×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (3)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Liczba nowych przypadków SARS-CoV-2 w Europie zwiększyła się w ostatnim tygodniu o 4 proc. Stabilizacja? Wręcz przeciwnie, jeśli spojrzeć na Włochy (43 proc.), Francję (36 proc.) czy nawet Niemcy (20 proc.). W Polsce spadek (-4 proc.), ale niska intensywność testowania każe postawić pytanie, czy aby na pewno spadki jeszcze trwają. Nie badamy, więc nie wiemy.


Fot. Piotr Skórnicki/ Agencja Wyborcza.pl

Największy błąd. Znoszenie obostrzeń. W skali świata widać odbicie piątej fali – tak, jakby Omikron i jego subwariant ostrzegały, że jeszcze z nami nie skończyły. To nie powinna być żadna niespodzianka: od momentu zidentyfikowania Omikronu było jasne, że stosunkowo łatwo przełamuje on – jeśli chodzi o zakażenia – naturalną odporność po przechorowaniu, radzi sobie również z odpornością po szczepieniu, nawet po trzech dawkach. Oczywiście, przebieg może być bardzo łagodny, wręcz bezobjawowy… może, ale nie musi. – Kto przechorował zakażenie w styczniu, w kwietniu może znów się zakazić Ominkronem – przestrzegają eksperci. Nie musimy wierzyć im na słowo – krzywe zakażeń w takich krajach jak Wielka Brytania, Dania, Włochy, Francja czy Niemcy pokazują fakty.

– Pora zacząć normalnie żyć – twierdzą politycy (nie tylko w Polsce, przyznajmy). W tej obietnicy kryje się pułapka, bo ceną za normalność – która oznaczać ma zniesienie wszystkich reguł sanitarnych – jest to, że niektórzy to życie stracą. Czy naprawdę utrzymanie obowiązku zasłaniania nosa i ust w zamkniętych przestrzeniach publicznych jest zbyt wysoką ceną za setki, tysiące ludzkich istnień? Czy wprowadzenie choćby częściowego obowiązku szczepień (na przykład dla osób z grup ryzyka) to za wysoka cena aby ocalić ich życie lub życie w stosunkowo dobrym zdrowiu, bo ciężki przebieg COVID-19 łatwo przekłada się na utratę zdrowia czy sprawności? Nawet jeśli zapomnimy o SARS-CoV-2, on nie zapomni o nas – i właśnie daje nam to do zrozumienia.

Wbrew wszystkiemu, wbrew logice i rozsądkowi, minister zdrowia Adam Niedzielski z dumą ogłosił w ostatnim tygodniu, że zarekomendował premierowi zniesienie praktycznie wszystkich obostrzeń sanitarnych. Z kolei prezes NFZ wygasza finansowanie oddziałów i szpitali covidowych, a eksperci zastanawiają się, czy Fundusz utrzyma, na przykład, finansowanie kosztów testów, jakie szpitale przeprowadzają przed przyjmowaniem pacjentów. Jeśli nie, część szpitali może uznać to za zielone światło do zaprzestania testowania, część będzie starała się pozyskać finansowanie testów z innych źródeł. Może to nie być proste – w obliczu kryzysu uchodźczego.

Co się stanie, jeśli krzywa zakażeń w Polsce również odbije w górę? Ministerstwo Zdrowia przyznaje przecież, że współczynnik R zaczyna rosnąć i zbliża się do wartości 1 – jej przekroczenie będzie oznaczać wzrost liczby zakażonych? Czy znowu ogłosimy, że jednak „trzeba się go bać”? Jaką wartość będzie mieć – i ma – taka komunikacja?

Największe wyzwanie. Bezpieczeństwo zdrowotne. W poznańskich masowych punktach noclegowych w ostatnim tygodniu problemem były liczne zakażenia – rotawirusem. – Rotawirus krąży – mówił mediom dyrektor Wydziału Infrastruktury i Rolnictwa WUW w Poznaniu Tomasz Małyszka. Tylko w Arenie zanotowano kilkanaście zachorowań, głównie u dzieci, kilkoro skierowano do szpitala, ale wystarczyła pomoc doraźna. Nie tylko rotawirusy krążą, robi to również SARS-CoV-2 (oraz inne). Skoro decydenci dysponują taką wiedzą, tym bardziej zasadne wydaje się pytanie: dlaczego ciągle nie ma systemowego rozwiązania, jakim byłoby powszechne testowanie korzystających z punktów noclegowych?

Kolejna kwestia – szczepienia. Program szczepień w Polsce, zarówno wśród populacji polskiej, jak i ukraińskich gości – stoi, a w zasadzie leży. Analiza danych portalu Ourworldindata.org jest więcej niż przygnębiająca: co z nami jest nie tak, skoro przynajmniej jedną dawkę szczepionki otrzymało w skali świata 64 proc. ludności, a w Polsce – niespełna 60 proc.? Co z nami – z naszym państwem – jest nie tak, skoro szczepienia rozpoczęło 76 proc. mieszkańców Bangladeszu i niemal 70 proc. mieszkańców Indii, a wyniki lepsze niż Polska notuje kilka afrykańskich krajów: Botswana, Maroko, Algieria i maleńka Rwanda?

Ogłaszanie rzekomego końca pandemii nie pomaga, bo po co się szczepić, skoro znów „nie trzeba się go bać”? W najbliższych dniach Ministerstwo Zdrowia będzie prezentować w Sejmie szczegółową informację o poziomie zaszczepienia seniorów przeciw COVID-19 – może wtedy opinia publiczna dowie się, jak bardzo dziurawa jest ochrona przed ciągle dużym zagrożeniem pandemicznym, jak bardzo przedwcześnie chodzi decydentom po głowie pomysł niezajmowania się tematem, w nadziei, że tym samym zniknie on z pola widzenia.

Bezpieczeństwo zdrowotne to również inne niż COVID-19 choroby zakaźne. Trwa ping-pong między resortem zdrowia a lekarzami POZ w kluczowej sprawie szczepień dzieci i młodzieży z Ukrainy. Komunikaty, jakie wydają MZ i NFZ, nie są – delikatnie rzecz ujmując – jednoznaczne. Lekarze twierdzą, że przy obowiązującym modelu opieki medycznej nad uchodźcami nie są w stanie szczepień prowadzić. Są powody, by przypuszczać, że to właśnie oni, a nie urzędnicy, mają rację. Dlaczego? Merytoryczna wartość komunikatów wydaje się przypominać zapewnienia, że rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie obowiązku szczepień pracowników ochrony zdrowia da się zrealizować.

Największy problem. Organizacja i komunikacja. Kryzys uchodźczy rodzi chaos. Przepisy powinny ten chaos porządkować, okiełznywać, kanalizować energię społeczną. Nadawać sens działaniom i rozwiązywać problemy. Potrzebujemy po pierwsze dobrego prawa, po drugie – narzędzi dotarcia z informacją do wszystkich zainteresowanych.

Media opisują kolejne oddolne inicjatywy pracowników medycznych – lekarzy, pielęgniarek, ratowników – którzy w ramach wolontariatu dyżurują w punktach pomocy medycznej dla uchodźców. By, jak mówią, tych, którzy ocaleli spod bomb, nie zabiła niewyrównana cukrzyca. W ten sposób nie da się jednak funkcjonować miesiącami – a to i tak nie wydaje się właściwy horyzont czasowy rozwiązania problemu. Tak się funkcjonować nie da, system oparty na pospolitym ruszeniu i dobrej woli nie może działać w nieskończoność.

Lekarze dopytują o szczepienia dzieci i młodzieży i o zasady refundacji leków. Nie chcą ryzykować tym, co jest wpisane w ustawę refundacyjną – czyli obarczeniem ich kosztami niezasadnego, zdaniem urzędników (to zdanie może być znane za kilka lat), przyznania uchodźcom refundacji. Nie wydaje się, by to był właściwy moment na nowelizację ustawy refundacyjnej (ale z drugiej strony, kiedy ten moment nadejdzie, skoro uproszczenie zasad refundacji pozostaje jednym z żądań środowiska lekarskiego już od wielu, wielu lat?). Może więc, wzorem służb skarbowych, pora na wiążące interpretacje, dokonywane przez urzędników NFZ? Może pora, by lekarze domagali się na piśmie odpowiedzi od urzędników, czy w określonych sytuacjach refundacja – i na jakim poziomie – uchodźcom (a także obywatelom polskim, skoro słyszymy o równym traktowaniu) się należy, czy też nie? Dla opinii publicznej taka informacja też byłaby cenna, zwłaszcza że z ostatnich decyzji Narodowego Funduszu Zdrowia w sprawie nowelizacji planu finansowego wynika, że refundacja leków będzie obszarem poszukiwania systemowych oszczędności.

21.03.2022
Zobacz także
  • Studium kryzysu (2)
  • Studium kryzysu
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta