×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Dezorganizacja przez nadmierną organizację

Sylwia Szparkowska
Kurier MP

Brak synchronizacji między poszczególnymi segmentami systemu ochrony zdrowia, wpływający na pracę lekarzy brak informatyzacji, szkodliwe przepisy o refundacji – podsumowujemy zgłoszenia „absurdów w ochronie zdrowia”, które nadeszły do naszej redakcji w ciągu kilku ostatnich tygodni.



Wszystkie zgłoszenia przekazaliśmy ministerialnemu zespołowi, którego prace potrwają jeszcze do końca przyszłego tygodnia.

Nasi czytelnicy wskazywali przede wszystkim biurokratyczne rozwiązania, które można bezpośrednio powiązać z sytuacją pacjentów. Proste badanie krwi może zmienić się w uciążliwą procedurę związaną z wyjazdami do przychodni specjalistycznej (często oddalonej od miejsca zamieszkania chorego) tylko dlatego, że lekarz specjalista nie może rozliczyć badań, jeśli były one wykonane poza jego placówką lub nie na jego zlecenie. Stąd pojawiające się w przychodniach informacje, że „honorowane są tylko badania wykonane w naszej placówce” – wbrew tłumaczeniom personelu, niezwiązane wcale z jakością tych badań.

Inne rozwiązanie, po które sięgają pracownie specjalistyczne, to wysyłanie do lekarza POZ po skierowanie na badanie zlecone przez specjalistę (co zwiększa obciążenie lekarza rodzinnego zarówno pracą, jak i kosztami badań). Sygnały o obciążeniu lekarzy rodzinnych niepotrzebnymi, dodatkowymi wizytami dochodzą do nas zresztą z różnych stron.

Jeden z lekarzy pracujących w szpitalu opowiada, że zlecenia na materiały medyczne nie może wypisać lekarz pracujący na oddziale urologii – ale tylko specjalista urolog (nie może to być lekarz innej specjalizacji lub rezydent). Co więcej takie samo zlecenie może wypisać lekarz POZ, więc pacjent musi iść do lekarza rodzinnego by swoje zlecenie „przepisać”.

Ratownicy medyczni i lekarze rodzinni przypominają o dotkliwym dla rodzin zmarłych braku koronera – walka o uregulowanie tych kwestii trwa od lat.

Wraca temat wystawiania uciążliwych zaświadczeń – np. dla pacjentów przygotowywanych do zabiegu o braku przeciwskazań do jego przeprowadzenia. Lekarze rodzinni zwracają uwagę, że często nie mają wystarczającej wiedzy o stanie pacjenta, by takie zaświadczenie odpowiedzialnie wystawić. Do tego dochodzą liczne zaświadczenia m.in. dla szkół, których wystawiania żąda się od lekarzy często bez żadnego uzasadnienia prawnego.

Dokumentacja medyczna (lub raczej: dokumenty towarzyszące leczeniu!) to stały temat zgłaszanych do naszej redakcji skarg. - Historie choroby są opasłe, mętne, nieczytelne i często trudno jest coś w nich znaleźć. Przypominają bankowe umowy kredytowe rozpisane na kilkadziesiąt stron, podczas gdy istotnych z tego jest tylko kilka zdań. Czy nie można wszystkich ważnych danych rozmieścić na jednej czy dwóch stronach, zamiast do wszystkiego załączać druki w formacie A4 lub nawet A3? – komentuje jeden z lekarzy, powołując się na dużo bardziej przejrzysty system ubezpieczeniowy.

Nasz Czytelnik przytacza przykład dokumentów dotyczących zagrożenia zakrzepicą: to długie formularze, w których przecież i tak nie da się przewidzieć wszystkich możliwych sytuacji klinicznych. – Może broszury informujące pacjenta o możliwych sytuacjach związanych z hospitalizacją byłyby jakimś rozwiązaniem? – zastanawia się.

Nadmiar dokumentów odbija się i na lekarzu, i na pacjencie. - Nie jest normalne, że pacjentka przychodząc do porodu ma się podpisać kilkadziesiąt razy. To się nazywa świadoma zgoda, a te podpisy i tak nie mają zbyt wielkiego znaczenia, bo ze wszystkiego w każdej chwili pacjent może się wycofać – dodaje.

Część problemów – jak zapisywanie się pacjenta do wielu przychodni i sztuczne „pompowanie” kolejek w ogóle by nie zaistniało, gdyby funkcjonował prawidłowo system informatyczny rejestrujący zdarzenia w ochronie zdrowia. – Pacjent powinien zapłacić karę jeśli nie przyszedł na umówioną wizytę. Tak jest w Szwecji! – zwraca uwagę jeden z lekarzy na naszym forum. Wywołał w ten sposób dyskusję na temat uprawnień pacjenta i zakresu odpowiedzialności systemu za jego decyzje.

Lekarze wymieniają też błędy, które mógłby automatycznie poprawiać urzędnik (a gdyby działał poprawnie system informatyczny, w ogóle by się nie pojawiły). Przykład? Jeśli lekarz pomyli się przy zaznaczaniu ubezpieczyciela i na zwolnieniu lekarskim zaznaczy ZUS zamiast KRUS, uruchamiana jest cała procedura: KRUS wysyła do lekarza list, a ten musi odesłać pismo z parafowanym drukiem potwierdzającym poprawkę. – Po co? Skoro KRUS już dostał informację o ubezpieczonym, to po co w poprawki angażować jeszcze lekarza? – pyta nasza Czytelniczka.

Problemem są też zwolnienia wypisywane w formie elektronicznej. Zdarza się, że ZUS „nie widzi” wystawionego w taki sposób zwolnienia i domaga się od pacjentów dodatkowych oświadczeń, że taki dokument został im wystawiony.

System jest też niedostosowany do warunków, w jakich pracują lekarze. – Sanepid wymaga ode mnie przeprowadzenia dwa razy w roku wewnętrznej kontroli, czy są spełniane wymogi sanitarne. Problem w tym, że prowadzę jednoosobową praktykę lekarską i musiałbym sam siebie kontrolować. Te przepisy powinny dotyczyć przychodni, które zatrudniają przynajmniej jednego pracownika – uważa lekarz prowadzący praktykę.

Podobnie refundowane recepty pro familia mogą być wydawane tylko rodzinie pierwszego stopnia: - Nie mogę wypisać leków refundowanych np. swoim dziadkom bez konieczności wysyłania ich na oficjalną wizytę u specjalisty – zgłasza jeden z Czytelników.

Nasi Czytelnicy nieustannie przypominają, że fatalne wyceny prowadzą do stosowania procedur bardziej obciążających dla pacjenta i niosących ryzyko powikłań.

Wracają też pytania o właściwą konstrukcję ustawy refundacyjnej. Wciąż, mimo deklaracji ministerstwa, jest to problem nierozwiązany. - Refundacja pasków do glukometru jest uzależniona od sposobu leczenia cukrzycy, a nie od rozpoznania. Oczywista jest niesprawiedliwość i nierówność pacjentów w dostępie do refundacji – zwraca uwagę lekarz diabetolog.

Lekarze wymieniają szereg zapisów ChPL (obecnie to od nich zależy refundacja) mających niewiele wspólnego z aktualną wiedzą medyczną. Są też decyzje niezrozumiałe: - Ten sam lek jest stosowany w nadciśnieniu tętniczym i w przeroście prostaty. Dwa schorzenia przewlekłe. Pacjent z nadciśnieniem płaci 30%, ten z przerostem prostaty – ryczałt. Dlaczego ustawodawca łagodniej potraktował chorego z przerostem prostaty, trudno powiedzieć. Może sam ma problemy z prostatą – napisał nasz Czytelnik. – Konstrukcja przepisów jest nieprzejrzysta, skomplikowana, prowokuje konflikty między lekarzem a pacjentem i jest korupcjogenna – zauważa.

Zapraszamy do zwracania uwagi ministerstwu na najbardziej uciążliwe rozwiązania funkcjonujące w ochronie zdrowia. Zapraszamy do pisania komentarzy pod tekstem oraz do wysyłania listów na adres kurier.redakcja@mp.pl.

20.04.2016
Zobacz także
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta