×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (69)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Słuchając polityków, zabierających głos w konkretnych sprawach dotyczących szeroko rozumianego zdrowia, można odnieść wrażenie, że poruszają się oni w rzeczywistości alternatywnej. A gdy okazuje się, że jednak mają kontakt i z tą realną, dopiero można się mocno zdziwić.


Minister zdrowia Adam Niedzielski podczas I Forum Ochrony Zdrowia w Wąsowie. Fot. twitter.com/MZ_GOV_PL

  • Trudno o bardziej pesymistyczną lekturę niż raport Związku Powiatów Polskich dotyczący sytuacji finansowej podległych powiatom szpitali
  • Coraz częściej politycy piętnują a to stawki, jakie dyktują psychiatrzy dziecięcy, a to pojawiające się komercyjne rozwiązania problemów, których narastanie biernie ci sami politycy obserwowali
  • Mimo upływu wielu lat od wprowadzenia do polskiego prawodawstwa przepisów pozwalających na klauzulę sumienia nie wypracowano rozwiązań chroniących potencjalne pacjentki
  • Najważniejszy polityk w państwie sufluje kobietom, że jeśli tylko nie będą się obnosić ze swoim „problemem” (czytaj – będą szukać rozwiązań w publicznym systemie ochrony zdrowia), wszystko da się załatwić

Największy brak zaskoczenia. Sytuacja finansowa szpitali (powiatowych). Trudno o bardziej pesymistyczną lekturę niż ogłoszony w piątek raport Związku Powiatów Polskich dotyczący sytuacji finansowej podległych powiatom szpitali. Liczba tych, które poddały się wszechstronnemu badaniu (211) jest wystarczająca do stwierdzenia: Było źle, jest fatalnie, będzie (prawdopodobnie) jeszcze gorzej. To, że lwia część szpitali działa w warunkach straty na działalności podstawowej i straty netto to jedno. Ale są też inne parametry, które jednoznacznie wskazują, jak beznadziejnie trudnym zadaniem jest w tej chwili zarządzanie szpitalami (zwłaszcza tymi tworzącymi podstawę systemu zabezpieczenia szpitalnego). Jeśli wiadomo – a wiadomo z całą pewnością – że ponad 90 proc. wydatków szpitali stanowią tzw. koszty stałe, w tym wynagrodzenia, a przychody placówek wypłacane przez płatnika potrafią się różnić w ujęciu miesięcznym nawet o kilkadziesiąt procent, zaś decyzje w tej sprawie zapadają w sposób trudny do przewidzenia, jak można mówić o planowaniu działalności i trzymaniu finansów placówki pod kontrolą?

W takich warunkach można też zapomnieć o wskaźnikach płynności finansowej. Weźmy, choćby, wskaźnik rotacji zobowiązań. W 2021 roku szpitale regulowały swoje bieżące zobowiązania średnio w 40 dni, w ubiegłym roku – ponad 50 dni. W jednym z przeanalizowanych szpitali (raport zawiera kilka wybranych przykładów, bez wskazywania placówki) wskaźnik rotacji zobowiązań wzrósł o 60 proc. – ze 100 do 160 dni.

Na przestrzeni dwunastu miesięcy koszty obsługi zadłużenia wzrosły ze 123 do 243 milionów złotych, choć samo zadłużenie szpitali powiatowych (całość zobowiązań) wzrosło „tylko” o 2,1 mld zł – z 11,8 do 13,9 mld zł (porównanie danych na koniec roku 2021 i 2021). To, oczywiście, pochodna inflacji – szybciej przyrasta zarówno kwota zobowiązań, jak i koszty pożyczonego pieniądza.

Szpitale czują pętlę na szyi „od zawsze”, ale teraz – jak wynika z kuluarowych rozmów z dyrektorami i przedstawicielami powiatów – mają świadomość, że ta pętla się zaciska. I nie bez pewnej, jak podkreślają, premedytacji ze strony decydentów. Upatrują jej nie tylko w głoszonych przy okazji różnych wystąpień planów obecnego ministra zdrowia, dotyczących koncentracji leczenia w bardziej specjalistycznych placówkach, ale – na przykład – przekazaniu do Sejmu prezydenckiego projektu ustawy o Centrach 75Plus (poświęconych opiece nad seniorami), bazą do tworzenia których miałyby się stać właśnie szpitale powiatowe.

I zdecydowanie warto wspomnieć o ustawie o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta – już w najbliższym tygodniu pochyli się nad nią senacka Komisja Zdrowia, zaś decyzja komisji będzie równoznaczna, w praktyce, z decyzją Senatu. Sytuacja dużej części szpitali jest, a w każdym razie powinna być, brana pod uwagę przy uchwalaniu rozwiązań, którym owe placówki – nie z własnej przecież winy – nie będą mogły sprostać. Problem w tym, że choć w roku wyborczym nikt nie zadeklaruje tego wprost, problemy szpitali powiatowych są obecnej ekipie kierującej Ministerstwem Zdrowia na rękę. „Odbarczenie” tych placówek (zapewne nie wszystkich) z części działalności „ostrej” i przesunięcie środków do szpitali na wyższych poziomach tzw. sieci szpitali to scenariusz wpisujący się w zarzuconą ze względów politycznych ustawę o modernizacji szpitalnictwa. Ustawę, którą Adam Niedzielski nazywał „konstytucją”, a z której musiał, pod naciskiem Prawa i Sprawiedliwości, zrezygnować.

Największy znak zapytania. Co jest skandalem w psychiatrii dziecięcej? Minister zdrowia uznał za „skandal” otwarcie w powiatowym szpitalu w Bolesławcu komercyjnego oddziału psychiatrii dziecięcej (doba hospitalizacji 1,2 tys. zł przy pobycie trwającym minimum siedem dni). Padła zapowiedź kontroli, rozmów i sugestia, że wykorzystywana jest trudna sytuacja w psychiatrii dziecięcej do, mówiąc kolokwialnie, „nabicia kabzy”.

Dyrekcja szpitala odpiera zarzuty i wskazuje, że nie posiadając kontraktu na świadczenia z zakresu psychiatrii jak najbardziej mogła podjąć decyzję o uruchomieniu jednostki komercyjnej, bo przepisy tego nie zabraniają. Racja, co zresztą minister między wierszami sam przyznawał, jest raczej po stronie szpitala (co nie zmienia faktu, że będzie on zapewne stawiany raczej pod pręgierzem niż za wzór).

Warto jednak zastanowić się, co tak naprawdę jest skandalem. Czy oferta szpitala, czy raczej oferta publicznego systemu (pozostając tylko w obszarze opieki szpitalnej, zarówno dziennej jak i pełnych hospitalizacji). Czy większym skandalem jest zapewnienie przez tydzień pełnej diagnostyki i szerokiej gamy zajęć przy zapewnionych więcej niż dobrych warunkach pobytowych, czy fakt, że nastolatek ze skierowaniem w trybie pilnym na oddział dzienny ma czekać na przyjęcie prawie rok? Czy oburzać powinna stawka, jaką określił szpital, czy wysokość kontraktów, jakie otrzymują od NFZ pękające w szwach, zatłoczone ponad limit, placówki funkcjonujące w systemie publicznym?

Kryzys w psychiatrii dziecięcej narastał przez lata – to fakt. Ale też przez całe lata – również przez dwie ostatnie kadencje – decydenci biernie się przyglądali prywatyzacji tego obszaru, przynajmniej w części ambulatoryjnej. Każdy, kogo dziecko na dowolnym etapie rozwoju potrzebowało interwencji nawet nie psychiatry, ale psychoterapeuty, psychologa, logopedy czy innego specjalisty dobrze wie, że wybór jest prosty – długa kolejka w systemie publicznym lub błyskawiczna (najczęściej również na lepszym poziomie, a na pewno w lepszych warunkach) pomoc udzielana w prywatnych gabinetach.

Dziś coraz częściej politycy piętnują a to stawki, jakie dyktują prywatnie praktykujący psychiatrzy dziecięcy, a to pojawiające się komercyjne rozwiązania problemów, których narastanie biernie ci sami politycy obserwowali. Nie dzieje się bowiem nic, przed czym przez lata nie ostrzegaliby praktycy.

Największe wyzwanie. Dyskusja o klauzuli sumienia. Klauzula sumienia nie jest polską specyfiką i – tym bardziej – przeżytkiem. Co prawda dywagacje ministra zdrowia, że ktoś, kto proponuje likwidację klauzuli sumienia (czyli Lewica) chce wyprowadzać Polskę z Unii Europejskiej, brzmią podwójnie groteskowo. Po pierwsze dlatego, że minister identyfikuje się z obozem, który już zrobił bardzo wiele, by Polskę z UE faktycznie wyprowadzić, ale przede wszystkim dlatego, że klauzula sumienia bynajmniej nie wynika z prawa europejskiego. Już w 2017 roku na pytanie jednej z europosłanek (z Polski) dotyczącej zgodności klauzuli sumienia z prawem europejskim ówczesny Komisarz ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności Vytenis Andriukaitis odpowiedział: „Stosowanie klauzul sumienia jest kwestią regulowaną na szczeblu krajowym. Zgodnie z art. 168 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej określenie polityki zdrowotnej oraz organizacja i świadczenie usług zdrowotnych i opieki medycznej należą do obowiązków państw członkowskich. Obejmuje to stosowanie klauzul sumienia”.

Klauzule sumienia obowiązują w ponad dwudziestu krajach UE tam, gdzie prawo dopuszcza przerwanie ciąży (przy czym całkowity zakaz i penalizacja dotyczy tylko Malty). To, co jest polską specyfiką, to ogrom niedopowiedzeń i dowolności interpretacyjnych rzutujących na sytuację kobiet i godzących w prawa pacjenta. Gdy minister zdrowia i Rzecznik Praw Pacjenta mówią, że klauzula sumienia nie działa, gdy przesłanką do zabiegu aborcji jest zagrożenie zdrowia i życia kobiety, wielu lekarzy mówi jedynie o przesłance zagrożenia życia. Wręcz – bezpośredniego zagrożenia życia. Przy czym problemem nie jest wcale ostateczne rozstrzygnięcie sporu, która z okoliczności „znosi” klauzulę sumienia. Problemem jest luka między jedną interpretacją a drugą, a tak naprawdę – iluzoryczność gwarancji, jakie rzekomo daje państwo (aborcja pozostaje przecież świadczeniem gwarantowanym, w ograniczonych, wynikających z przepisów, wskazaniach).

Mimo upływu wielu lat od wprowadzenia do polskiego prawodawstwa przepisów pozwalających na klauzulę sumienia, nie wypracowano rozwiązań chroniących potencjalne pacjentki. Na konieczność zmian w prawie zwraca uwagę nie tylko Koalicja Obywatelska (złożyła alternatywny wobec Lewicy projekt), ale też Rzecznik Praw Obywatelskich. Wydaje się, że doprecyzowanie przepisów dotyczących klauzuli sumienia byłoby co najmniej tak samo ważne, jak wydanie wytycznych dla oddziałów położniczo-ginekologicznych, nad którymi pracuje ministerialny zespół ekspertów.

Największe zaskoczenie. (Nad)szczerość prezesa PiS. – Ja nie chcę przesadzać, ale niemalże na każdym rogu w Warszawie i w wielu różnych miejscach można to załatwić, nikt tego nie zwalcza – stwierdził na antenie RMF FM wicepremier Jarosław Kaczyński. „To”, czyli aborcję.

Iluzoryczność zakazu przerywania ciąży jest faktem powszechnie znanym, a liczba aborcji dokonywanych przez Polki (w lwiej części bez opuszczania granic kraju) szacowana jest na ok. 100-150 tysięcy rocznie. Jednak do tej pory nikt z samego szczytu tzw. czynników państwowych nie potwierdził, że również na tym odcinku państwo polskie ograniczyło się do rozwiązań fasadowych. Prezes PiS nie mija się z prawdą (choć „niemalże każdy róg w Warszawie” to oczywista przesada). Jednak to nie jest dobra wiadomość. Okazuje się bowiem, że najważniejszy polityk w państwie sufluje kobietom, że jeśli tylko nie będą się obnosić ze swoim „problemem” (czytaj – będą szukać rozwiązań w publicznym systemie ochrony zdrowia), wszystko da się załatwić. Taki zresztą był kontekst tej wypowiedzi – liberalizacja przepisów antyaborcyjnych jest niepotrzebna, bo „to można załatwić niemalże na każdym rogu w Warszawie, nikt tego nie zwalcza”.

25.06.2023
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta