×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Próba rozgrywania środowiska

Małgorzata Solecka
Kurier MP

O przygotowywanym proteście medyków i reakcji na planowane wydarzenia ze strony Ministerstwa Zdrowia w rozmowie z MP.PL opowiada Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie.

Łukasz Jankowski. Fot. K. Bieniaszewska

Małgorzata Solecka: 11 września na ulicach Warszawy zaprotestują pracownicy medyczni. Mamy też zapowiedź rozstawienia „białego miasteczka”. Kto śledzi media społecznościowe organizacji medycznych wie, że determinacja jest nie tylko duża, ale rośnie. A ja się zastanawiam, co mógłby zrobić minister zdrowia, żeby stonować nastroje lekarzy, pielęgniarek, ratowników? Co musiałoby się wydarzyć, żeby do tego protestu nie doszło, lub by on jeszcze nie eskalował?

Łukasz Jankowski: Postulaty naszego środowiska najlepiej chyba opisują trzy słowa: szacunek, bezpieczeństwo, dostępność. A działania ministerstwa, czy też ministra, powinny biec dwukierunkowo. Po pierwsze, nie tyle musiałby coś zrobić, ile zaniechać robienia tego, co w ostatnich tygodniach i miesiącach robi zbyt często. Na przykład permanentnie okazując lekarzom brak jakiegokolwiek szacunku. Najlepszym przykładem była wypowiedź na temat dylematów wokół trzeciej dawki, kiedy posunął się do stwierdzenia, że to on stoi na straży interesu pacjentów i budżetu państwa w kontrze do interesów przemysłu farmaceutycznego. Tym interesom zaś miała sprzyjać rekomendacja Rady Medycznej, by trzecią dawkę podać – wkrótce – grupom najbardziej narażonym na zakażenie i ciężki przebieg COVID-19.

W trakcie pandemii ten brak szacunku towarzyszył medykom niemal bez przerwy. Byliśmy traktowani jak sprzęt, który można dowolnie przerzucać. Byliśmy oskarżani o najbardziej absurdalne rzeczy – choćby o niekierowanie pacjentów na testy na obecność SARS-CoV-2, co miało tłumaczyć zawstydzająco niską, w porównaniu z innymi krajami, liczbę testów, wykonywanych przez Polskę. Mówiąc bardzo oględnie, przepisy regulujące wypłatę dodatków covidowych również nie zostały skonstruowane w poczuciu szacunku dla tych, którzy pracowali przy pandemii, wielu pracowników medycznych jeszcze do dziś nie otrzymało należnych im pieniędzy. Mam wyliczać dalej?

Chyba nie trzeba. Bezpieczeństwo i dostępność…

Mówimy cały czas o oczywistościach. O bezpieczeństwie pacjenta, które m.in. wymaga lepszych warunków pracy personelu medycznego, choćby tego, by nie był on skrajnie przepracowany.

Właśnie nadeszła wiadomość o śmierci 39-letniego lekarza w Wałbrzychu. Anestezjolog zmarł we własnym domu. Pracował, jak wynika z informacji przekazywanych przez media, ponad sto godzin tygodniowo, bo w szpitalu dramatycznie brakuje specjalistów.

O tym mówimy, choć duża część społeczeństwa jest przekonana, że lekarze pracują po trzy, cztery dni bez przerwy z chęci zarobku, zarobienia gigantycznych pieniędzy. To nie jest ani jedyna, ani nawet główna motywacja. Pracujemy tyle, bo musimy, bo mamy tak zorganizowany system i najmniejszą w Unii Europejskiej liczbę lekarzy w przeliczeniu na populację. Samorząd lekarski przestrzega przed konsekwencjami od lat, a resort zdrowia – również od lat – podejmuje wyłącznie działania pozorowane.

Bezpieczeństwo ma też inny, bardzo realny wymiar. Lekarze, promujący szczepienia czy wypowiadający się publicznie na temat konieczności przestrzegania zasad sanitarnych, na przykład noszenia maseczek, od kilkunastu miesięcy są hejtowani. Odbierają groźby pozbawienia życia, ataku na rodzinę. Jeden z lekarzy otrzymał ochronę policyjną. I to jest zapewne słuszna decyzja, ale całkowicie obnażająca niemoc naszego państwa i jego instytucji. Minister zdrowia zapowiada walkę z hejtem, ale jedyne co realnie można zrobić, to dać ochronę policyjną punktom szczepień. Nie walczymy z hejtem, staramy się – mniej lub bardziej udolnie – ochronić przed jego konsekwencją, jaką jest fizyczna agresja. Państwo nie działa, medycy nie czują się bezpieczni.

Bezpieczeństwo medyków i pacjentów ma zwiększyć ustawa o jakości w ochronie zdrowia. Słyszymy obietnice o wprowadzeniu systemu no fault.

Nie ma w tym projekcie żadnego systemu no fault, powiedzmy to sobie wprost. Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało system oparty na donosicielstwie, w dodatku chce by owo donosicielstwo było obligatoryjne. Pracowników medycznych nie zabezpiecza się w żaden sposób przed odpowiedzialnością karną i cywilną. Bo, jak tłumaczą przedstawiciele resortu, na zmiany w Kodeksie karnym nie zgodzi się minister sprawiedliwości, a prawo do dochodzenia odpowiedzialności cywilnej wynika z Konstytucji. Te rozwiązania, które zaproponowano, nie ochronią ani medyków, ani pacjentów.

I wreszcie dostępność. Tu konieczna byłaby szczera rozmowa na przykład o nakładach na świadczenia zdrowotne. Bo co prawda Sejm uchwalił niedawno ustawę o 7 proc. PKB na zdrowie – w 2027 roku – ale już wiemy, że do puli nakładów będą mogły być doliczane środki na inwestycje. To w dość istotny sposób zmienia sytuację.

Szacunek, bezpieczeństwo, dostępność – raczej wątpliwe, by minister mógł rozwiązać problemy w czasie niespełna trzech tygodni, jakie pozostały do protestu.

Mógłby jednak przynajmniej podjąć próbę rzetelnego dialogu, zamiast jeszcze dolewać oliwy do ognia wypowiedziami, że jemu dialog ze środowiskami medycznymi układa się bardzo dobrze, tylko jedna albo druga organizacja nie mogą się w tym dialogu odnaleźć. Bo dialogu nie ma. Jest natomiast próba rozgrywania środowiska.

Przykład?

Otrzymałem, jako prezes ORL, zaproszenie na spotkanie z ministrem. Miało się odbyć we wtorek, 24 sierpnia. Powiadomiłem sekretariat ministra, że na spotkanie oczywiście przyjdę, ale razem z przedstawicielami innych organizacji lekarskich. Odpowiedź była jednoznaczna i błyskawiczna – zaproszenie jest tylko dla jednej osoby i jest do wykorzystania tylko w podanym terminie, bo minister ma kalendarz na sierpień i wrzesień szczelnie wypełniony.

Spotkania, jak rozumiem, nie będzie?

Nie, nie pójdę na nie sam, żeby od kolejnego wysokiego urzędnika państwowego słyszeć, że protest jest niepotrzebny, że warto się porozumieć.

Kolejnego?

Byli wcześniej emisariusze z takim przesłaniem. Że warto rozmawiać z ministrem, a nie warto przyłączać się do protestu, który jest niepotrzebny, bo wszystko idzie w dobrym kierunku. Niestety, nie idzie.

Rozmawiała Małgorzata Solecka

25.08.2021
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta