×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Minister w labiryncie

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Pierwszy rok rządów Konstantego Radziwiłła dla systemu ochrony zdrowia nie zakończył się katastrofą. To dobra wiadomość. Zła jest natomiast taka, że jeszcze wszystko przed nami.

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta

Mija rok od powołania rządu Beaty Szydło. Przed wyborami wydawało się, że ochrona zdrowia będzie jednym z priorytetów rządu Prawa i Sprawiedliwości, jednak optymiści zostali sprowadzeni na ziemię bardzo szybko, już podczas exposé pani premier. Nie padło ani jedno słowo dotyczące realizacji obietnicy wyborczej, jaką PiS szermowało przed wyborami – zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia. Były za to zapowiedzi ukrócenia przepływu publicznych pieniędzy do prywatnego sektora ochrony zdrowia, upaństwowienia ratownictwa medycznego, była zapowiedź rozwiązania problemów z dostępnością leków dla osób starszych. Była również, co warto pamiętać, deklaracja woli o podnoszeniu płac pracowników ochrony zdrowia.

Co wiemy po roku?

Pieniędzy dodatkowych nie ma, i nie będzie. To jest przesądzone, choć minister zdrowia obiecuje systematyczne zwiększanie nakładów „w perspektywie dziesięciu lat”. Ponieważ jednocześnie Konstanty Radziwiłł przyznaje, że już w tej chwili deficyt systemu może wynosić nawet 30 mld zł, można wyciągnąć wnioski, że jako-taką równowagę system nadal będzie utrzymywał z jednej strony ograniczając dostępność pacjentów do świadczeń medycznych, z drugiej – zadłużając się. Jednym z największych wierzycieli systemu ochrony zdrowia są przy tym jego pracownicy. Ci, których płace nie tylko nie są godne, ale nawet – wystarczające i ci, którzy co prawda zarabiają dobrze lub nawet bardzo dobrze, ale w przeliczeniu na godziny pracując nie na dwóch, ale na trzech i więcej etatach.

Konstanty Radziwiłł wiąże szanse na lepsze finansowanie ochrony zdrowia z przeniesieniem tego zadania na budżet państwa. Wbrew opiniom i radom zdecydowanej większości ekspertów, zarówno teoretyków, jak i praktyków systemu ochrony zdrowia. Likwidacja składki, ostrzegają oni od kilku miesięcy, może narazić system na turbulencje związane z arbitralnym obcinaniem pieniędzy na zdrowie, jeśli rząd zdefiniuje inne priorytety lub – co również prawdopodobne – rozwój gospodarczy się spowolni. Nie ma żadnych gwarancji stałych, a już na pewno większych pieniędzy, jest duże ryzyko, że finansowanie będzie niższe. W tym kontekście wybijają się słowa p.o. prezesa NFZ Andrzeja Jacyny, który nawiązał do zapomnianej już koncepcji częściowego połączenia budżetów NFZ i ZUS (w obszarze zwolnień chorobowych) oraz propozycji Władysława Kosiniaka-Kamysza, który sformułował podobny postulat – przesunięcia części składki rentowej do składki na ubezpieczenie zdrowotne. Medycyna Praktyczna nie raz w ciągu ostatniego roku pisała, że fundusze płynące do ZUS są jedynym rezerwuarem środków, które – przy odrobinie woli i wyobraźni politycznej – mogłyby zasilić budżet wydawany na ochronę zdrowia, zarówno w wymiarze medycyny naprawczej jak i profilaktyki.

Minister zdrowia, a z pewnością również premier Beata Szydło do sukcesów pierwszego roku wpiszą zapewne program „Leki 75+”. Czy słusznie? Niewątpliwie, w kieszeniach pacjentów w podeszłym wieku zostaną miliony złotych. To dobra wiadomość. Jest jednak i zła. Program znaczną część ludzi starszych eliminuje, lub daje im zaledwie namiastkę korzyści – jeden darmowy lek, w dodatku taki, który i przed wrześniem nie kosztował ich w aptece zbyt wiele. Z zestawienia, jakie przedstawił resort zdrowia, wynika, że z programu we wrześniu skorzystało niecałe 900 tysięcy osób, spośród prawie trzech milionów uprawnionych seniorów. Do połowy października liczba ta wzrosła do niecałych 1,2 mln osób, zaś budżet państwa wydał na sfinansowanie darmowych leków niemal 39 mln zł. Oszczędności (za półtorej miesiąca) statystycznego seniora (objętego programem) wyniosły więc ok. 37 zł.

Oszczędności nie są więc imponujące, natomiast problemów wokół programu narosło sporo – przede wszystkim w zakresie niezrozumiałych dla pacjentów zasad refundacji. Dlatego lekarze POZ, na których spoczywa obowiązek wystawiania recept „S” z coraz większą niecierpliwością mówią o konieczności pilnej nowelizacji ustawy refundacyjnej. I przypominają o projekcie obywatelskim, który już od roku czeka na pracę w Komisji Zdrowia.

Nie lekceważąc konkretnych działań i decyzji ministerstwa, po roku nie jesteśmy nawet o krok bliżej od odpowiedzi na pytanie: Kiedy system ochrony zdrowia zacznie sprawnie funkcjonować?

Co więcej, wszystkie cząstkowe odpowiedzi prowadzą do wniosku, że zmiany, jakie mają zajść w najbliższych latach, mogą skończyć się źle lub bardzo źle – zarówno dla samego systemu i finansów publicznych, pracowników służby zdrowia, jak i pacjentów. Niestety, jeśli odłożyć na bok ideologiczne uzasadnienia zmian („odpowiedzialność państwa za zdrowie obywateli”, „konstytucyjne gwarancje równego dostępu” etc.), okazuje się, że pierwszym, a być może jedynym efektem reform Konstantego Radziwiłła będzie ograniczenie dostępu do świadczeń medycznych finansowanych z pieniędzy publicznych. Ergo, pacjenci będą bardziej i częściej narażeni na finansowanie leczenia z pieniędzy prywatnych.

Tak mogą się skończyć choćby reformy dotyczące ambulatoryjnej opieki specjalistycznej: docelowo (nie wiadomo dokładnie, kiedy), AOS zniknie z katalogu świadczeń kontraktowanych odrębnie (prawdopodobnie poza kilkoma specjalnościami, typu ginekologia). Podzielenie AOS między szpitale (poradnie przyszpitalne mają obejmować pacjentów opieką zarówno po, jak i przed hospitalizacją) i POZ ma być receptą na nadużywanie przez pacjentów leczenia u specjalistów. Czy drastycznymi krokami da się zmieniać wieloletnie przyzwyczajenia pacjentów, i przede wszystkim – jaki będzie koszt tej zmiany?

Sieć szpitali, o czym głośno mówią zarówno pracodawcy, jak i samorządowcy, w praktyce wykluczy mniejsze placówki (prywatne, ale również publiczne, powiatowe) z rynku. Część z nich prawdopodobnie ulegnie fizycznej likwidacji – to niebezpieczeństwo dotyczy przede wszystkim małych szpitali powiatowych. I znów: być może jest to słuszny kierunek, skoro Polska od lat nie potrafi rozwiązać problemu nadmiaru łóżek szpitalnych. Jednak likwidacja szpitali przez odcięcie ich od strumienia publicznych pieniędzy grozi chaosem i wybuchem społecznego niezadowolenia – choćby na szczeblu lokalnym. Czy minister zdrowia weźmie odpowiedzialność za zamknięcie szpitala w powiecie leżącym przy wschodniej granicy Polski? Czy – podczas prac nad ustawą ignorując głosy płynące choćby ze Związku Powiatów Polskich – będzie się starał przekonać, że za likwidację odpowiada włodarz, czyli starosta i rada powiatu?

Kilka dni przed rocznicą powstania rządu Beaty Szydło CBOS opublikował wyniki sondażu, zgodnie z którymi zaledwie 1 proc badanych ocenia bardzo dobrze politykę zdrowotną obecnego rządu. Co więcej, działania rządu w zakresie zdrowia ocenione zostały przez badanych najsurowiej. Ocenę dobrą wystawiło 18 proc. respondentów, dostateczną – 37 proc., a 33 proc. – niedostateczną.

Mogłoby się wydawać, że politycy znają nastroje społeczne i zaczną koncentrować się na tym, by rozwiązywać realne problemy, a nie przysparzać nowych – i szukać dla tych stworzonych przez siebie najlepszych dróg wyjścia. Niestety, każda kolejna odsłona „reform Radziwiłła” pokazuje, że labirynt dobrej zmiany w zdrowiu staje się coraz bardziej poplątany.

15.11.2016
Zobacz także
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta