×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (2)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Pandemia COVID-19 jeszcze się nie skończyła – szkoda, że coraz częściej traktujemy tę oczywistość jak bon mot, bez wyciągania wniosków czy należytej uwagi. A jest na co zwracać uwagę, bo trendy nowych przypadków w Europie dają do myślenia. 12 marca odnotowano 9 proc. więcej przypadków niż tydzień wcześniej. W Wielkiej Brytanii – 43 proc., w Niderlandach – 60 proc., a w Niemczech – 21 proc. W Polsce zakażeń ubyło (6 proc. mniej), ale to przede wszystkim rezultat strategii nietestowania, nic więcej.


Połowa szpitala tymczasowego dla pacjentów z COVID-19 została przeznaczona jako miejsce noclegowe dla uchodźców z Ukrainy, Poznań 11 marca 2022 r. Fot. Piotr Skórnicki/ Agencja Wyborcza.pl

Największa porażka. Zgony. Równo dwa lata po odnotowaniu pierwszego zgonu z powodu COVID-19 w Polsce (12 marca 2020 roku) Polska dołączyła do grona kilkunastu państw, w których wskaźnik zgonów z powodu COVID-19 wynosi ponad 3 tysiące na milion mieszkańców. Liczba zgonów covidowych na świecie przekroczyła 6 milionów, a eksperci coraz częściej podkreślają, że skupianie się na tej liczbie zaburza nasze postrzeganie rozmiarów pandemii – powinniśmy uwzględniać raczej zgony nadmiarowe, bo niezależnie od tego, czy potwierdzono zakażenie, czy nie, duża część zgonów nadmiarowych była spowodowana przez COVID-19 (Polska jest jednym z krajów, w których duża część zgonów covidowych nie została potwierdzona testem), a pozostałe zgony nadmiarowe również są spowodowane pandemią, bo pogorszyła ona dostęp do profilaktyki, diagnostyki i leczenia, nawet w krajach wysokorozwiniętych.

Jakkolwiek nie patrzeć – Polska znajduje się w ścisłej czołówce pod względem potwierdzonych zgonów z powodu COVID-19 (pierwsze miejsce przypada Peru, wskaźnik ponad 6 tysięcy, drugie – Bułgarii, ponad 5,2 tysiąca). Aktualne statystyki zgonów sytuują Polskę raczej powyżej europejskiej średniej, choć trzeba też zauważyć, że w szeregu krajów śmiertelność jest wyższa niż w Polsce (państwa nadbałtyckie, większość krajów bałkańskich, Węgry, ale też Dania czy Szwecja), w dodatku w ujęciu tygodniowym w Polsce utrzymuje się trend spadkowy (w ostatnim tygodniu to -24 proc.), natomiast część krajów – przede wszystkim te, które już kilka tygodni temu zniosły wszystkie obostrzenia – notuje duże tygodniowe przyrosty – Wielka Brytania 32 proc., Irlandia 43 proc., Dania – 12 proc.

Największe wyzwanie. Bezpieczeństwo epidemiczne. Eksperci zwracają uwagę, że w wielu krajach Starego Kontynentu wyraźnie odwrócił się spadkowy trend liczby zakażeń. W całej Europie w ostatnim tygodniu w porównaniu do poprzedniego zanotowano ich 9 proc. więcej, ale jest wiele krajów, w których wzrosty odnotowano dwucyfrowe – największy w Finlandii, 84 proc., a w Wielkiej Brytanii, mimo bardzo wyraźnie niższej liczby wykonywanych testów (w tej chwili – niespełna 10 w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców dziennie) – 43 proc. Polska cały czas jest w trendzie spadkowym, ale ten spadek wynosi jedynie -6 proc., w dodatku bardzo wyraźnie również spadła liczba osób testowanych.

Sytuację w Polsce komplikuje ogromna skala migracji, wywołana przez atak Rosji na Ukrainę. Do Polski przybyło już ponad 1,5 mln uchodźców, z których duża część przebywa – choćby czasowo – w wielkich skupiskach ludzkich (punkty recepcyjne w halach wystawowych, sportowych, ale też na przykład dworce). Choć Polska zapewnia możliwość bezpłatnego testowania obywatelom Ukrainy, nie ma w tej sprawie systemowych rozwiązań. Odstąpiliśmy, ze względów logistycznych, od obowiązkowego testu przy przekraczaniu granicy, nie ma też obowiązku testowania przed wejściem – choćby – do punktów noclegowych. Wolontariusze sygnalizują dużą liczbę osób z objawami infekcji, przynajmniej co do części z nich można mieć podejrzenie, że to nie efekt przeziębienia podczas trudnej drogi do Polski, ale po prostu – objawowy COVID-19.

Piąta fala w Polsce się nie skończyła, bo średnia dzienna liczba zakażeń w Polsce oscylowała w ubiegłym tygodniu wokół 10 tysięcy. Zanotowaliśmy też w ciągu tygodnia blisko tysiąc zgonów. Eksperci nie spodziewają się ogromnych wzrostów zakażeń w populacji polskiej w najbliższych dniach (przede wszystkim ze względu na naturalnie nabytą odporność w trakcie czwartej i zwłaszcza piątej fali), jednak podkreślają, że duży odsetek nieuodpornionych przez szczepienia osób szczególnie wrażliwych (seniorzy), a także słaba kondycja zdrowotna uchodźców mogą skutkować, ponownie, dużym obciążeniem szpitali (właśnie przygotowujących się do likwidacji oddziałów covidowych) i utrzymywaniem się jeszcze przez kilka tygodni wysokich statystyk zgonów.

Największy błąd. Obietnice bez pokrycia/komunikacja. – Pomoc medyczna dla obywateli Ukrainy uciekających do Polski przed wojną jest dla nas jednym z priorytetów. Nie ucierpi jednak na tym żaden polski pacjent – stwierdził w ostatnim tygodniu w wywiadzie dla jednego z portali medycznych prezes NFZ Filip Nowak, ale takie zapewnienia składają również minister zdrowia oraz jego współpracownicy.

To kardynalny błąd. Za wojnę płacimy wszyscy – i Polacy muszą być przygotowani, że w kolejnych tygodniach, miesiącach – oby tylko miesiącach – będzie się nam żyło (jeszcze) mniej komfortowo niż do tej pory. Zaś decydenci muszą wyważyć, na ile składane przez nich obietnice pełnego dostępu do świadczeń medycznych dla obywateli Ukrainy są w dłuższej perspektywie czasu do utrzymania przy naszych zasobach kadrowych, rozmiarach długu zdrowotnego w polskiej populacji po dwóch latach pandemii i, najogólniej rzecz ujmując, wyczerpania możliwości systemu.

Warto byłoby więc poprawić komunikację dwutorowo: polskiemu społeczeństwu jasno komunikować, że musi się liczyć z czasowym pogorszeniem dostępu do usług publicznych (w tym ochrony zdrowia), uchodźcom z Ukrainy nie obiecywać zaś czegoś, czego najprawdopodobniej nie będziemy mogli im na dłuższą metę zapewnić. Tej komunikacji powinny towarzyszyć decyzje poprawiające możliwości systemu ochrony zdrowia, podejmowane bez antagonizowania środowisk profesjonalistów ochrony zdrowia. Jeśli decydenci pójdą inną ścieżką, wkrótce może nam grozić wybuch społecznej frustracji. Nie osiągniemy też żadnego z celów, jakie sobie postawiło państwo polskie w obliczu kryzysu humanitarnego.

Największy znak zapytania. Relokacja. Konieczny jest pilny plan relokacji uchodźców do innych krajów. W ten weekend ruszyły do Niemiec pierwsze specjalne pociągi z Warszawy, Katowic i Krakowa – i to dobra wiadomość. Znacznie gorsza jest taka, że na przykład wojewoda małopolski skierował do prezydentów i burmistrzów pismo, z którego wynikało, że to oni mają zająć się porozumieniami z miastami (gminami) partnerskimi i innymi swoimi odpowiednikami w innych krajach UE i znaleźć gospodarzy gotowych przyjąć uchodźców. To wręcz nieprawdopodobne, że zaledwie sześć lat po tym, jak polski rząd twierdził, że polityka migracyjna jest wyłączną kompetencją rządu i odmawiał samorządom (m.in. Sopotu i Warszawy) zgody na przyjęcie kilkudziesięciu osieroconych dzieci, przebywających w obozach na południu Europy, teraz nagle próbuje zrzucić odpowiedzialność za budowanie korytarzy dla uchodźców na te same samorządy. Nie, to jest zadanie rządu, w którego realizację samorządy mogą być jedynie zaangażowane.

Dotyczy to zresztą nie tylko relokacji zewnętrznej. Największe miasta – Warszawa, Kraków, Wrocław – już dosłownie się duszą. W samej Warszawie w ciągu 2,5 tygodnia przybyło niemal 300 tysięcy uciekinierów z Ukrainy, co oznacza skokowy wzrost liczby mieszkańców o kilkanaście procent. Nawet jeśli ostatecznie część z tych osób zdecyduje się na dalszą drogę, nie ma wątpliwości – na ich miejsce przybędą kolejne tysiące. To nie samorządy między sobą, a rząd wspólnie z samorządami, na partnerskich zasadach, powinien pilnie przygotować plan relokacji uchodźców w kraju. To również wymaga dobrej komunikacji – przede wszystkim skierowanej do samych zainteresowanych, którzy mogą się na przykład obawiać „ugrzęźnięcia” w mniejszych miejscowościach bez możliwości podjęcia pracy czy zapewnienia opieki dla dzieci. Warto byłoby mieć dla nich gotową ofertę, nie proponować wywiezienia autokarami w nieznane.

Pilnym wyzwaniem pozostaje realizacja planu relokacji pacjentów wymagających specjalistycznego leczenia szpitalnego. Na razie są sygnały, że część pediatrycznych pacjentów onkologicznych już znalazła miejsca w szpitalach Europy Zachodniej – na przykład w Madrycie. Ta relokacja powinna objąć – i powinno się to dziać szybciej – również pacjentów dorosłych, nie tylko w obszarze onkologii.

14.03.2022
Zobacz także
  • Studium kryzysu
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta