×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Co dalej z protestem?

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Dzisiaj ma się odbyć ostatnia tura rozmów między Komitetem Protestacyjno-Strajkowym Pracowników Ochrony Zdrowia a wiceministrem Piotrem Bromberem. Wtorkowe, wielogodzinne spotkanie nie przyniosło rozstrzygnięcia. Wydaje się też, że mimo ostrożnego optymizmu strony rządowej, nie przyniosło zbliżenia stanowisk.


Białe Miasteczko przed KPRM, 20 września 2021 r. Fot. Sławomir Kamiński/ Agencja Gazeta

Rząd zdecydowanie trwa przy swoim stanowisku i jeśli proponuje jakiekolwiek ustępstwa, to w ramach zaplanowanych już wydatków na ochronę zdrowia: protestujący usłyszeli na przykład, że możliwe są pewne zmiany w ustawie o wynagrodzeniach minimalnych pracowników ochrony zdrowia, a także przeznaczenie w 2022 roku na wzrost wynagrodzeń 70 proc. środków pochodzących ze wzrostu finansowania zdrowia względem PKB. Wcześniejsza oferta resortu zdrowia przewidywała, że jeśli negocjacje w Zespole Trójstronnym się powiodą, na wzrost wynagrodzeń będzie przeznaczona połowa „dodatkowych” środków.

Problem w tym, że – niezależnie od tego, jak szacować koszty postulatów, sformułowanych przez Komitet Protestacyjno-Strajkowy we wrześniu – ta oferta jest co najmniej o rząd wielkości skromniejsza. Ministerstwo Zdrowia widzi możliwość „dorzucenia” do wynagrodzeń może czterech, pięciu miliardów złotych, otwarte jest również na realizację postulatów „bezkosztowych”, ale nie zamierza przekraczać tych ram finansowych. Sens protestu – tego, który przeszedł ulicami Warszawy 11 września i tego, który już od blisko miesiąca odbywa się w Alejach Ujazdowskich – to właśnie wyjście daleko poza obecne uwarunkowania finansowe ochrony zdrowia. Głównym postulatem było – i jest nadal – radykalne i skokowe zwiększenie finansowania, zamiast podłączania kroplówki, nawet jeśli ministerstwo proponuje, że podepnie ją bezpośrednio do kont pracowników.

Protestujący walczą o zwiększenie publicznych wydatków na ochronę zdrowia o minimum 30-40 mld zł w skali roku. 104 mld zł, które wyliczyło Ministerstwo Zdrowia, by ośmieszyć i zdezawuować postulaty, można między bajki włożyć (również dlatego, że część kosztów zsumowano, jak się wydaje, podwójnie, np. koszty podniesienia odsetka PKB wydawanego na zdrowie z kosztami podwyżek dla pracowników ochrony zdrowia, tymczasem ta druga pozycja zawiera się w pierwszej). Są to jednak ogromne pieniądze – i przede wszystkim dlatego protestujący chcieli rozmów na najwyższym szczeblu. Z tego samego powodu tych rozmów im odmówiono – bo rząd zamierza rozmawiać o pieniądzach dziesięciokrotnie mniejszych. O takich, które i tak już na zdrowie zostały przydzielone, pozostaje je jedynie przenieść z jednej pozycji do drugiej.

Fakt, że protest trwa już miesiąc – i nie zmienił ani na jotę sytuacji – nie jest dobrym sygnałem. Owszem, przedstawiciele Komitetu Protestacyjno-Strajkowego zapowiadają zaostrzenie protestu, polegające na oddolnym ograniczaniu czasy pracy. W weekend w dziesięciu miastach mają się odbyć manifestacje studentów kierunków medycznych, solidaryzujących się ze starszymi kolegami. Narastają „konflikty lokalne”, jak nabrzmiałą sytuację w placówkach medycznych – w tym absolutnie topowych szpitalach, jak Dziecięcy Szpital Uniwersytecki w Krakowie-Prokocimiu – chce widzieć minister zdrowia Adam Niedzielski. Jednak czy te różne nurty połączą się w jeden, który będzie mieć taką siłę, że rząd porzuci próby zażegnania sporu po linii najmniejszych kosztów?

Nie wszystko działa na niekorzyść protestujących. Ministerstwo Zdrowia, w trakcie prowadzonych rozmów, podejmuje decyzje – albo przynajmniej anonsuje możliwość ich podjęcia – które dla konkretnych zawodów i konkretnych środowisk pracowników medycznych brzmią ni mniej, ni więcej jak wyzwanie na ubitą ziemię. W przypadku lekarzy to projekt ustawy umożliwiający prowadzenie kierunków lekarskich szkołom zawodowym, skierowany do Sejmu z pogwałceniem wszelkich zasad legislacji. Dla ratowników medycznych – rozważania ministra zdrowia nad ewentualnym upaństwowieniem nie tyle systemu (czy można upaństwowić system Państwowego Ratownictwa Medycznego), co zawodu ratownika medycznego, nad – mówiąc wprost – wzięciem ratowników medycznych w kamasze. Lekarzom POZ minister funduje przymusową i gwałtowną ścieżkę koordynowanej opieki, na którą NFZ przeznaczy, średnio, 850 zł na praktykę.

Wszystko, oczywiście, w imię dobra pacjenta, które jest najwyższym prawem. Jednak czy na pewno? Z przedstawionego pod koniec ubiegłego tygodnia raportu fundacji Watch Health Care wynika, że średni czas oczekiwania na wizytę u lekarza zmalał w 2020 roku – i to pierwszy raz od 2014 roku. W roku pandemicznym czekaliśmy na wizytę u specjalisty średnio trzy miesiące, ale minimalnie krócej niż w 2019 roku. Cud? A może zadziałała recepta Ministerstwa Zdrowia i NFZ, które w lutym 2020 roku przeznaczyły 300 mln zł na zdjęcie limitów na wizyty w najbardziej obleganych specjalizacjach: kardiologii, ortopedii, neurologii i endokrynologii?

– Od ostatniego Barometru opublikowanego w lutym 2019 roku nastąpiło skrócenie czasu o 0,4 mies. Zaobserwowana zmiana nie wpływa znacząco na polepszenie dostępu do świadczeń i okres oczekiwania jest zbliżony do wyników Barometru z: VI/VII 2017 r. (średni czas oczekiwania: 3,1 mies.) oraz IV/V 2018 (średni czas oczekiwania: 3,7 mies.). Przedstawione wyniki świadczą o krótkotrwałej poprawie niezmieniającej istotnie długoterminowej tendencji w tym zakresie – czytamy w raporcie. Bo tylko pobieżna analiza sytuacji w tych uwolnionych priorytetowo specjalizacjach (w lipcu 2021 roku zniesiono limity w pozostałej części AOS, co jest – jak mówią lekarze – działaniem czysto propagandowym) pokazuje, że nie ma żadnego mierzalnego wyniku: o ile nieco łatwiej dostać się do endokrynologa czy kardiologa dziecięcego, o tyle kolejki do kardiologów wydłużyły się – i to wręcz o kilka miesięcy.

Głównym problemem nie jest bowiem samo istnienie limitów, ale z jednej strony brak specjalistów (samorząd lekarski szacuje, że do prawidłowego funkcjonowania systemu z obciążeniem pracą lekarzy zgodną z normami unijnymi brakuje ich już niemal 70 tysięcy), z drugiej – ciągle zbyt duże obciążenie lekarzy (ale również pielęgniarek i innych profesjonalistów medycznych) zadaniami biurokratycznymi, co wykazał niedawny raport Najwyższej Izby Kontroli.

I to również jest ten protest: by działania fasadowe, często mające w sobie wyłącznie, albo niemal wyłącznie ładunek PR, często nieprzemyślane i źle zaprojektowane (jak osławiony program profilaktyczny 40 plus), zastąpiły decyzje rzeczywiście zmieniające system ochrony zdrowia.

07.10.2021
Zobacz także
  • Medycy liczą na mediację Kościoła
  • Ochrona zdrowia przerasta polityków
  • Żądania medyków nie są z Marsa
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta