×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Żądania medyków nie są z Marsa

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Medycy, wbrew temu, co można usłyszeć i zobaczyć w publicznej telewizji, nie żądają 100 mld zł na wyższe wynagrodzenia. Głośno mówią rzeczy oczywiste, pod którymi – również od lat – eksperci również się podpisują. Jakość w ochronie zdrowia musi kosztować, a polski system ochrony zdrowia jest obarczony liczonym w dziesiątkach miliardów złotych deficytem, który jest uzupełniany, tuszowany skrajnie rabunkowym stylem wykorzystywania kapitału ludzkiego.


Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Minister zdrowia twierdzi, że spełnienie postulatów, zgłoszonych przez środowiska medyczne, kosztowałoby rocznie 105 mld zł. Trudno powiedzieć, na ile te szacunki są precyzyjne – Ministerstwo Zdrowia nie ma dużej wprawy w liczeniu kosztów wprowadzanych przez siebie zmian, na co dowodów dostarczają oceny skutków regulacji dołączane do projektów ustaw i rozporządzeń, w których fundamentalne zmiany mają być wprowadzane przy zerowych kosztach, ale przyjmijmy – roboczo – że rzeczywiście chodzi o ponad 100 mld zł. Kwota wydaje się szokująca. To przecież niemal 100 proc. tego, co Polska wydaje ze środków publicznych na ochronę zdrowia w tym momencie!

Żądania wydają się rzeczywiście nierealne. I za takie trzeba byłoby je uznać, gdyby zostały zgłoszone w ubiegłym tygodniu. Gdyby wcześniej politycy o nich nie słyszeli, gdyby o nich – całymi latami – nie powtarzano. A przecież tak nie jest. O tym, że publiczne wydatki na ochronę zdrowia muszą wzrosnąć do minimum 6 proc. PKB, mówił w latach 2006-2007 prof. Zbigniew Religa, minister zdrowia w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Mówił nie o perspektywie dwóch dekad, warto pamiętać. Tego – a nawet nieco więcej – żądali medycy w 2007 roku. Potem – w latach 2016-2017. „6,8 proc. PKB na zdrowie! Teraz!” – to hasło Porozumienia Rezydentów niosło się bardzo długo, aż zostało politycznie „urealnione” i wpisane do ustawy. Tyle że obiecane w 2025 roku (potem w 2024 roku) 6 proc. PKB na zdrowie miało być faktycznym 5,5 proc. (metodologia N-2).

Według ostatnich danych GUS publiczne wydatki na zdrowie w 2020 roku przekroczyły 5 proc. realnego (bieżącego) PKB – ale tylko dlatego, że doliczono do nich wydatki zdrowotne związane z walką z COVID-19, przekazane z budżetu państwa do NFZ. Bez nich mówimy ciągle o poziomie 4,7-4,8 proc. Ba! Według danych OECD publiczne wydatki na zdrowie osiągnęły w Polsce w 2019 roku 4,3 proc. To poziom, na którym jesteśmy od dwóch dekad. Mimo nominalnego wzrostu środków w NFZ wydatki na zdrowie względem PKB albo się nie zmieniają, albo falują w przedziale 4,3-4,9 proc. PKB.

Pięć lat temu, podczas prac nad ustawą 6 proc. PKB na zdrowie, ówczesny minister zdrowia Konstanty Radziwiłł twierdził, że w systemie ochrony zdrowia deficyt w skali roku wynosi 30-35 mld zł. Ta kwota nie odnosiła się bynajmniej do „nierealnych” żądań płacowych, ale do zapewnienia dostępności do świadczeń na możliwym do zaakceptowania poziomie. 35 mld zł pięć lat temu to minimum 40 mld zł dziś. I te szacunki pokrywają się, w sumie, z postulatem „6,8 proc. PKB na zdrowie! Teraz!”. Gdyby Polska przeznaczyła w 2020 roku 6,8 proc. bieżącego PKB na ochronę zdrowia, NFZ dysponowałby kwotą ponad 155 mld zł.

A przecież 6,8 proc. to miało być minimum. Postulowany poziom wydatków publicznych na ochronę zdrowia miał rosnąć – w perspektywie dekady, ale liczonej od 2018 roku – do 9 procent. Dziś powinniśmy więc mówić nie o 6,8 proc. a – zapewne o jeden punkt procentowy wyższej. 7,8 proc. PKB z 2020 roku to już niemal 172 mld zł. Kwota 105 mld zł, o której mówi – ze zgrozą, że komuś mogą przyjść do głowy tak nierealne żądania – staje się powoli mniej abstrakcyjna.

Można powiedzieć, że 6,8 proc. PKB – realnego PKB – to bardzo dużo. Że 9 proc. wydają w Europie nieliczni (najwięcej – Niemcy, 9,9 proc.). Że już powyżej 7 proc. nakładów publicznych to „klub bogaczy”, w którym ostatnie miejsca zajmują Finlandia i Islandia, a 7,8 proc. na zdrowie wydaje zamożna Austria i bardzo bogata Szwajcaria. Jednak jest ogromna różnica między polskim 4,3 proc. a czeskim 6,5 proc., trudno zaprzeczyć. Trudno również zaprzeczyć, że niemal 6 proc. PKB na zdrowie wydaje Portugalia, którą niedawno przeskoczyliśmy w kluczowym wskaźniku PKB per capita ppp. Mamy większy potencjał gospodarczy, rozwijamy się w tempie, jakim większość krajów europejskich może nam tylko pozazdrościć. Tylko ochrona zdrowia ciągle jest priorytetem wagi piórkowej, jeśli w ogóle takim jest.

Medycy, wbrew temu, co można usłyszeć i zobaczyć w publicznej telewizji, nie żądają 100 mld zł na wyższe wynagrodzenia. Głośno mówią rzeczy oczywiste, pod którym – również od lat – eksperci również się podpisują. Jakość w ochronie zdrowia musi kosztować, a polski system ochrony zdrowia jest obarczony liczonym w dziesiątkach miliardów złotych deficytem, który jest uzupełniany, tuszowany skrajnie rabunkowym stylem wykorzystywania kapitału ludzkiego.

Ministrowi zdrowia zaś w tej sytuacji wystarcza wyobraźni na zaoferowanie nieco ponad miliarda złotych – te pieniądze mają „zatkać dziury” w kasach szpitali, poradni AOS i stacjach pogotowia ratunkowego. Jakie w tej sytuacji może być pole do dialogu?

Postulaty skonkretyzowane na żądanie ministra zdrowia:
• natychmiastowa zmiana ustawy o zmianie ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych oraz niektórych innych ustaw (chodzi o spełnienie postulatów zgłaszanych podczas czerwcowych prac nad ustawą, odrzuconych przez PiS)
• realny wzrost wycen świadczeń medycznych oraz ryczałtów o 30 proc. oraz dobokaretki w systemie Państwowe Ratownictwo Medyczne o 80 proc. od 1 października 2021 oraz zobowiązanie AOTMiT do przeprowadzenia ponownej wyceny wszystkich świadczeń do 30 listopada 2022 roku
• zatrudnienie dodatkowych pracowników obsługi administracyjnej i personelu pomocniczego (sekretarki medyczne, rejestratorki, opiekunowie medyczni) oraz wprowadzenie norm zatrudnienia uzależnionych od liczby pacjentów
• zapewnienie zawodom medycznym statusu funkcjonariusza publicznego i stworzenie systemu ochrony pracowników przed agresją słowną i fizyczną pacjentów
• stworzenie na warunkach chroniących medyków i pacjentów odpowiedniego systemu rejestrowania zdarzeń medycznych niepożądanych (no fault)
• rezygnacja stworzenia nowych zawodów medycznym przy jednoczesnym efektywniejszym wykorzystaniu obecnych zawodów medycznych poprzez stworzenie im możliwości kształcenia podyplomowego i specjalizacyjnego rozszerzających ich kompetencje
• wprowadzenie urlopów zdrowotnych po 15 latach pracy zawodowej
• uchwalenie ustaw o medycynie laboratoryjnej, zawodzie ratownika medycznego i innych zawodach medycznych.

13.09.2021
Zobacz także
  • Medycy: protest przesądzony, rozmowy możliwe
  • "Wyleczcie albo dobijcie!"
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta