×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Witajcie w ciężkich czasach

Małgorzata Solecka
Kurier MP

W piątek w Warszawie rozpoczyna się Sprawozdawczo-Wyborczy XIV Krajowy Zjazd Lekarzy. Wybór prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej i nowego składu NRL przypada na czas, w którym przed samorządem lekarskim wyzwań jest więcej niż zwykle.

Fot. Włodzimierz Wasyluk dla mp.pl

Niestabilny system ochrony zdrowia, zbyt niskie nakłady na opiekę zdrowotną, wprowadzane siłowo, w ogromnej części z pominięciem stanowiska samorządu lekarskiego (i szerzej – strony społecznej) „reformy”, narastająca frustracja pacjentów, która niejednokrotnie znajduje ujście w atakach – słownych i fizycznych – na pracowników medycznych, w tym lekarzy, rozprzestrzeniający się wirus „altmedozy”, która każe bardziej ufać znachorom i szarlatanom niż lekarzom – to najważniejsze problemy, z którymi zmagał się samorząd lekarski i w mijającej kadencji, których znaczenie dla środowiska lekarskiego w najbliższych latach będzie jednak (wszystko na to wskazuje) coraz większe.

Są jednak i stosunkowo nowe wyzwania, o charakterze bardziej wewnętrznym. Procesy, które zachodziły w samorządzie lekarskim już od dłuższego czasu, w ostatnich kilkunastu miesiącach dały o sobie znać z całą mocą. I wiele wskazuje, że po XIV Krajowym Zjeździe Lekarzy nic nie będzie tak jak było.

Po pierwsze – pieniądze

Opublikowane w ostatnich dniach wyniki badania przeprowadzonego przez Naczelną Izbę Lekarską nie pozostawiają wątpliwości: 6 proc. PKB, które Polska ma osiągnąć w nakładach na ochronę zdrowia w 2024 roku, lekarze oceniają jako daleko niewystarczające. To zbieżne ze stanowiskiem, konsekwentnie prezentowanym w ostatnich latach przez władze samorządu lekarskiego: podwyższenie nakładów do minimum 6,8 proc. PKB nie później niż w przeciągu trzech lat.

W tej kadencji – samorządu i rządu – postulatu tego nie uda(ło) się przeprowadzić. Co więcej, w najbliższych dwóch latach planowany – i przedstawiany przez stronę rządową nie tylko jako sukces, ale wręcz dowód na niezwykle poważne traktowanie sektora ochrony zdrowia – wzrost nakładów będzie nie tylko symboliczny, ale wręcz iluzoryczny. Przyspieszenie wzrostu nakładów o rok, na które w lutym zgodził się rząd, będzie mieć – wskazują na to informacje o tempie przyrostu składki zdrowotnej – charakter księgowy. Mówiąc wprost: dobra koniunktura gospodarcza powoduje, że składka spływa znacznie szerszym strumieniem niż zakładany, a poziom PKB do osiągnięcia w roku bieżącym, z oczywistych przyczyn, jest oparty na danych o PKB z roku poprzedniego. Tak długo, jak w „mapie drogowej” dojścia do 6 proc. PKB nie przekroczymy magicznej granicy 5 proc., lwią część wzrostu finansowania pokryją rezerwy NFZ.

Problem pozostanie ten sam, co zawsze: spływ składki jest lepszy niż zakładany, ale znacznie szybciej rosną koszty świadczeń zdrowotnych. W tym kontekście niezwykle niepokojące są wypowiedzi ministra zdrowia o konieczności „przepracowania” tematu rosnących nakładów na ochronę zdrowia. Pieniędzy, wsłuchując się w głos ministra, wkrótce będzie tak dużo, że system ich nie będzie w stanie wchłonąć. W sytuacji wielomiliardowego zadłużenia publicznych placówek, wielomiesięcznych, czasem wieloletnich, kolejek do specjalistów, badań i operacji, a także żenująco niskich płac w sektorze ochrony zdrowia (i fatalnych warunków pracy), określenie celów, które mają być sfinansowane dzięki wyższym nakładom (kiedy one realnie wzrosną) wydawałoby się oczywiste.

I niewątpliwie samorząd lekarski będzie musiał podjąć wyzwanie, by przypominać ministrowi, rządowi, odpowiedzialnym za stan ochrony zdrowia politykom i urzędnikom, jakie są realia.

Po drugie – system

Początek kadencji nowych władz samorządu lekarskiego zbiegnie się z początkiem narodowej debaty o kierunkach zmian w ochronie zdrowia, zaplanowanej przez ministra na cały kolejny rok. Odkładając na bok słuszne skądinąd opinie, że manewr z debatą ma odsunąć w czasie konieczność podjęcia realnych decyzji, samorząd lekarski będzie musiał aktywnie nie tylko w tej debacie uczestniczyć, ale na bieżąco recenzować jej kierunek i wnioski płynące z kolejnych plenarnych spotkań.

Dlaczego? Owocem debaty ma być wypracowanie rekomendacji, na podstawie których tworzone będą rozwiązania prawne – ustawy kształtujące system ochrony zdrowia na kolejnych kilkanaście lat. Można wierzyć w te zapowiedzi lub nie, ale wiele wskazuje, że Prawo i Sprawiedliwość ma duże szanse na kolejną kadencję, być może samodzielnych, rządów. Skład Rady Programowej debaty, choć znajduje się w niej wiele szanowanych i rozsądnych osób, może budzić obawy co do kierunku, w jakim będzie toczyć się dyskusja. Środowisko lekarskie nie powinno tego ani lekceważyć, ani zaniedbać.

Zwłaszcza że od kształtu systemu, jego funkcjonalności i oparciu o praktyczne doświadczenia, zależy nie tylko komfort pracy lekarza, ale przede wszystkim szanse pacjentów na uzyskanie adekwatnej do potrzeb zdrowotnych opieki medycznej. Choć kolejni ministrowie zdrowia oskarżali środowisko lekarskie (w tym Naczelną Radę Lekarską) o forsowanie rozwiązań mających na celu podporządkowanie systemu lekarzom, nie pacjentom, na końcu zwykle (zawsze?) okazywało się, że lekarze byli bardziej propacjenccy niż politycy i urzędnicy. Budowa systemu pacjentocentrycznego jest hasłem, które brało na sztandary wielu ministrów zdrowia. Gdy opadał bitewny kurz, a ustawy zaczynały działać, okazywało się nazbyt często, że zamiast systemu pacjentocentrycznego udało się – kolejny raz – zbudować system urzędocentryczny.

Po trzecie – pacjenci

Pacjent jest najważniejszy, ale samo postawienie go na piedestale – bez zapewnienia odpowiedniego finansowania i rozwiązań systemowych – nie rozwiązuje żadnego z licznych problemów, z jakimi borykają się ci, którzy ze świadczeń zdrowotnych muszą korzystać.

Tym niemniej wiele wskazuje, że środowisko lekarskie będzie musiało podjąć na nowo temat relacji lekarz-pacjent. Czy też raczej – lekarze-pacjenci. Lub jeszcze precyzyjniej: lekarze-pacjenci- opinia publiczna. Umasowienie komunikacyjne – Internet, media społecznościowe, podporządkowanie narracji tabloidowej mediów tradycyjnych – już od kilku lat stawia lekarzy (pojedyncze osoby, ale również całą grupę zawodową) pod pręgierzem opinii publicznej, która staje się samozwańczą trzecią stroną, gotową do wkroczenia w każdej chwili między lekarza a pacjenta. Czasami, są na to przykłady, nawet wbrew woli tego ostatniego.

Do tej pory, trzeba to mocno wyartykułować, środowisko lekarskie radziło sobie z tym zjawiskiem nie najlepiej. Żeby nie powiedzieć – wcale. Powszechną praktyką było na przykład ignorowanie internetowego hejtu, wylewanego na lekarzy przy okazji nagłośnienia różnego rodzaju zdarzeń niepożądanych. Coś jednak się zmieniło, a symbolem zmiany jest i pozostanie rezydent pediatrii, Dawid Ciemięga. „Sprawa Ciemięgi” może (wręcz powinna) być traktowana jako precedens. I patrząc po reakcjach części okręgowych izb lekarskich tak właśnie już jest traktowana. Lekarz nie tylko nie zgodził się na wylewanie na niego internetowych pomyj, ale podjął kroki prawne – w tym wobec najbardziej znanego rodzimego „uzdrowiciela”, którego ma duże szanse doprowadzić przed sąd.

Nie chodzi o zamykanie ust krytykom. O duszenie wolności słowa. Chodzi po pierwsze o odpowiedzialność za słowo. Po drugie, o obronę godności zawodu lekarza w najlepszym tego słowa znaczeniu. Po trzecie, o ochronę zaufania między pacjentem a lekarzem. Nikt nie zaprzeczy, że zaufanie to jest podważane w ostatnich latach z różnych stron.

Po czwarte – lekarze

Wybory do okręgowych rad lekarskich, jak można usłyszeć w kuluarach, pokazały że nadchodzi czas „wietrzenia samorządu”. W wielu izbach do głosu doszły dwie, marginalizowane lub wręcz nieobecne, grupy: młodzi lekarze i stomatolodzy. Zmiana, nie tylko pokoleniowa, staje się faktem.

Długie dyskusje, dotyczące możliwości utworzenia osobnego samorządu lekarzy dentystów, odeszły do historii. W dużej części izb lekarze-dentyści zwarli szyki i sięgnęli po stanowiska prezesów. Te zmiany będą mieć swoje konsekwencje – choćby dlatego, że duża część lekarzy dentystów od lat pracuje wyłącznie w prywatnym sektorze, siłą rzeczy nieco inaczej postrzegając problemy systemu ochrony zdrowia. To szansa, bo nowa optyka zdecydowanie przyda się w redefiniowaniu roli samorządu lekarskiego w ogóle.

Takiej redefinicji oczekują młodzi lekarze. Prawdopodobnie nie tylko ci najmłodsi, stażyści i rezydenci, ale również wiele roczników specjalistów. Jednak o ile ci starsi, lekarze 40+, ograniczali się w swojej krytyce działania izb lekarskich do stwierdzenia: „Tak dalej nie powinno być!”, młodsi poszli o krok dalej, z hasłem: „Tak dalej być nie musi!”.

Co ciekawe, wielu wieloletnich działaczy samorządu lekarskiego w trakcie protestu rezydentów za oczywistość przyjmowało fakt, że nowe pokolenie lekarzy nie zgadza się na zaakceptowany przez „starych” porządek rzeczy, w którym lekarz ma żałosną pensję zasadniczą i dlatego pracuje po 250 (i więcej) godzin w miesiącu lub jak najszybciej otwiera intratną, prywatną praktykę lekarską. – Młodzi nie chcą tak pracować – mówili (niektórzy nawet z podziwem) starsi lekarze.

I tym samym działaczom samorządu lekarskiego trudno jest zrozumieć, że również wobec izb lekarskich oczekiwania (i wymagania) młodych lekarzy są zupełnie inne. Że chcą zdecydowanie większego zaangażowania izb choćby w obronie dobrego imienia lekarzy („sprawa Ciemięgi”), że w sprawach systemu chcą aktywnych negocjacji z rządem, z Ministerstwem Zdrowia. Że wzorce są skłonni czerpać choćby z Czech, gdzie izby lekarskie są główną siłą nacisku na polityków w sprawach związanych choćby ze zwiększaniem nakładów na ochronę zdrowia i co za tym idzie – wynagrodzeń pracowników. Sięgają też do polskich doświadczeń z lat 90.

I nawet jeśli nie pamiętają (a pamiętać nie muszą), że marginalizowanie samorządu lekarskiego nie było kwestią wyboru czy zaniechania ze strony lekarzy, ale realizowaną konsekwentnie od 2001 roku polityką kolejnych ekip rządowych – z rzeczywistością się nie dyskutuje. Samorząd lekarski jest i będzie taki, jacy są lekarze. Niezależnie od tego, kto zostanie prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej i jaki będzie ostatecznie skład NRL, władze samorządu muszą brać pod uwagę, że zmiana pokoleniowa staje się faktem, a obrona status quo na dłuższą metę oznacza porażkę.

25.05.2018
Zobacz także
  • Rezydenci poza ustawą o płacach minimalnych?
  • 6% PKB to za mało
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta