×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Pacjentka musi przeprosić szpital za pomówienie

SOS

Negatywne wypowiedzi na pracowników szpitala mogą prowadzić do naruszenia reputacji samego szpitala - uznał 29 czerwca br. Sąd Okręgowy w Słupsku, nakazując pozwanej przez lecznicę pacjentce opublikowanie na jej koszt przeprosin w prasie i w internecie (sygn. I C 366/14).

sąd

Fot. succo/pixabay.com

19 kwietnia 2014 r. pacjentka w związku z utrzymującym się od kilku dni stanem złego samopoczucia (bóle głowy i mięśni, gorączka, dreszcze) i brakiem oczekiwanej poprawy po zażyciu ogólnie dostępnych leków przeciw grypowych, zgłosiła około godziny 14.25 swoją obecność pracownikowi recepcji Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. W oczekiwaniu na udzielenie świadczeń zdrowotnych przebywała w poczekalni głównej.

O godzinie 15.00 pozwana została przyjęta przez ratownika medycznego w Punkcie Wstępnej Oceny Pacjenta. W karcie wstępnej segregacji oceny zdrowia pacjenta odnotowano parametry życiowe pozwanej oraz opisano zgłaszane przez nią dolegliwości, wykonano badanie EKG, a następnie nadano priorytet pilności 3 oznaczony kolorem zielonym. Pozwana nie wróciła już na poczekalnię główną, co jest standardem, tylko została skierowana do poczekalni wewnętrznej w celu oczekiwania tam na badanie lekarskie.

O godzinie 17.14 lekarz przeprowadził badanie podmiotowe pozwanej, a następnie przedmiotowe, w oparciu o które określił w indywidualnej karcie zleceń rodzaj badań do wykonania w celu pogłębienia diagnostyki oraz leki do podania doraźnie. Pozwana została przekazana na wewnętrzną sale obserwacyjną.

O godzinie 17.30 założono pozwanej wenflon, pobrano krew do badania, którą przekazano do laboratorium. Wyniki badania hematologicznego uzyskano o godzinie 18.12, wynik badania moczu o godzinie 18.42.

O godzinie 18.25 pozwana została przewieziona na badania obrazowe jamy brzusznej, po wykonaniu których wróciła na SOR o godzinie 18.50.

O godzinie 18.55 lekarz zlecił dodatkowe badanie krwi, a następnie o godzinie 19.51 konsultację neurologiczną, której wynik lekarz neurolog opisał o godzinie 20.30.

O godzinie 20.20 pozwana została skierowana na badanie RTG klatki piersiowej. O godzinie 22.15 wykonano badanie TK mózgowia. Po badaniu pozwana została przewieziona na monitorowane stanowisko obserwacyjne.

O godzinie 23.00 pozwana została skierowana do konsultacji przez okulistę, a o godzinie 00.15 odbyła się konsultacja z lekarzem Oddziału Neurologii. Po uzyskaniu opisu badania TK oraz interpretacji badań dodatkowych przez lekarza prowadzącego i konsultującego neurologa rozpoznano zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych.

O godzinie 1.40 pozwana zgodnie z zaleceniem lekarza neurologa została przekazana do leczenia W Klinice Chorób Zakaźnych Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. W chwili przyjęcia do szpitala była w stanie ogólnym średnim, krążeniowo i oddechowo wydolna, z zachowanym nieco spowolniałym kontaktem słowno-logicznym. W klinice tej przebywała do 8 maja 2014 r.

15 maja na trzeciej stronie dziennika "Głos Pomorza" oraz na łamach elektronicznego wydania tego dziennika ukazał się artykuł zatytułowany "Umierałam na (...) a nikt się mną nie interesował" przedstawiający sformułowany przez pozwaną opis wydarzeń, które jej zdaniem miały miejsce w słupskim SOR. Dziennikarz cytował wypowiedzi pozwanej, z których wynikało, że na oczekiwaniu w izbie przyjęć spędziła 5 godzin leżąc bez ruchu na krzesłach bez reakcji ze strony opieki medycznej. W podtytule przywołano wypowiedź pozwanej: "niewiele brakowało, a wśród lekarzy, pielęgniarek i ratowników zakończyłabym życie".

Publikacja artykułu wzbudziła zainteresowanie opinii publicznej, w szczególności internautów, których oceny całej sytuacji były ostre w formie i treści. Z podobną reakcją pacjentów niezadowolonych z wprowadzonego systemowego rozwiązania obsługi w SOR w złośliwych komentarzach z odwoływaniem się do 'prawdy w artykule' spotykali się też pracownicy oddziału.

Na podstawie informacji medialnych postępowanie wyjaśniające wszczął Rzecznik Praw Pacjenta, który po przeprowadzeniu czynności sprawdzających nie stwierdził naruszenia prawa pacjenta. Tożsame stanowisko zajął również Konsultant Wojewódzki w dziedzinie medycyny ratunkowej, który w wyniku przeprowadzonej kontroli ocenił postępowanie personelu szpitala podjęte wobec pozwanej jako bardzo staranne i wnikliwe, zgodne z aktualnymi zasadami wiedzy medycznej i systemem medycyny ratunkowej.

Pozwana tak w odpowiedzi na pozew, jak i w toku procesu nie kwestionowała, że dziennikarz w oparciu o rozmowę nią zamieścił jej wypowiedzi cytując w treści artykułu.

"Niewątpliwie powód musi liczyć się z krytyką swej działalności, nie może bowiem liczyć, że wszystkie wypowiedzi dotyczące jego działalności w ramach oceny szeroko rozumianej służby zdrowia, będą pochlebne. Bezspornie osoby wyrażające swoje opinie mają prawa do krytyki. Jednakże takie wypowiedzi nie mogą przekroczyć prawnych dopuszczalnych ram. Krytyka jest działaniem społecznie pożytecznym i pożądanym, lecz tylko wtedy jeżeli ma cechu rzetelności i rzeczowości" - stwierdził sąd. W ocenie sądu wypowiedzi pozwanej na łamach artykułu przekroczyły ramy dopuszczalnej krytyki i naruszyły dobre imię szpitala.

"Wydźwięk artykułu jest jednoznaczny i nosi cechy manipulacji faktami, a poprzez stawienie tak kategorycznych stwierdzeń przywołanych już w samym tytule artykułu wywołuje przekonanie u odbiorcy o nieodpowiedzialnej, nagannej, a wręcz karygodnej postawie personelu medycznego" - uznał sąd.

Sąd podkreślił, że pozwana powinna w toku postępowania zaoferować taki materiał dowodowy, który wskazywałby, że jej działania w postaci podania do publicznej wiadomości poprzez udzielenie wypowiedzi do prasy nie było bezprawne, a takich dowodów nie przedłożyła. Pozwana poprzestała na twierdzeniu, iż jej zarzuty przedstawione w materiale prasowym były zgodne z rzeczywistością. Tymczasem jedynym dowodem przeciwko zapisom w dokumentacji obrazującym zakres oraz czas udzielania pozwanej było jej twierdzenie o rzekomym sfałszowaniu treści dokumentacji dla potrzeb prowadzonej kontroli. Zarzuty te w żaden sposób nie mogły odnieść oczekiwanego skutku, bowiem - po pierwsze - nie tylko nie były poparte żadnym innym dowodem, tym samym były gołosłowne, ale - co istotne - wpisy w Karcie wstępnej segregacji w części dotyczącej oceny stanu zdrowia pacjenta korespondują z godziną czynności wykonywanych przez Zakład Diagnostyki wygenerowanych przez system komputerowy.

"Bez wątpienia działanie pozwanej nie można zakwalifikować jako dozwolonej krytyki, gdyż wyartykułowane przez nią twierdzenia upublicznione za pomocą prasy i internetu nie stanowiły krytyki powoda, ale sugestię, iż dopuścił się on działań nie tylko sprzecznych z dobrem pacjentem, ale wręcz godzących w najwyższe dobro każdego człowieka, jakim jest zdrowie, co w przypadku podmiotu leczniczego jest swoistego rodzaju dyskwalifikacją jego działalności" - zaznacza sąd.

Sąd nie podzielił prezentowanej przez pełnomocnika pozwanej linii obrony, co miałoby wyłączać bezprawność, że udzielając wypowiedzi do prasy działała ona pod wpływem emocji związanych z przejściem poważnej choroby. Od dnia pobytu pozwanej w SOR (19 kwietnia) do dnia ukazania sie publikacji (15 maja) minął prawie miesiąc, który to czas pozwalał zdaniem Sądu na uspokojenie emocji i przeanalizowanie całej zaistniałej sytuacji.

14.10.2015
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta