Nie formułujemy postulatów płacowych. Manifestacja 1 czerwca i ewentualne dalsze kroki, jakie planujemy na jesień, dotyczą jednej kwestii – nakładów na zdrowie. Tymczasem minister zdrowia zachowuje się tak, jakbyśmy byli jego przeciwnikami, których należy ośmieszyć, upokorzyć – mówi Jan Czarnecki, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
Protest rezydentów i pacjentów w Gdańsku 26 października 2017. Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
Jan Czarnecki. Fot. PR OZZL
Małgorzata Solecka: Nastroje przed 1 czerwca wśród lekarzy...
Jan Czarnecki: ... są bardzo różne. Od kilku dni jestem w trasie, jeździmy po ośrodkach akademickich, miastach, gdzie są duże szpitale, w których pracują rezydenci. Katowice, Łódź, Lublin. Mobilizujemy.
Społeczeństwo może nie rozumieć, dlaczego nawołujemy do protestów, zwłaszcza, kiedy słyszy lub czyta, jak dobrze w tej chwili zarabiają rezydenci. Jakie dostaliśmy podwyżki.
W czwartek mówił na ten temat w „Super Expresie” sam minister. Rezydent, za sam etat i dwa dyżury, jeśli skorzysta z bonu lojalnościowego, może mieć 6 tysięcy złotych.
Problem polega na tym, że my w tej chwili w ogóle nie formułujemy postulatów płacowych. Manifestacja 1 czerwca i ewentualne dalsze kroki, jakie planujemy na jesień, dotyczą jednej kwestii – nakładów na zdrowie. W tej sprawie czujemy się zwyczajnie oszukani.
O tym minister też mówi w tym samym wywiadzie. Że, po pierwsze, on nie rozumie zarzutów, bo nikogo nie oszukał. Ustawa 6 proc. PKB na zdrowie, przekonuje Łukasz Szumowski, od początku przewidywała obliczanie wydatków na zdrowie w oparciu o PKB sprzed dwóch lat. Po drugie, minister sugeruje, że „niektórzy rezydenci” sami mają problem ze zrozumieniem tej ustawy. Po trzecie – nakłady na ochronę zdrowia rosną szybciej, niż ustawa przewiduje. Więc po co ta manifestacja, aż chciałoby się zapytać?
My, jako Porozumienie Rezydentów OZZL, dobrze rozumiemy mechanizm działania ustawy. I doskonale pamiętamy, co uzgadnialiśmy z ministrem Łukaszem Szumowskim. Jakie były obietnice i jaki był duch porozumienia. Nie wystarczy realizować literę prawa, ważne jest również to, o co w tym wszystkim chodziło.
A chodziło, chcę przypomnieć ministrowi zdrowia, o zwiększenie udziału publicznych wydatków na zdrowie względem PKB. Chodziło o to, by na skrajnie niedofinansowany system, w którym brakuje nie kilku, ale kilkudziesięciu miliardów złotych rocznie...
... w 2017 roku ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł szacował, że brakuje około 30 miliardów złotych w systemie…
... państwo przeznaczyło znacząco większe pieniądze. Tak, by zwiększyć finansowanie względem gospodarki. Ustawa, jeśli nadal będzie obowiązywać reguła N-2, nie gwarantuje wzrostu finansowania ochrony zdrowia w stopniu, który pozwoliłby na cywilizacyjny awans. Owszem, pieniędzy jest więcej, temu nikt nie zaprzecza. Ale jest ich więcej tylko dlatego, że gospodarka się rozwija, że płacimy coraz więcej składek i są one coraz wyższe. W relacji do bieżącego PKB nakłady na zdrowie wręcz spadły.
Jest jedna rzecz, której rzeczywiście nie rozumiemy. Dlaczego minister zdrowia zgodził się, by do ustawy, która miała gwarantować 6 proc. PKB na zdrowie, wpisano metodę, która innych obszarów nie dotyczy. Ministerstwo Finansów, przygotowując budżet państwa, bazuje przecież na szacunkach dotyczących wzrostu PKB. Wydatki na obronność są obliczane z uwzględnieniem prognoz PKB na ten sam rok. Dlaczego zdrowie traktowane jest w tak rygorystyczny sposób?
Nie rozumiemy tego również dlatego, że rządzący doskonale wiedzą, co się dzieje z problemami w ochronie zdrowia, gdy pojawiają się większe pieniądze. Na zabieg endoprotezoplastyki jeszcze niedawno pacjenci czekali kilka lat. Pojawiło się dodatkowe finansowanie w 2017 roku – w tej chwili pacjenci czekają pół roku. To właśnie tak działa.
W 2017 roku domagaliśmy się 6,8 proc. PKB na zdrowie w ciągu trzech lat. Koledzy, którzy podpisywali porozumienie, wzięli pod uwagę tzw. realia budżetowe i zgodzili się, by było to 6 proc. do 2024 roku. Nic więcej. Nikt nie mówił wtedy, że w 2024 roku będzie to 6 proc. PKB z 2022 roku. Dlatego 1 czerwca wyjdziemy na ulice Warszawy. Będziemy pod Ministerstwem Zdrowia i pod Sejmem.
Czym się zakończy ta manifestacja? Jaki ma być jej efekt?
Na pewno nie liczymy, że dzień czy dwa dni później minister Łukasz Szumowski zadeklaruje, że w systemie znajdzie się w tym roku dodatkowe 10 miliardów złotych, czyli tyle, ile na kreatywnej księgowości – bo tak oceniamy ten zabieg, niezależnie od tego, kiedy został wpisany do ustawy – zaoszczędził na zdrowiu Polaków budżet państwa.
Chcemy pokazać, że lekarzom się to nie podoba. Wszystkim. Młodszym i starszym. Tym, którzy należą do PR OZZL lub do OZZL i tym, którzy nie są związkowcami. Mamy mocne wsparcie ze strony izb lekarskich, zarówno Naczelna Rada Lekarska jak i okręgowe izby aktywnie mobilizują lekarzy, organizują transport. Liczymy też na obecność przyszłych lekarzy – na spotkania w regionach przychodzi dużo studentów. Oni wiedzą, że chodzi o ich przyszłość w medycynie. Chcielibyśmy, żeby 1 czerwca manifestowali z nami pacjenci. Ten protest tak naprawdę jest organizowany przede wszystkim z myślą o nich.
Deklaracje lekarzy w tej sprawie to jedno, a przekaz MZ – drugie. Zarówno w publicznych wypowiedziach, jak i np. podczas posiedzenia Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia minister daje do zrozumienia albo wręcz mówi wprost, że lekarze domagają się kolejnych przywilejów, dalszych podwyżek, dłuższych urlopów. Przedstawiciele innych zawodów czy pracodawcy reagują wręcz alergicznie, gdy słyszą o wpisaniu do ustawy trzech średnich krajowych dla specjalisty.
Nie mamy wątpliwości, że zaprezentowanie na posiedzeniu Zespołu Trójstronnego projektu ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, przygotowanego przez ministerialny zespół, miało zdeprecjonować nas w oczach innych organizacji – i pracowników, i pracodawców. Sama forma zrecenzowania kilkumiesięcznej pracy przedstawicieli organizacji lekarskich i ekspertów – bo nie jest prawdą, że był to zespół rezydentów – przez opatrzenie zapisów emotikonami, jest nieakceptowalna.
A jeśli chodzi o postulat płacowy – minister przedstawia to w taki sposób, jakby rezydenci nagle zaczęli formułować żądania, o których nikt nigdy nie słyszał. A przecież doskonale wiemy, że średnia krajowa dla stażysty, dwie średnie dla lekarza bez specjalizacji, a trzy – dla specjalisty to postulat, który OZZL zgłasza od ćwierć wieku. A samorząd lekarski, w formie uchwał zjazdów krajowych, niewiele krócej.
Jednak tym razem naprawdę nie chodzi o wynagrodzenia. Walczymy o nakłady na ochronę zdrowia i o tym chcemy rozmawiać z ministrem. Minister zdrowia zachowuje się zaś tak, jakbyśmy byli jego przeciwnikami, których należy ośmieszyć, upokorzyć. Nad którymi trzeba uzyskać przewagę.
Podczas poprzedniej manifestacji, organizowanej przez rezydentów, na mównicy stanął ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Jak będzie 1 czerwca?
Złożyłem zaproszenie dla ministra Łukasza Szumowskiego na ręce jego zastępcy, Janusza Cieszyńskiego. Czy skorzystają z możliwości wyjaśnienia nam, czego dokładnie nie rozumiemy? Zobaczymy.
Rozmawiała Małgorzata Solecka