×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium skandalu

Ministrowi zdrowia działania niezgodne z prawem przychodzą tak łatwo, że w ciągu zaledwie kilku tygodni dopuszcza się recydywy, łamiąc kolejne postanowienia konstytucji i przepisy, nakładane przez ustawy.


Minister zdrowia Adam Niedzielski. Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

  • 2 sierpnia weszły w życie nowe rozwiązania dotyczące wystawiania recept na leki psychotropowe i odurzające – i, mówiąc najoględniej, nie wszystko poszło jak z płatka
  • Minister na Twitterze zaatakował lekarza, który dzień wcześniej wypowiadał się na temat problemów z wystawianiem recept
  • Na jakiej podstawie prawnej minister i jego współpracownicy „sprawdzili” konkretny podmiot, konkretnego lekarza – posługując się jego danymi osobowymi?
  • Twarde dyski i serwery znajdują się w dyspozycji decydentów. Minister zdrowia nie mógł złamać tajemnicy lekarskiej, ale naruszył tajemnicę pacjenta i tajemnicę obywatelską
  • Minister zademonstrował, że ma możliwości sprawdzenia w każdej chwili, każdego
  • Pojawiła się informacja o wszczęciu postępowania administracyjnego przez Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych w zupełnie innej sprawie związanej z danymi medycznymi

Geneza problemu. 2 sierpnia weszły w życie nowe rozwiązania dotyczące wystawiania recept na leki psychotropowe i odurzające – i, mówiąc najoględniej, nie wszystko poszło jak z płatka. 3 sierpnia lekarze alarmowali o niemożności wystawiania recept na leki z tych grup (osobnym wątkiem, godnym niemal komisji śledczej, jest to, że niektóre leki zawierające te same substancje „przechodziły” przez system bez problemów, inne system zatrzymywał). Przyczyny problemów były zróżnicowane, ale występowały w zakłócającym pracę lekarzy nasileniu. Czwartek był nerwowy, media społecznościowe grzały się od doniesień o problemach, portale informacyjne i wieczorne serwisy telewizyjne nie pozostawały w tyle. Ministerstwo Zdrowia cały czas zapewniało, że problemów nie ma, a te które są, Centrum e-Zdrowia rozwiązuje na bieżąco (radziło też, żeby w razie potrzeby nie kontaktować się z mediami, tylko właśnie z CeZ) i mogło się wydawać, że sytuacja zmierza ku uspokojeniu – zdefiniowano bowiem podstawowy problem, czy niedostosowanie aplikacji gabinetowych u części świadczniodawców do nowych rozwiązań.

Sytuacja kryzysowa jak wiele innych, w piątek zmieniła się w skandal. Wszystko za sprawą ministra, który – niepomny własnych rad, udzielanych lekarzom zaledwie w ubiegłym tygodniu, by zamiast publikować zarzuty w Internecie, kontaktowali się z nim i jego współpracownikami telefonicznie, na Twitterze zaatakował lekarza, który dzień wcześniej wypowiadał się w Faktach TVN na temat problemów z wystawianiem recept. „Lek. Piotr Pisula, szpital miejski w Poznaniu wczoraj w Faktach TVN: 'żadnemu pacjentowi nie dało się wystawić takiej recepty'. Sprawdziliśmy. Lekarz wystawił wczoraj na siebie receptę na lek z grupy psychotropowych i przeciwbólowych. Takie to FAKTY. Jakie kłamstwa czekają nas dziś” – oryginalny wpis ministra jeszcze w piątek przekroczył milion wyświetleń, a reakcji, jaką wywołał, Ministerstwo Zdrowia chyba nie przewidziało.

Największa klęska. Państwo prawa. Polska w ruinie – osiem lat temu Prawo i Sprawiedliwość pod takim hasłem szło do wyborczego zwycięstwa. Jeśli chodzi o wymiar prawny, nie była to jednak diagnoza, a obietnica wyborcza. Państwo prawa w ruinie – to smutny fakt. Minister zdrowia najpierw miesiąc temu depcze konstytucję, wprowadzając bez podstaw prawnych (czyli bezprawnie) limity na recepty, ograniczając wolność wykonywania zawodu lekarza i – potencjalnie – prawa pacjenta. 4 sierpnia minister – najwyraźniej ośmielony brakiem reakcji, bo poza organizacjami lekarskimi, częścią mediów i Rzecznikiem Praw Obywatelskich nikt nie zwraca uwagi na pogwałcenie przepisów, w tym przepisów konstytucyjnych, idzie o kilka kroków dalej.

Artykuł 51. Konstytucji: stanowi bowiem, że „Nikt nie może być obowiązany inaczej niż na podstawie ustawy do ujawniania informacji dotyczących jego osoby” zaś „władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym”. Są też, oczywiście, przepisy choćby w ustawie o ochronie danych osobowych, które stanowią, że nieuprawnione przetwarzanie danych zagrożone jest karą pozbawienia wolności do lat dwóch, a postępowanie w tych sprawach wszczyna się z urzędu.

Jest wreszcie ustawa o systemie informacji w ochronie zdrowia, która – między innymi – stanowi, że co prawda „podmioty prowadzące bazy danych, o których mowa w ust. 1, zapewniają ministrowi właściwemu do spraw zdrowia oraz jednostce podległej ministrowi właściwemu do spraw zdrowia, właściwej w zakresie systemów informacyjnych ochrony zdrowia, w zakresie realizacji zadań publicznych, nieodpłatny dostęp do danych zawartych w tych bazach danych”, ale również dodaje, że „dane osobowe podlegają ochronie na podstawie przepisów o ochronie danych osobowych i są chronione przed dostępem do nich osób nieuprawnionych”.

Pytanie zasadnicze, stawiane od piątkowego popołudnia przez lekarzy, prawników, polityków opozycji różnych opcji brzmi: na jakiej podstawie prawnej minister i jego współpracownicy „sprawdzili” konkretny podmiot, konkretnego lekarza – posługując się jego danymi osobowymi. Sprawdzenie to nic innego jak przetwarzanie danych.

Największy znak zapytania. Tajemnica lekarska. Udostępnienie informacji o leku, jaki sam dla siebie przepisał lekarz – Piotr Pisula w mediach tłumaczy okoliczności i potrzebę przyjęcia silnego leku przeciwbólowego – to już zupełnie inne zagadnienie. Czy doszło do ujawnienia tajemnicy lekarskiej? Nie. Minister zdrowia nie jest lekarzem.

Równo dwa lata temu na portalu MP.PL zwracaliśmy uwagę na problemy, jakie rodzą się na styku postępującej cyfryzacji ochrony zdrowia (pożądanej, ważnej i nieuchronnej) oraz tajemnicy medycznej. Ówczesny wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej, dr Krzysztof Madej mówił w rozmowie z nami: „proponuję, byśmy zaczęli mówić o tajemnicy pacjenta, której lekarz – czy też inny specjalista medyczny – staje się depozytariuszem. Przecież tak naprawdę to jest prawo obywatela do intymności, poszanowania prywatności, dyskrecji – w sprawach dla niego najważniejszych. Od pewnego czasu grono depozytariuszy tajemnicy pacjenta znacznie się poszerza. Twarde dyski i serwery stają się depozytariuszami tajemnicy pacjenta, czy też, mówiąc wprost, tajemnicy obywatelskiej”. Twarde dyski i serwery znajdują się w dyspozycji decydentów, w tym – ministra zdrowia. I nie ma co do tego żadnej wątpliwości – minister zdrowia nie mógł złamać tajemnicy lekarskiej, ale naruszył tajemnicę pacjenta i tajemnicę obywatelską.

I tak naprawdę najgłośniej powinny formułować swoje oburzenie organizacje pacjentów – cisza z ich strony i brak reakcji (przynajmniej do sobotniego poranka) aż dźwięczą w uszach. Organizacje działające na rzecz pacjentów nie mogą się ograniczać do wręczania medali ministrowi zdrowia i chwalenia go za pacjentocentryzm. Podobnie Rzecznik Praw Pacjenta, nawet jeśli de facto jest umocowany przy ministrze zdrowia, nie jest instytucją niezależną i pozostaje współpracownikiem ministra. Fakt, że w tym przypadku pacjentem jest lekarz, nie ma żadnego znaczenia. Dziś lekarz, jutro informatyk lub po prostu osoba aktywnie wypowiadająca się w mediach w sprawach dotyczących pacjentów – została przekroczona cienka czerwona linia. Minister zademonstrował, że ma możliwości sprawdzenia w każdej chwili, każdego. Tłumaczenia resortu zdrowia – nota bene, PAP późno w nocy nadał pilną depeszę z wypowiedzią rzecznika Wojciecha Andrusiewicza, że minister nie naruszył żadnych danych wrażliwych – że nie doszło do naruszenia danych, bo nie sprawdzono „konta lekarza” – są absurdalne. Sprawdzono, że lekarz wystawił receptę. Sprawdzono, komu. I minister zdobytą wiedzą podzielił się z ponad 300 milionami użytkowników Twittera – oczywiście potencjalnie.

Światełko w tunelu. UODO w sprawie szczepień. Zbieg okoliczności sprawił, że w piątek pojawiła się informacja o wszczęciu postępowania administracyjnego przez Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych w zupełnie innej sprawie związanej z danymi medycznymi. Postępowanie wszczęto na podstawie zawiadomienia złożonego przez RPO w sprawie pozyskania zanonimizowanych i statystycznych – podkreślmy – danych dotyczących poziomu zaszczepienia przeciw COVID-19 przez ministra edukacji i nauki (na podstawie porozumienia z ministrem zdrowia). – Są to dane o charakterze wrażliwym, co do których konstytucja przewiduje najwyższy stopień ochrony. Żaden zaś akt prawny nie upoważnia ministra edukacji i nauki do dostępu do takich danych. Mogło zatem dojść do naruszenia konstytucyjnej zasady legalizmu, zgodnie z którą organy władzy działają na podstawie i w granicach prawa – wyjaśnił w zawiadomienu do UODO Rzecznik Praw Obywatelskich, który zwrócił uwagę, że mimo zapewnień o zanonimizowaniu danych możliwe było sprawdzenie – przez zestawienie danych zawartych w dwóch różnych rejestrach i połączeniu ich po numerze PESEL – które osoby się zaszczepiły, a które nie. – W odpowiedzi na pismo dotyczące przetwarzania przez Ministra Edukacji i Nauki oraz Ministra Zdrowia danych osobowych nauczycieli akademickich, doktorantów i studentów w zakresie szczepień przeciwko COVID-19, informuję, że 27 lipca 2023 r. w powyższym zakresie zostało wszczęte postępowanie administracyjne wobec ww. administratorów – poinformował w piątek Jan Nowak.

Zupełny (mimo wszystko) brak zaskoczenia. Tłit ministra. Choć sama gwałtowna reakcja na wpis ministra świadczy, że doszło do czegoś niewyobrażalnego, tak naprawdę trudno mówić o zaskoczeniu. Minister Adam Niedzielski przez już blisko trzy lata urzędowania udowodnił, że po wyjątkowo źle znosi krytykę, w tym tę odnoszącą się w stu procentach do meritum, pozbawioną zabarwienia politycznego czy tym bardziej personalnego. A ponieważ od dobrych kilku tygodni trwa w nieustannym sporze ze środowiskiem lekarskim, można było zakładać, że prędzej czy później będzie musiało dojść do przełomu. Nie na tę skalę, nie w ten sposób, ale minister już nie raz i nie dwa pokazywał swoje możliwości w sytuacjach konfliktowych, gdy spierał się ze środowiskiem lekarskim o strategię walki z COVID-19 czy np. sposób wprowadzania opieki koordynowanej.

Również łatwość, z jaką ministrowi przyszło złamanie przepisów konstytucji, też nie zaskakuje. Mówi się, że najtrudniejszy jest pierwszy raz – a ten minister ma już przecież za sobą.

Największe wyzwanie. Porządki. To, co spotkało Piotra Pisulę, nie dzieje się w próżni. Obywatele mają prawo być w najwyższym stopniu zaniepokojeni – okazuje się bowiem, że umieszczone w systemach informatycznych ich najbardziej wrażliwe dane mogą zostać użyte w każdej chwili przeciw nim. Że dysponent – również dysponent samozwańczy, bez żadnego trybu, może wejść w ich posiadanie i ich użyć – w dowolny, wybrany przez siebie sposób. Ta sprawa wykracza poza jednostkowy przypadek lekarza, którego danych minister użył, by zamknąć usta środowisku (i mediom). Tłit ministra można postrzegać albo jako ładunek podłożony pod zaufanie do instytucji państwa, któremu powierzamy – mniej lub bardziej świadomie – wszystkie informacje na swój temat, albo jako dzwon alarmowy, byśmy przemyśleli – być może – warunki udostępniania tych danych i przede wszystkim konsekwencje tego udostępniania.

Oczywiście, niezależnie od wszystkiego, ta konkretna sprawa musi mieć ciąg dalszy. Nie może się zakończyć na burzy w mediach czy nawet proteście lekarzy. Naczelna Izba Lekarska w sobotę rano poinformowała o skierowaniu zawiadomień do Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Pacjenta, Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Oraz o tym, że w ciągu kilku dni złoży zawiadomienie do prokuratury. To jednak nie jest sprawa (tylko) środowiska lekarskiego. To sprawa praw i wolności obywateli.

Media zaś (zwłaszcza branżowe) powinny pamiętać prostą zasadę: jesteśmy dla rządzonych, nie dla rządzących.

05.08.2023
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta