilku miesięcy słyszą o konieczności przesuwania środków z lecznictwa szpitalnego do ambulatoryjnego. Pod koniec kwietnia poznali mapę potrzeb zdrowotnych z zakresu lecznictwa szpitalnego – nawet dla mało zorientowanych powinno stać się oczywiste, że jest to miękka zapowiedź likwidacji, a na pewno ograniczania działalności wielu oddziałów. Z jednej strony szpitale borykają się z ogromnymi długami, pracownicy (w tej chwili najgłośniej pielęgniarki) narzekają na niskie pensje i na to, że jest ich za mało. Z drugiej – wszystko wskazuje, że na większy strumień pieniądza szpitale nie mogą liczyć. Powinny zaś kalkulować, że stracą część pieniędzy.

– Protest pielęgniarek wisiał na włosku, padło na Centrum Zdrowia Dziecka – mówią niektórzy komentatorzy. Jednak strajk w CZD nie jest kwestią przypadku. Szpital, który jeszcze dziesięć lat temu mógł być przykładem wzorowego zarządzania, stoi (który to już raz?) na krawędzi bankructwa. Politycy, obecny i były minister zdrowia, chętnie mówią o liczonych w setkach milionów zł długach szpitala. Nie wspominając w ogóle, co było i jest przyczyną zadłużania się wysokospecjalistycznej placówki pediatrycznej. Centrum Zdrowia Dziecka, ale nie tylko przecież.

Rok 2008. Lipiec. Narodowy Fundusz Zdrowia przechodzi na rozliczanie świadczeń w oparciu o JGP. Szefowie specjalistycznych szpitali pediatrycznych, klinik i instytutów alarmują, proszą, nalegają na spotkania w Ministerstwie Zdrowia. Ślą pisma, wyliczenia, prognozy: jeśli procedury pediatryczne w ich szpitalach nie zostaną oszacowane o przynajmniej 20 proc. wyżej, będzie finansowy i systemowy dramat. Minister Ewa Kopacz coś obiecuje, rozmowy z NFZ się przedłużają, nie ma zgody na odejście od ogólnych warunków kontraktów. Z miesiąca na miesiąc kondycja finansowa wysokospecjalistycznych szpitali pediatrycznych zaczyna się pogarszać.

– Dosłownie kilka dni temu uczestniczyłem w konferencji Banku Światowego na temat zarządzania szpitalami – mówi dziś dr Maciej Piróg, były dyrektor CZD, jeden z tych, którzy po wprowadzeniu JGP walczyli o wskaźnik korygujący wycenę świadczeń. – Jeden z prelegentów z Anglii podkreślał, że rozliczenia JGP w przypadku placówek wysokospecjalistycznych nie powinny być stosowane, że ta metoda się nie sprawdza, bo nie uwzględnia kosztów – relacjonuje. Polski system JGP jest oparty na doświadczeniach brytyjskich.

Dramat, przed którym przestrzegali szefowie szpitali, w przypadku Centrum Zdrowia Dziecka nastąpił we wrześniu 2012 r., gdy nowo wybrany dyrektor szpitala prof. Janusz Książyk zwrócił się do ministra zdrowia z prośbą o pomoc w wyprowadzeniu szpitala z pętli długów. Odpowiedzią był frontalny atak Arłukowicza na zarządzających szpitalem (interpretowany zresztą jako pośredni atak na poprzedniczkę, Ewę Kopacz, za brak nadzoru właścicielskiego) i szybkie odwołanie prof. Książyka. Do szpitala weszli ministerialni kontrolerzy. Powstał obszerny raport, w dużym stopniu pisany pod tezę, że za długi szpitala odpowiada jego byłe kierownictwo. Ale i kontrolerzy wysłani przez Arłukowicza musieli przyznać, że szpital boryka się z długami dlatego, że otrzymuje z NFZ za mało pieniędzy w stosunku do rzeczywistych kosztów procedur pediatrycznych.

Doszacowywanie kosztów świadczeń pediatrycznych, również wysokospecjalistycznych, rozpoczęło się ok. trzech lat temu. I ciągle trwa. I gdy dziś wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas w Kontrwywiadzie RMF FM mówi, że dodatkowe pieniądze mogą popłynąć do CZD na zasadach ogólnych dzięki temu, że AOTMiT opracuje nowe wyceny świadczeń, należy postawić pytanie: - A co z wyrównaniem strat za lata poprzednie? Strat, które wpędziły flagowy szpital w pętlę długów?

Konstanty Radziwiłł, zamiast przeć do klinczu z pielęgniarkami, powinien mówić właśnie o tym. O odpowiedzialności poprzedników, odpowiedzialności, którą wprost można przeliczyć na wielkość zadłużenia Centrum Zdrowia Dziecka. Ale strategia „mam ciastko i zjem ciastko” jest zgubna. Jeśli odpowiedzialne są poprzednie rządy – minister powinien stanąć po stronie pracowników, których żądania są co najmniej zrozumiałe. Nawet, jeśli pojawiają się w mało odpowiednim momencie i są niewygodne – minister powinien je zrozumieć. I wskazać ścieżkę wyjścia, udzielić realnego wsparcia dyrekcji szpitala. Tymczasem z jednej strony otrzymujemy zapewnienia o gotowości do rozmów, z drugiej – oskarżenia, że pielęgniarkom „chodzi tylko o kasę”, w dodatku są pazerne, bo zarabiają dużo więcej niż koleżanki w innych szpitalach. Plus insynuacje, pojawiające się dość nieśmiało, ale coraz wyraźniej, że „było blisko porozumienia, ale nie wiadomo co się stało, że nie zostało podpisane”. W 2007 r., gdy pielęgniarki stały pod Kancelarią Premiera, były wprost oskarżane o uleganie podszeptom opozycji. Mielibyśmy teraz do czynienia z powtórką?

Jest jeszcze jeden wątek w strategii ministra zdrowia, który budzi szczere zdumienie. Trudno byłoby wskazać konferencję poświęconą problemom ochrony zdrowia z ostatnich kilku miesięcy, na której jako jeden z najpoważniejszych problemów systemu nie zostałby wskazany dramatyczny brak pielęgniarek. Plus nie tyle luka, co otchłań pokoleniowa: młode osoby nie chcą się kształcić i pracować w zawodzie. Prelegenci i paneliści przedstawiają twarde dane (ostatnie miejsce w Europie pod względem liczby pielęgniarek per capita), mówią o konsekwencjach, przestrzegają. Minister zdrowia albo jego zastępcy słuchają, kiwają głowami, zgadzają się. Chciałoby się zapytać: Jakieś wnioski?

W ostatnich dniach Ministerstwo Zdrowia przedstawiło do konsultacji projekt zmian w przepisach, które ułatwią podejmowanie pracy w zawodzie pielęgniarskim cudzoziemcom. To pozytywna zmiana, od dłuższego czasu rekomendowana przez ekspertów. Ale nie rozwiązuje podstawowego problemu, jakim jest systemowe demotywowanie młodych ludzi do wyboru zawodu pielęgniarskiego.

I innych zawodów medycznych, może poza zawodem lekarza. Bo lekarzom wyjechać z kraju, w którym ochrona zdrowia jest priorytetem do momentu, gdy trzeba uchwalić wyższe finansowanie, jest stosunkowo najłatwiej.

31.05.2016
Zobacz także
  • Koniec miodowego miesiąca
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta