×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu

Małgorzata Solecka
Kurier MP

W ciągu jedenastu dni wojny Ukrainę opuściło ponad milion osób – lwia część, już niemal milion, przez granicę z Polską. Rząd szlifuje, cytując rzecznika rządu, specjalną ustawę, która ma uregulować podstawowe kwestie socjalne i ekonomiczne pobytu setek tysięcy, być może nawet kilku milionów, osób w naszym kraju, ale problemy do rozwiązania są tu i teraz. Na przykład kwestia szczepień dzieci i młodzieży.


Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl

Pandemia COVID-19 się nie skończyła. W piątek 4 marca minęły dwa lata od ogłoszenia w Polsce pierwszego przypadku zakażenia SARS-CoV-2. W tym dniu ukazał się setny odcinek „Barometru epidemii”. Zakładaliśmy, że cykl będzie kontynuowany, ale 24 lutego świat stanął, stanęła też Polska, przed kolejnym wyzwaniem, które bardzo mocno dotknie też system ochrony zdrowia w naszym kraju. Nadal trzymając rękę na pulsie zagrożenia epidemicznego związanego z SARS-CoV-2, będziemy też sygnalizować kluczowe zagadnienia związane z wojną w Ukrainie, pod kątem funkcjonowania systemu ochrony zdrowia. Pierwsze wyzwanie się nie kończy, rozmiarów drugiego chyba nikt nie jest w stanie oszacować.

Największy sukces. Karnawał solidarności. Prezydent Ukrainy mówi, że granica między Polską a Ukrainą praktycznie nie istnieje, mając na myśli wsparcie, jakiego Polska udziela jego rodakom. Co ważniejsze, zniknęły granice między Polakami a Ukraińcami i – przynajmniej czasowo – między Polakami. Wojna nie unieważniła sporów politycznych, w tym tych fundamentalnych – o praworządność, o kształt państwa. Sprawiła jednak, że wznieśliśmy się, przynajmniej duża część społeczeństwa i duża część polityków, ponad nie, przekonując się (który to już raz na przestrzeni ostatnich dekad), że tylko solidarność daje siłę.

Ta solidarność smakuje słodko-gorzko. Słodko, bo zryw społeczny i gotowość do udzielania wsparcia nie słabną, choć jest oczywistością, że ta dobra energia musi zostać skanalizownana i usystematyzowana, bo kryzys uchodźczy dopiero się rozpoczyna. Gorzko, bo inaczej niż w 2015 roku to Polska przyjmuje na siebie największe jego uderzenie. I inaczej niż w 2015 roku polscy decydenci głośno przypominają Unii Europejskiej i światu o konieczności okazania solidarności i odciążenia naszego kraju, a przynajmniej – udzielenia nam wsparcia. Gorzko, bo choć deklaracja USA wsparcia Polski niemal 3 mld dolarów na pomoc uchodźcom jest cenna, ostatnie, czego chcemy – przynajmniej od krajów UE – to stanowisko, że „najlepiej pomagać na miejscu”. Liczymy na zaangażowanie w relokację uchodźców, których ani liczby, ani czasu pozostawania na uchodźctwie nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Ta gorycz może okazać się lekarstwem: europejska solidarność, której (trzeba wierzyć w to głęboko) doświadczymy, nie pozwoli (to znów kwestia wiary) w przyszłości tak łatwo poddawać w wątpliwość sensu polskiej obecności w Unii Europejskiej. Ba, nie tylko sensu obecności, ale również sensu wzmacniania Unii Europejskiej w kierunku ograniczonej co do zakresu, ale głębokiej, federalizacji.

Jednym z głównych nurtów wsparcia dla uchodźców, ale też dla walczących o swój kraj Ukraińców, jest pomoc medyczna – w postaci zbiórek sprzętu medycznego i leków dla szpitali, przygotowywania oddziałów i łóżek dla pacjentów ewakuowanych z Ukrainy, deklaracji bezpłatnego udzielania pomocy medycznej uchodźcom, wolontariatu medycznego w punktach recepcyjnych na granicy i wewnątrz kraju, uruchamiania szpitali polowych, zakupu karetek dla ukraińskich miast. I tak dalej, i tak dalej – trudno wymienić wszystkie formy.

Największy znak zapytania. Jakość przepisów. Wbrew zapowiedziom w minionym tygodniu w Sejmie nie pojawił się projekt specustawy o pomocy dla uchodźców, który ma zawierać wszystkie regulacje, w tym „komponent medyczny” zapowiadany przez resort zdrowia. Wszystko wskazuje, że projektem posłowie zajmą się na rozpoczynającym się we wtorek posiedzeniu i być może Sejm nie tylko zacznie prace, ale też projekt uchwali. Doświadczenia w zakresie jakości legislacji ze specustawami kierowanymi przez rząd w pierwszych miesiącach pandemii są na tyle złe, że trudno nie podzielać obaw i o kształt tego projektu, który – jak zapewniał w czwartek rzecznik rządu – jest obecnie szlifowany. W mniejszej lub większej tajemnicy, gdyż zapoznać się z nim miała okazję stosunkowo wąska grupa osób.

To, co wiadomo dziś – uchodźcy wojenni (ale nie tylko obywatele Ukrainy, prawdopodobnie również osoby, które miały tam przyznane prawo stałego pobytu, a więc na przykład zagraniczni studenci, którzy z punktu widzenia prawa międzynarodowego nie są uchodźcami, bo mogą i powinni wrócić do swoich krajów tak szybko, jak to możliwe) otrzymają niemal pełny dostęp do systemu opieki zdrowotnej na takich zasadach, jak osoby objęte w Polsce ubezpieczeniem zdrowotnym. Za udzielone świadczenia zapłaci NFZ, ale ostatecznie uzyska refundację wydatków z budżetu państwa.

Wiadomo, że lekarze i pielęgniarki z Ukrainy, którzy uzyskali w Polsce ograniczone PWZ w placówkach covidowych, będą mieć możliwość wykonywania pracy w każdej placówce posiadającej kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Na uproszczoną procedurę będą mogli liczyć również ci, którzy przyjechali i przyjadą do Polski po ataku Rosji na Ukrainę, o ile spełnią warunki formalne (niezbędne do złożenia wniosku dokumenty). To, wydaje się, wierzchołek góry lodowej wyzwań, jakie staną przed placówkami ochrony zdrowia, w związku z napływem uchodźców, ze względu na to, że w tej grupie dominują najczęściej korzystający z opieki medycznej – dzieci, kobiety i osoby starsze. Aby dostęp do opieki zdrowotnej nie pozostał papierową deklaracją, niezbędne są dobrze zaprojektowane i jednocześnie realizowalne przepisy, zarówno te dotyczące uprawnień, jak i te dotyczące wsparcia systemu ochrony zdrowia.

Największe wyzwanie. Wydolność systemu. To, czego system może nie przetrwać (czytaj – mogą wystąpić w nim napięcia, których skutki będą katastrofalne dla wszystkich interesariuszy), to przepisy nieprecyzyjne, niejasne (czyli takie, do jakich zdążyliśmy się przyzwyczaić), dające duże pole do interpretacji. I takie, które będą w tym kryzysowym czasie wprowadzać dodatkowe, nieoptymalne i nieprzemyślane zmiany. Niewątpliwie część zapowiadanych zmian systemowych trzeba kontynuować, ale niektóre powinny zostać odłożone (lub przynajmniej jeszcze raz dobrze przemyślane).

Przykład? Pierwszy z brzegu. Na przełomie roku minister zdrowia zapowiadając zmiany w szpitalach pediatrycznych mówił o konieczności (czy perspektywie) wygaszania części takich oddziałów, znajdujących się zwłaszcza w szpitalach pierwszego i drugiego stopnia zabezpieczenia, ze względu na zmiany demograficzne, jakie zaszły czy zachodzą w Polsce – na rzecz rozwijania oddziałów przeznaczonych dla osób starszych. W Polsce w najbliższych miesiącach, nie wiadomo na jak długo, może pojawić się nawet kilkaset tysięcy dzieci, być może nawet milion. Dzieci będących w gorszej kondycji zdrowotnej niż ich rówieśnicy i potencjalnie przynajmniej mogących wymagać leczenia czy pogłębionej diagnostyki. I choć rzeczywiście istnienie części oddziałów pediatrycznych nie ma ekonomicznego sensu, w najbliższym czasie może mieć sens humanitarny i socjalny. Mówiąc wprost, nie wiedząc, jak długo będziemy przechodzić przez kryzys uchodźczy, jakim (i jak dużym) obciążeniom będzie poddawany system, nie można, projektując zmiany w nim, podejmować decyzji abstrahując od bieżącej sytuacji, która jest diametralnie inna niż przed 24 lutego 2022 roku.

Największy problem. Relokacja. Prezydenci największych miast zwracają uwagę, że zdecydowana większość uchodźców wojennych wybiera właśnie wielkie aglomeracje (szczególnie Warszawę), tymczasem w mniejszych miastach i miejscowościach jest ogromna gotowość do ich przyjęcia. Indywidualne decyzje łatwo zrozumieć, wielkie miasta kojarzą się z lepszym dostępem przede wszystkim do rynku pracy. Jednak patrząc systemowo to pułapka i dla samych obywateli Ukrainy, i dla całego systemu wsparcia. Również dla systemu ochrony zdrowia, bo co prawda to w wielkich miastach skumulowana jest największa liczba placówek ochrony zdrowia i specjalistów, jednak patrząc na strukturę demograficzną uchodźców podaż usług medycznych w systemie publicznym może być daleko niewystarczająca względem potrzeb (i polskich, i ukraińskich pacjentów). Samorządy lokalne w porozumieniu z wojewodami powinny pracować nad takim planem relokacji uchodźców, który uwzględni konieczność zachowania maksymalnej możliwej równowagi w dostępie do usług publicznych, w tym opieki zdrowotnej.

07.03.2022
Zobacz także
  • Mamy zalew pozytywnych emocji, ale...
  • Pomoc medyczna dla uchodźców z Ukrainy
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta