×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (48)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Miraż rosnących nakładów na zdrowie pozwala rządzącym snuć opowieści o zbliżaniu się do „dobrego średniego europejskiego poziomu”, podczas gdy Polska osiąga, w porywach, 60 proc. tegoż.


Minister zdrowia Adam Niedzielski. Fot. MZ

  • Lekarz ma prawo do swobodnego głoszenia poglądów. Jednak czy powinien korzystać ze stopni i tytułów, podpierając je?
  • Jak się mają wystąpienia medialne czy składanie podpisów pod listami otwartymi do prowadzenia badań naukowych, a nawet – naukowych dyskursów?
  • Wydaje się, że napięcie między środowiskiem lekarskim a rządem czy też resortem sprawiedliwości będzie narastać
  • Wokół sytuacji w ochronie zdrowia panuje coś w rodzaju zmowy milczenia

Największe wyzwanie. Sądy lekarskie. „Pełne wsparcie prawne” ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości dla lekarza, który kwestionował bezpieczeństwo i skuteczność szczepień przeciwko COVID-19, a którego w grudniu sąd lekarski przy Okręgowej Radzie Lekarskiej w Krakowie pozbawił na rok prawa wykonywania zawodu, między innymi za nazywanie tych szczepień „eksperymentalnymi”, zadeklarował w piątek wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł podczas pierwszego posiedzenia zespołu parlamentarnego ds. funkcjonowania izb lekarskich (wg regulaminu zespół ma się zająć np. analizowaniem przekraczania uprawnień przez przedstawicieli izb lekarskich w zakresie pozbawiania prawa do wykonywania zawodu).

Choć zespół zajmował się przypadkiem konkretnego lekarza, ranga tego, co się wydarzyło, jest znacznie szersza. Z jednej strony wiadomo, że w najbliższych miesiącach sądy lekarskie będą analizować ponad sto spraw, skierowanych do nich jeszcze przez poprzedniego Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, spraw lekarzy, którzy podczas pandemii publicznie stawiali pod znakiem zapytania bezpieczeństwo szczepień przeciwko COVID-19. Można powiedzieć, że zaczęło się realizować to, na co wielu ekspertów z dziedziny zdrowia publicznego zwracało uwagę od lat – samorząd powinien pilnować, by lekarze poruszali się w granicach EBM.

Przeciwników tego „dyscyplinowania” oczywiście nie brakuje. Stałym argumentem jest „wolność słowa” oraz „wolność badań naukowych”. Oczywiście trudno polemizować z faktem, że lekarz, jak każdy obywatel, ma prawo do swobodnego głoszenia poglądów. Można, a nawet trzeba jednak postawić znak zapytania, czy głosząc je, powinien korzystać ze stopni i tytułów, podpierając nimi swoje poglądy, których wolność głoszenia gwarantuje Konstytucja? Trudno dyskutować z faktem, że nauka może się rozwijać, i rozwija się, gdy badaczy nie krępują żadne założenia i ograniczenia. Można, a nawet trzeba, postawić jednak pytanie – jak się mają składanie podpisów pod listami otwartymi czy wystąpienia medialne do prowadzenia badań naukowych, a nawet – naukowych dyskursów?

Różnicę między „poglądami”, wiedzą lekarską a dowodami naukowymi pokazuje dobitnie przykład jednego z leków: gdy wiceminister Marcin Warchoł w grudniu 2020 roku ogłaszał na Twitterze skuteczność amantadyny w leczeniu COVID-19, mieliśmy do czynienia z poglądami. Te same słowa w wydaniu lekarzy, zalecających stosowanie tego leku – bez dowodów naukowych – oznaczały balansowanie na cienkiej linie postępowania zgodnie z wiedzą i etyką lekarską. Po tym, gdy badania naukowe w dwóch różnych ośrodkach, sfinansowane przez Agencję Badań Medycznych, nie potwierdziły skuteczności leku w leczeniu COVID-19 (na żadnym etapie tej choroby), dalsze – ewentualne – zalecanie tego leku przez lekarzy będzie działaniem wykraczającym poza EBM, którego nie chroni konstytucyjne prawo do swobodnego głoszenia poglądów (zresztą warto podkreślić, że owo prawo ma również swoje ograniczenia).

Warto zwrócić też uwagę na szerszy kontekst: gdy lekarze walczą o prawdziwy system no fault, który gwarantowałby im brak odpowiedzialności karnej, gdy nie z ich winy dojdzie do niepożądanych zdarzeń medycznych w procesie leczenia, Ministerstwo Sprawiedliwości blokuje tę ideę, forsując – wspólnie z resortem zdrowia – ustawę „konfident 2.0”, zakładającą co najwyżej nadzwyczajne złagodzenie kary dla osoby zgłaszającej tzw. błąd medyczny. Co najwyżej, bo bez zgody prokuratora takie złagodzenie nie będzie możliwe. Wydaje się, że napięcie między środowiskiem lekarskim a rządem czy też resortem sprawiedliwości będzie narastać – i lekarze muszą mieć tego świadomość.

Największe zaskoczenie/porażka. Debata na temat zdrowia. – Kiedy zdrowie stanie się naprawdę priorytetem państwa, priorytetem rządu? – usłyszał w minionym tygodniu podczas konferencji, w której tytule widniało zresztą słowo „priorytety”, wiceminister zdrowia Piotr Bromber. Pytanie, wydawałoby się jak najbardziej zasadne, zważywszy – choćby – na wnioski płynące z ostatniego raportu OECD i Komisji Europejskiej, w którym Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc, a wręcz ostatnie, jeśli chodzi o wysokość publicznych nakładów na zdrowie, co przełożyło się między innymi na fatalny dla nas bilans pandemii. Pytanie zasadne, a odpowiedź? – Zdrowie już jest priorytetem rządu i nie trzeba tego specjalnie akcentować – stwierdził wiceminister zdrowia. Szokujące? Być może, ale prawdziwy szok to niemal zerowa reakcja licznych uczestników dyskusji. W zasadzie po tym stwierdzeniu równie dobrze można było zamknąć temat, podziękować zebranym i się rozejść.

Niestety, to już nie tylko wrażenie, to pewność: wokół sytuacji w ochronie zdrowia panuje – między decydentami, ekspertami, ale też chyba znaczącą częścią opozycji – coś w rodzaju zmowy milczenia, a w każdym razie milczącej akceptacji status quo. Nikt nie wyraził tego lepiej niż wiceprzewodnicząca Rady Narodowego Funduszu Zdrowia dr Małgorzata Gałązka-Sobotka: – Wolę niedoskonałą ustawę 7 proc. PKB na zdrowie niż jej brak. Wolę niedoskonałą ustawę o jakości niż jej brak.

Można doszukiwać się przyczyn takiego stanowiska, ale znacznie więcej sensu będzie mieć refleksja nad skutkami, na razie na przykładzie „niedoskonałej” ustawy 7 proc. PKB na zdrowie.

Po pierwsze, miraż rosnących nakładów na zdrowie pozwala rządzącym snuć opowieści o zbliżaniu się do „dobrego średniego europejskiego poziomu”, podczas gdy Polska osiąga, w porywach, 60 proc. tegoż. Dane OECD i KE są bardzo jednoznaczne: publiczne nakłady w Polsce w 2020 roku – 4,8 proc. PKB, średnia UE – blisko 9 proc. Pozwala również ta sama ustawa zestawiać ochronę zdrowia z obroną narodową, mimo że w przypadku tej drugiej wydatki liczone są według bieżącego PKB, a nie PKB sprzed dwóch lat. Takiego zestawienia, również bez reakcji ekspertów, dokonał podczas tej samej dyskusji wiceminister Bromber. Byłoby szaleństwem kwestionować wysokość wydatków na obronność (w 2022 roku – 2,4 proc. realnego PKB, czyli połowę wydatków na ochronę zdrowia), ale jeśli wydatki na ten cel stanowią połowę (!) wydatków publicznych na zdrowie, nie tylko „coś”, ale bardzo wiele jest, po prostu, nie tak. Jeśli chodzi o odsetek wydatków na obronność, Polska znajduje się wśród liderów NATO – w 2021 roku zajmowaliśmy trzecie, po Grecji i USA, miejsce. Jakie miejsce zajmujemy wśród krajów UE, jeśli chodzi o publiczne wydatki na zdrowie, wiadomo (ostatnie).

Po drugie, ustawa blokuje publiczną dyskusję nad koniecznością znalezienia sposobu radykalnej i szybkiej poprawy finansowania ochrony zdrowia. Można wręcz powiedzieć, że na lata uczyniła tę debatę rzekomo niepotrzebną i niepożądaną, choć rzeczywistość – widziana inaczej niż przez wartki strumień nominalnych miliardów złotych – wręcz błaga o rzetelne wyliczenia i radykalne decyzje.

Największy brak zaskoczenia. Premiowanie jednego miejsca pracy. „Gdybyśmy mieli blachę, zrobilibyśmy konserwy, którymi zalalibyśmy całą Europę, ale nie mamy mięsa” – miał mówić w latach dawno minionych jeden z komunistycznych dygnitarzy. Ten cytat dobrze oddaje klimat rozmów z kierownictwem partii, jakie prowadzi minister zdrowia na temat premiowania lekarzy, którzy zdecydują się na pracę tylko w jednym miejscu, w sektorze publicznym. Eksperci i praktycy zarządzający różnej wielkości placówkami ochrony zdrowia nie mają wątpliwości: rozwiązanie można wprowadzić w wybranych szpitalach i na pewno będzie służyć dobru pacjenta (choć trudno sobie jednocześnie wyobrazić prawną konstrukcję, zabraniającą takiemu lekarzowi przyjmowania w swoim prywatnym gabinecie, swoją drogą – ciekawe, czy resort sprawiedliwości wziąłby w tym przypadku pod lupę naruszenie konstytucyjnych praw obywatela-lekarza). Ale wracając do meritum. Po pierwsze, nie mamy blachy (czyli lekarzy). Po drugie, nie mamy mięsa (czyli, jak mówił sam Adam Niedzielski, wprowadzając takie rozwiązanie, będziemy musieli się liczyć z „realiami budżetowymi”). Pomysł jest więc z kategorii peerelowskich mrzonek o Polsce – potentacie w produkcji konserw.

Największy sukces. WOŚP. Zagra po raz 31., tym razem zbierając pieniądze na zakupy sprzętu potrzebnego do walki z sepsą. Wbrew przetaczającym się cyklicznie, co roku, do znudzenia, dyskusjom o tym, czy jest potrzebna, skoro Narodowy Fundusz Zdrowia wydaje na leczenie grubo ponad 100 mld zł (w tym roku „grubo” będzie oznaczać już ponad 160 mld zł, a zbiórki Orkiestry w ciągu 30 lat przyniosły „tylko” 1,75 mld zł), zbiera pieniądze, kupuje sprzęt i przekazuje go szpitalom, domom pomocy społecznej, hospicjom, placówkom opiekuńczo-leczniczym. Wbrew malkontentom, narzekającym na „akcyjność”, „hałaśliwość”, piętnującym „róbta co chceta” – nie tylko Jerzy Owsiak (choć jego roli nie sposób umniejszać), ale setki tysięcy ludzi dobrej woli, przede wszystkim ludzi młodych, poświęcają swój czas i serce – dla innych. To przecież nie tylko wolontariusze z puszkami, ale wszyscy, którzy na aukcje wystawiają swoje dokonania, czas, możliwości. Można powiedzieć, że dopiero po trzydziestu finałach widać, że choć Orkiestra ciągle dzieli, to zdecydowanie bardziej łączy. A cele, na jakie zwraca uwagę, nie są wzięte „z głowy, czyli z niczego”. Nie ma lepszego potwierdzenia niż piątkowa konferencja w Ministerstwie Zdrowia, gdzie mocno akcentowano wątek konieczności wzmocnienia stacji diagnostycznych przy SOR-ach właśnie pod kątem możliwości stwierdzania przypadków posocznicy.

30.01.2023
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta