×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Tylko co siódmy student medycyny wyklucza emigrację

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Dobra wiadomość? Zdecydowana większość przyszłych lekarzy chce pracować w systemie publicznym. Gorsza – lekarze ciążą ku największym ośrodkom, chętnych do pracy na tzw. prowincji nie ma wielu.


Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl

  • Tylko 13 proc. studentów kierunków lekarskich całkowicie wyklucza wyjazd za granicę
  • Zdecydowana większość tych, którzy emigrację zakładają, zadeklarowała, że zdecyduje się na ten krok albo po stażu, albo po specjalizacji
  • Państwo przez kilka lat ma szansę, tworząc odpowiednie warunki wykonywania zawodu, wpłynąć na młodych lekarzy, by zmienili decyzję i pozostali w Polsce
  • Przyszli lekarze źle oceniają decyzje, jakie podejmują rządzący w kwestii zwiększania liczby miejsc na studiach lekarskich i tworzenia nowych kierunków lekarskich na nieprzygotowanych do tego uczelniach
  • Wśród czynników, które zachęcają do decyzji o emigracji stracił na znaczeniu poziom wynagrodzeń
  • Jeśli emigracja, to przede wszystkim Niemcy, Wielka Brytania, Szwecja, Norwegia. Jeśli praca w Polsce, to szpital kliniczny lub szpital specjalistyczny w mieście wojewódzkim
  • Praca w szpitalach powiatowych daje dużą satysfakcję. Musimy o tym mówić, pokazywać, a nie tylko mówić o wartościach i satysfakcji czerpanej z pracy w klinice – zaznaczył Łukasz Jankowski, prezes NRL

Wyniki najnowszych badań prowadzonych przez naukowców z Ośrodka Badań nad Migracjami oraz Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego zostały zaprezentowane podczas środowego seminarium, któremu towarzyszyła dyskusja nad samym raportem, jak i nad decyzjami, jakie w tej chwili zapadają wokół zawodu lekarza i lekarza dentysty.

Jeśli chodzi o wnioski z raportu, pokazują one olbrzymi potencjał emigracyjny wśród studentów ostatniego, szóstego roku niemal wszystkich uczelni zrzeszonych w KRAUM (która zresztą objęła badanie swoim patronatem). Tylko co siódmy student zdecydowanie wykluczył emigrację. Natomiast zdecydowana większość tych, którzy emigrację nie tylko dopuszczają, ale wręcz zakładają (swoje postawy określali w skali 0–10, absolutnie pewni wyjazdu również nie stanowią dużej grupy), zadeklarowała, że zdecyduje się na ten krok albo po stażu (31 proc.), albo dopiero po specjalizacji (54 proc.). Komentując te wyniki, autorzy badania podkreślali, że jest to szansa dla państwa, dla systemu ochrony zdrowia i dla poszczególnych podmiotów, bo przez kilka lat można, tworząc odpowiednie warunki wykonywania zawodu, wpłynąć na młodych lekarzy, by zmienili decyzję i pozostali w Polsce.

Problem polega na tym, że patrząc na udzielane w badaniu odpowiedzi, w tej chwili trend jest dokładnie odwrotny. Najczęściej podawanym przez studentów powodem, dla którego myślą o emigracji jest „sytuacja społeczno-polityczna”, w tym hejt generowany przez polityków wobec lekarzy, ale również atmosfera między pacjentami a lekarzami, a także – na kolejnym miejscu – atmosfera w zespołach, w tym brak szacunku ze strony starszych lekarzy wobec tych, którzy dopiero wchodzą do zawodu. Również ograniczenia, jakie przepisy nakładają na lekarzy – na przykład penalizujące terminację ciąży – zachęcają do wybrania innego kraju jako miejsca wykonywania zawodu. To jednak nie wszystko. Przyszli lekarze źle oceniają decyzje, jakie podejmują rządzący odnośnie do zwiększania liczby miejsc na studiach lekarskich i tworzenia nowych kierunków lekarskich na przypadkowych, nieprzygotowanych do tego uczelniach (lwia część studentów uważa, że wpłynie to negatywnie na jakość świadczeń zdrowotnych, nie poprawi zaś dostępności lekarzy) czy otwarcie rynku pracy dla lekarzy spoza Unii Europejskiej – tu za największy problem uważają barierę językową.

Dr hab. Maciej Duszczyk, komentując wyniki drugiej już edycji badania – jest to badanie wieloletnie, w którym na pytania odpowiada zarówno nowa grupa (czyli studenci szóstego roku), jak i grupa badana w poprzednich latach, co pozwala na uchwycenie zmian zachodzących w postawach w czasie – zwrócił uwagę, że wśród czynników, które zachęcają do decyzji o emigracji stracił na znaczeniu poziom wynagrodzeń. Poza sytuacją społeczno-polityczną studenci wskazują najczęściej możliwość osobistego rozwoju i zachowania równowagi między pracą a życiem prywatnym, co jest w polskich warunkach ekstremalnie trudne. Wymieniają też szeroko rozumiane lepsze warunki pracy, natomiast wynagrodzenia zeszły na dalszy plan. W ocenie eksperta decyzje, jakie zapadają w tej chwili – czyli przede wszystkim zakładany – choć odłożony w czasie – skokowy wzrost liczby lekarzy, może z powrotem uruchomić najmocniejszy emigracyjny motywator, czyli aspekt wynagrodzeń. Byłby to, jak mówił, ogromny błąd.

Jeśli emigracja, to przede wszystkim Niemcy, Wielka Brytania, Szwecja, Norwegia. Jeśli praca w Polsce, to szpital kliniczny (30 proc.) lub szpital specjalistyczny w mieście wojewódzkim (29 proc.).

Tylko 14 proc. studentów medycyny widzi siebie w szpitalu powiatowym. Dobra wiadomość? Zdecydowana większość przyszłych lekarzy chce pracować w systemie publicznym (choć, jak podkreślano w trakcie omawiania wyników, potem te decyzje mogą być korygowane). Gorsza – podobnie jak w innych krajach, lekarze ciążą ku największym ośrodkom, chętnych do pracy na tzw. prowincji nie ma wielu. Decydenci nawet nie ukrywają, że jednym z najważniejszych argumentów za otwieraniem nowych kierunków lekarskich w małych szkołach wyższych, w małych miastach, jest większe prawdopodobieństwo zatrzymania wykształconych tam lekarzy. Nikt tego głośno nie powie, ale również dlatego, że większość z nich nie będzie mogła konkurować na rynku pracy z lekarzami wykształconymi w uczelniach z dużym dorobkiem naukowym, z odpowiednim zapleczem.

„Załataniu” braków kadrowych w szpitalach powiatowych mają też służyć takie pomysły, jak obowiązkowe staże w trakcie specjalizacji w szpitalach powiatowych. – Czy będzie to skuteczne? To raczej jest pytanie o to, jakiego lekarza my chcemy mieć na końcu drogi kształcenia – mówił Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. – W mojej ocenie kształcenie tylko w szpitalach powiatowych nie spełni swojej funkcji. Kształcenie powinno być po prostu różnorodne.

– Gdy popatrzymy na systemy zachodnie, okazuje się, że tam lekarz na przykład w trakcie stażu podyplomowego zmienia jednostki szkolące, nie tylko odziały, po to, by zobaczyć inną kulturę pracy, inne organizacje, inny przekrój przypadków – podkreślał prezes Jankowski. – Dzisiaj ważne jest, żeby lekarz, który kończy swój etap kształcenia, widział nie tylko tę początkową drogę, która się dzieje w szpitalach pierwszego stopnia referencyjności, tylko widział, co się z pacjentem dzieje dalej, żeby poszerzył swoją wiedzę, poszerzył wyobraźnię i mógł w sposób celowy danego pacjenta kierować.

Prezes samorządu lekarskiego podkreślał jednocześnie, że jest bardzo korzystne – i ważne – by młody lekarz poznał warunki pracy w szpitalach powiatowych. Choćby dlatego, że większość lekarzy pracuje nie w dużych ośrodkach uniwersyteckich, tylko właśnie w szpitalach powiatowych. – System ochrony zdrowia nie składa się tylko z „klinik NASA”, ale głównie ze szpitali pierwszego stopnia referencyjności, szpitali powiatowych. I praca tam daje dużą satysfakcję. Musimy o tym mówić, pokazywać, a nie tylko mówić o wartościach i satysfakcji czerpanej z pracy w klinice.

Patrycja Piłat, przewodnicząca Samorządu Studentów SUM, zwracała uwagę na podnoszony przez studentów problem niewystarczającej liczby miejsc rezydenckich (jeden z motywów emigracji po stażu to możliwość rozpoczęcia wymarzonej specjalizacji za granicą). Mówiła, że wraz ze wzrostem liczby kształconych lekarzy, ten problem się zwiększy. Z tą tezą nie zgodziła się Małgorzata Zadorożna, dyrektor Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych w Ministerstwie Zdrowia. Jak podkreślała, na 40 tysięcy miejsc szkoleniowych w tej chwili zajętych jest nieco ponad połowa. – Globalnie tych miejsc nie zabraknie. Oczywiście od liczb globalnych trzeba przejść do zjawiska dostępności – stwierdziła.

W jej ocenie „wszyscy chcieliby znaleźć miejsce rezydenckie w województwie mazowieckim, małopolskim, wielkopolskim”. – Dużo większy problem jest z wygenerowaniem zainteresowania miejscami szkoleniowymi w województwie podlaskim czy lubuskim, a właśnie tam jest dużo miejsc wolnych, i to coraz częściej w bardzo specjalistycznych dziedzinach medycyny. Musimy nad tym pracować w ministerstwie, ale też po stronie młodych lekarzy musi być świadomość, że nigdzie, w żadnym państwie na świecie nie jest tak, że liczba miejsc szkoleniowych pokrywa się z oczekiwaniami każdego pojedynczego lekarza – dodała.

Przedstawicielka resortu zdrowia przypomniała, że w Polsce funkcjonuje najbardziej obiektywny system kwalifikacji na szkolenie specjalizacyjne. – W większości państw zachodniej Europy to podmiot leczniczy decyduje, czy chce lekarza przyjąć, czy nie. W Polsce, jeżeli podmiot leczniczy odmówi przyjęcia lekarza na szkolenie specjalizacyjne, traci miejsce szkoleniowe – podkreśliła.

15.06.2023
Zobacz także
  • Rekordowa liczba lekarzy chce wyemigrować
  • Emigracja lekarzy, czyli współczesny jasyr
  • Kształcimy emigrantów
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta