×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Operacja „Koza”, czyli dobra zmiana w zdrowiu

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Rozmowy z rezydentami, pierwsze wywiady prasowe, spotkanie z Komisją Zdrowia, rozmowy z Porozumieniem Zawodów Medycznych – minister zdrowia Łukasz Szumowski w ciągu ostatnich kilku dni na pewno nie próżnował, co pozwala na przynajmniej wstępną ocenę zmiany, jaka została przeprowadzona w resorcie zdrowia. I jaka będzie oddziaływać na system ochrony zdrowia w najbliższych miesiącach.

Minister zdrowia Łukasz Szumowski podczas posiedzenia Komisji Zdrowia, 24 stycznia 2018 r. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Ta zmiana najbardziej dała się odczuć podczas posiedzenia Komisji Zdrowia. Kiepsko skrywaną złość, wręcz napastliwość i doszukiwanie się złych intencji w każdej krytycznej wypowiedzi – co było znakiem firmowym poprzedniego ministra zdrowia przez co najmniej kilka ostatnich miesięcy – zastąpiła rzeczowość i otwartość. Łukasz Szumowski, przynajmniej od strony formalnej, pierwszy „egzamin” na Komisji Zdrowia zdał może nie celująco, ale na pewno bardzo dobrze. Można powiedzieć, że i posłowie, i goście biorący udział w posiedzeniu odetchnęli z dużą ulgą.

Zupełnie jak w tym dowcipie:

Biedny Mosze przychodzi do rabina i narzeka na życie. Konkretnie: na warunki, w jakich mieszka. – Żona, dzieci, synowe, zięciowie, wnuki. Wszyscy w jednej izbie. Hałas, ścisk, rwetes. Nie daje się wytrzymać – żali się. Stary rabin radzi: – Mosze, ty kup sobie kozę.

Mosze kupuje kozę, po tygodniu przychodzi załamany. – Doradziłeś mi rebe źle: żona, dzieci, synowe, zięciowie, wnuki. Wszyscy w jednej izbie. Hałas, ścisk, rwetes. A jeszcze koza beczy, śmierdzi, wszystko zżera. Katastrofa! Stary rabin radzi: – Mosze, ty sprzedaj kozę.

Mosze sprzedaje kozę, wraca do rabina szczęśliwy. – W domu sielanka: cisza, spokój, mnóstwo miejsca. Wszyscy zadowoleni – mówi.

To, co mówił w ostatnich dniach minister Łukasz Szumowski było oczywiście bardzo ważne. Ale w tej chwili jeszcze ważniejsza od treści jest forma. Bo przecież Radziwiłł też był witany przez uczestników systemu, przez ekspertów, lekarzy, związki zawodowe z ogromnymi nadziejami. Nadzieje szybko się rozwiały, ale to sposób sprawowania urzędu (zwłaszcza w ostatnim roku), sposób komunikowania decyzji (nie tylko przez ministra, również przez jego bliskich współpracowników) stał się „kozą”, która w ogólnej mizerii systemu ochrony zdrowia okazała się nie do zaakceptowania.

Racjonalizowanie to nie wszystko

Bez „kozy” wszyscy oddychają z ulgą, choć w systemie nie przybyło pieniędzy. Ba, nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie dodatkowe środki miały się pojawić. Minister, jeśli mówił o pieniądzach, to wyłącznie w kontekście uszczelniania systemu, szukania oszczędności (pomysł z zakupami grupowymi), zwiększania efektywności i przeciwdziałania marnotrawstwu. Wszystko to są postulaty i zamiary bardzo słuszne i godne pochwały – z dwoma zastrzeżeniami. Po pierwsze, gros patologii związanych z marnotrawstwem wynika z niedofinansowania. Po drugie, te same hasła przyświecały – przynajmniej w teorii – wszystkim poprzednim szefom resortu. Dlatego, gdy jesienią 2017 roku rozpoczynała się głodówka rezydentów, eksperci podkreślali, że tym razem konieczne są działania dwutorowe: jednoczesne racjonalizowanie systemu i jego dofinansowanie. Jedno bez drugiego nie tylko nie ma sensu, ale może pogłębić negatywne zjawiska.

Podczas spotkania z rezydentami minister „położył na stole konkretne propozycje” dotyczące wzrostu finansowania. Oficjalnie nie wiadomo jakie, natomiast nieoficjalnie – propozycje nie brzmiały optymistycznie. Brak dodatkowego, znaczącego wzrostu nakładów w latach 2018-2019, skrócenie o rok dochodzenia do 6 proc. PKB – to bardzo odległa od postulatu środowisk medycznych (6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat) propozycja. Minister Łukasz Szumowski nie chciał na Komisji Zdrowia wypowiadać się na tematy związane z głównym postulatem.

Tym większe zdziwienie musiała wzbudzić informacja przekazana dzień później przez przedstawicieli Porozumienia Zawodów Medycznych. Oprócz „dobrej atmosfery” i „konkretnego dialogu” tym razem miały pojawić się również daleko idące obietnice dotyczące wzrostu finansowania – minister miał nawet powiedzieć, że obywatelski projekt ustawy ma duże szanse na realizację. Obywatelski projekt ustawy, czyli – 6,8 proc. PKB do 2021 roku… Gdyby rzeczywiście takie słowa padły…. Bo może być również tak, że minister mówił, że chciałby, ale ochrona zdrowia nie jest jedyną pozycją w budżecie państwa. Byłoby to bardziej spójne z przekazem, jaki usłyszeli rezydenci, posłowie i ci, którzy czytali pierwsze wywiady Łukasza Szumowskiego w roli ministra.

Po pierwsze, po drugie i po trzecie – pieniądze

Choć minister porusza wiele tematów – ważnych, słusznie definiując problemy i potrzebę ich rozwiązywania – większość z nich, ostatecznie, również sprowadza się do pieniędzy. A raczej ich niewystarczającej ilości. Przykład? Opieka koordynowana w chorobach układu krążenia. Znakomite statystyki dotyczące zmniejszenia śmiertelności z powodu stanów ostrych zostały przez Polskę osiągnięte dzięki nadzwyczajnie szerokiemu strumieniowi pieniędzy na świadczenia z zakresu kardiologii inwazyjnej. Nadzwyczajnie szerokiemu, oczywiście, jak na polskie warunki. Brak opieki koordynowanej – nie tylko rehabilitacji kardiologicznej, ale nawet dostępu do poradni specjalistycznej po zakończonym leczeniu szpitalnym, polscy pacjenci „zawdzięczają” przecież nie złej woli lekarzy, tylko braku odpowiedniego finansowania. Bo NFZ kontraktuje i rehabilitację, i porady specjalistów (więc świadczenia są na „papierze” gwarantowane), tylko – za mało. Opieka koordynowana oczywiście oznacza, że będą kontraktować inaczej – ale i tak ostateczne powodzenie projektu zależy w dużym stopniu od tego, jakie będzie finansowanie.

Inny przykład – podczas posiedzenia Komisji Zdrowia minister dużo miejsca poświęcił problematyce leczenia bólu, w tym łagodzenia bólu podczas porodów. Mówił o standardach okołoporodowych i o tym, że rodzące w XXI wieku muszą mieć dostęp do wszystkich form łagodzenia bólu. Pełna zgoda – tylko znów, pieniądze. Standardy już były, kobiety miały zagwarantowane bezpłatne znieczulenie, ale z faktycznymi gwarancjami bywało bardzo różnie. Powód? Duża część szpitali nie mogła sobie pozwolić na dodatkowy dyżur anestezjologa na oddziale położniczym.

Pierwszych kilkanaście dni swojego urzędowania minister Łukasz Szumowski na pewno może uznać za sukces. Jednak system ochrony zdrowia, pracownicy i pacjenci czekają na coś więcej niż tylko efekt pozbycia się „kozy”. Nie na rewolucję, której minister (słusznie) robić nie chce i nie zamierza, ale na prawdziwą zmianę.

26.01.2018
Zobacz także
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta