×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Ochrona zdrowia - czego boją się Polacy?

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Polacy nie chcą dopłat do leczenia, dobrowolnych ubezpieczeń, podwyżek dla lekarzy i likwidacji szpitali, nawet jeśli miałaby dzięki temu zwiększyć się dostępność do specjalistów – wynika (podobno) z sondażu, jaki we wtorek opublikował „Dziennik Gazeta Prawna”.


Fot. ambermb / Pixabay

Podobno, bo to co na pewno wynika z sondażu, to potwierdzenie bezsensowności odwoływania się do tzw. opinii publicznej w kwestiach zarządzania systemem. Wymagających realnej wiedzy, a nie poglądów, bazujących w dużym stopniu na obawach, wręcz uprzedzeniach.

To nie jest zarzut wobec społeczeństwa. Ani tym bardziej pogarda. Opinia publiczna, by reagować racjonalnie, potrzebuje konsensusu liderów i wieloletniego doświadczenia, że jakieś rozwiązanie po prostu działa. Przekonania o przewadze zalet nad wadami. W obszarze ochrony zdrowia społeczeństwo obserwuje chaos i wieczną wojnę między politykami, reformy „od ściany do ściany”, suto okraszone porcją straszenia – a to zamykaniem szpitali, a to budowaniem systemu ochrony zdrowia kilku prędkości, z uprzywilejowanym dostępem zamożnych, a to nie do końca określoną, ale zawsze budzącą grozę „prywatyzacją”. Brak konsekwencji w podejmowanych zmianach i zalew propagandy zrobiły, jak widać, swoje. Polacy źle oceniają system ochrony zdrowia, ale jeszcze bardziej boją się zmian. Zmian, których nie rozumieją (bo nieustannie słyszą sprzeczne komunikaty). Zmian, którymi są straszeni.

Dlatego od początku było wiadomo, że narodowa debata „Wspólnie dla zdrowia”, której deklarowanym celem miało być trafienie z dyskusją na temat koniecznych zmian w systemie, nie miała sensu. Akademickie, w dużym stopniu, dyskusje, zrozumiałe dla wąskiego grona ekspertów, w żaden sposób nie rezonowały w opinii publicznej, a zainteresowanie mediów, nawet branżowych, było – oględnie mówiąc – umiarkowane.

Wyniki sondażu są tylko tego potwierdzeniem.

Nie będzie to jednak przyczynkiem do refleksji dla polityków, co trzeba zrobić, by wypracować poparcie opinii publicznej dla koniecznych – w przypadku łóżek szpitalnych nie ma co do tego żadnych wątpliwości – zmian. Można się spierać, czy dopłaty do wizyty u lekarza i badań to dobry pomysł, czy nie, ale akurat w sprawie redukcji liczby łóżek ostrych (jako procesu, nie jednorazowego aktu), przy jednoczesnej – szybkiej, bo to już naprawdę ostatni dzwonek – budowie systemu opieki długoterminowej, nie ma żadnych wątpliwości. To po prostu trzeba zrobić. Choćby w formie pilotażu. Tylko w ten sposób można pokazać plusy wybranego rozwiązania i ewentualnie skorygować założenia, by po wdrożeniu zmniejszyć skalę niepożądanych skutków.

Najpierw jednak muszą w to uwierzyć sami decydenci. Ci, od których – w dużym stopniu – zależy głos opinii publicznej. Nie tyle prezes NFZ, bo akurat on dobrze wie, w jakim kierunku powinien się zmieniać system, byśmy w perspektywie kilku lat uniknęli katastrofy, co minister zdrowia, premier, prezes partii rządzącej i jej politycy. I, w niemniejszym stopniu, opozycja. I czwarta władza, czyli media.

Z niewielkiego lub wręcz żadnego poparcia dla eksperckich pomysłów (gros z nich znajdzie się przecież w rekomendacjach z debaty „Wspólnie dla zdrowia”) politycy wyciągną jednak najprawdopodobniej zgoła inne wnioski. I uczynią z wyników sondażu wygodne alibi do tego, by zmian nie dokonywać. Minister zdrowia Łukasz Szumowski antycypował to zresztą, mówiąc podczas podsumowania dwunastomiesięcznej dyskusji o zmianach w systemie, że Polacy „nie chcą rewolucji” (przy czym rewolucyjnych zmian nikt tak naprawdę nie proponował).

Ciekawe, czy z równą atencją podejdą więc decydenci do faktu, że sześciu na dziesięciu Polaków chce przeznaczania większych środków z budżetu państwa na ochronę zdrowia. Czyli domaga się realizacji obietnic, złożonych dwa lata temu, gdy zaczynały się prace nad projektem ustawy 6 proc. PKB na zdrowie. Politycy obiecywali wówczas wielomiliardowe dotacje z budżetu do Narodowego Funduszu Zdrowia. Tych dotacji do tej pory nie ma i w najbliższej przyszłości – w przyszłym roku – nie będzie, czego potwierdzenie uzyskał prezes NFZ na piśmie, otrzymując odpowiedź Ministerstwa Zdrowia, że w 2020 roku budżet państwa planuje dotację do budżetu NFZ w wysokości ZERO złotych, a w 2021 roku, po porozumieniu z ministrem finansów dotacja może wyniesie 7 miliardów złotych. Może, bo jej wysokość i tak ostatecznie będzie zależeć od wielkości wolumenu składki zdrowotnej.

W tej chwili nikt nie wie, czy w ogóle, a jeśli tak to kiedy i ile budżet państwa będzie dokładał do finansów ochrony zdrowia. I nie przysłoni tego wyliczanie, ile miliardów więcej pieniędzy publicznych na zdrowie wydajemy. Bo te miliardy do NFZ trafiłyby również wtedy, gdyby żadnej ustawy 6 proc. PKB na zdrowie nie było.

11.07.2019
Zobacz także
  • Po zdrowie za granicę
  • Zdrowie - rzeczywistości równoległe
  • Polacy żyją w internecie. Jedna trzecia sądzi, że e-zdrowie to priorytet
  • Komisja Europejska wątpi w 6% PKB na zdrowie
  • Walczymy o nakłady na zdrowie
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta