×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Taryfikator, czyli wskaźnik biedy

Maciej Biardzki
specjalnie dla mp.pl

Ustalenie minimalnych wynagrodzeń dla poszczególnych pracowników systemu opieki zdrowotnej może pozwolić na zbudowanie sensownej hierarchii wynagrodzeń, ale w warunkach obecnego braku pieniędzy w systemie wywołało bunt części pracowników, którzy zorientowali się, że nie zyskają nic albo bardzo niewiele.

Konstanty Radziwiłł i Paweł Szałamacha

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł i minister finansów Paweł Szałamacha. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Mniej więcej trzy miesiące temu na łamach innego medium wyraziłem się pozytywnie o inicjatywie Konstantego Radziwiłła dotyczącej próby stworzenia taryfikatora wynagrodzeń minimalnych dla pracowników systemu opieki zdrowotnej. Wskazywałem, że dzięki niemu będziemy mogli rozmawiać o regulacjach wynagrodzeń nie tylko wybranych grup pracowniczych, ale całego sektora. Wyrażałem także nadzieję, że taki taryfikator może pozwolić na wyszacowanie kosztów gotowości, czyli utrzymywania szpitali w ruchu niezależnie od ilości wykonywanych procedur. Miało to z kolei pozwolić na ustalenie takich minimalnych wartości kontraktów dla szpitali, które nie skazywałyby ich na niekończące zadłużanie się, pomimo oszczędzania na wszystkim.

Taryfikator powstał i stał się przyczyną kolejnego protestu. Okazało się, że wynagrodzenia minimalne dla wielu grup pracowniczych nie będą się różnić od dotychczasowych, bądź wzrosty wynagrodzeń będą symboliczne. W odpowiedzi na propozycję Ministerstwa związki zawodowe zapowiedziały na koniec września manifestację, na której chcą zgromadzić nawet sto tysięcy osób.

Nie wnikam, jaką metodologię zastosowano do ustalenia tych wynagrodzeń. Zakładam z pełnią dobrej woli, że propozycja była dokładnie przeliczona i uwzględniała możliwości wynikające z obecnych nakładów publicznych na opiekę zdrowotną. W takim razie bardzo dobrze, że taki taryfikator powstał, bo jest on papierkiem lakmusowym obecnego stanu braku zasobów finansowych na utrzymanie systemu. A przecież ten brak jest i tak zaniżony, bo pracujemy w warunkach niedoboru lekarzy i pielęgniarek, których zwiększenie ilości spowoduje kolejne nieuniknione koszty.

Przeciw taryfikatorowi można i wręcz należy protestować, ale nie z tego powodu, że go zaproponowano. Zwłaszcza, że dla pracowników dotychczas najniżej uposażonych, często pracujących za płacę minimalną, i tak oferuje istotne podwyżki. Poza tym, jak wskazałem wyżej proponuje hierarchię wynagrodzeń. Protestować należy, bo jest on wyznacznikiem biedy systemu.

Dzięki niemu widać jak na tacy, że za dotychczasowe środki nie sposób systemu utrzymać. Obrazuje on, że bez zwiększenia nakładów jesteśmy skazani na żałośnie niskie wynagrodzenia dużej części pracowników, odchodzenie wielu z nich z zawodu, brak naboru nowych pracowników, zwłaszcza w sytuacji malejącego bezrobocia, a na koniec na emigrację wielu profesjonalistów medycznych, zwłaszcza tych najbardziej mobilnych.

Mam nadzieję, że reakcje na zaproponowany taryfikator dadzą do myślenia twórcom „dobrej zmiany”, że wybór celów spośród programu wyborczego należy zmodyfikować. Że oprócz programu „500+”, skrócenia wieku emerytalnego czy podwyższenia kwoty wolnej od podatku należy tam umieścić także wzrost nakładów na opiekę zdrowotną. System opieki zdrowotnej to nie jest baron Münchhausen, który sam siebie za włosy wyciągnie z bagna. Potrzebuje pieniędzy i nowych pracowników, aby świadczyć usługi zdrowotne, na które oczekują obywatele. Samo porządkowanie systemu, urealnienie taryf czy postawienie na Podstawową Opiekę Zdrowotną ma sens, ale bez zwiększenia środków finansowych nie przyniesie oczekiwanych efektów.

Zwłaszcza, że w wyborczym programie PiS oprócz zapewnienia leków dla seniorów było przecież godziwe wynagradzanie pracowników...

Taryfikator jest dobrym punktem wyjścia. Połączenie go ze stałym wzrostem nakładów publicznych na zdrowie mogłoby pozwolić na zastosowanie tzw. suwaka, czy zwiększanie minimalnych wynagrodzeń w powiązaniu z tym wzrostem. Ale żeby to było możliwe, wzrost nakładów musi zostać oficjalnie ogłoszony. To już jednak należy do pani premier i ministra finansów.

Maciej Biardzki jest lekarzem, menedżerem ochrony zdrowia i publicystą. W latach 2008-2009 był zastępcą dyrektora ds. medycznych dolnośląskiego NFZ. Obecnie Prezes Zarządu Milickiego Centrum Medycznego.




19.07.2016
Zobacz także
  • MZ: Wysokość płac minimalnych wynika z nakładów na zdrowie
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta