×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Ochrona zdrowia przerasta polityków

Jerzy Dziekoński
Kurier MP

Kilka rozmów z wnętrza protestu zawodów medycznych 11 września 2021 roku, czyli wszystko, co rządzący powinni wiedzieć o problemach i postulatach protestujących, ale boją się o to sami zapytać.

Fot. Sławomir Kamiński/ Agencja Gazeta

Jako że minister zdrowia Adam Niedzielski, podobnie jak prezydent Andrzej Duda oraz premier Mateusz Morawiecki, odgrodzili się 11 września br. od protestujących kordonami policji, pełniąc rolę medium postanowiliśmy dać im możliwość wysłuchania tego, co pracownicy ochrony zdrowia mają do powiedzenia na temat własnej sytuacji zawodowej.

Pierwsza osoba, z którą porozmawiałem, to Karolina Gajewska, diagnosta laboratoryjny z Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Szpitala Wielospecjalistycznego im. dr. Ludwika Błażka w Inowrocławiu. Karolina trzyma transparent: „Jestem diagnostą laboratoryjnym. Bez mojej pracy lekarz tylko zgaduje”.

Na początek pytam o jeden z postulatów – uchwalenie ustaw o medycynie laboratoryjnej, zawodzie ratownika medycznego i innych zawodach medycznych.

– Jeśli chodzi o ustawę o medycynie laboratoryjnej, czekamy na nią od ubiegłego roku. Przedstawiliśmy własne postulaty i oczekiwania, np. bezpłatne specjalizacje. Na razie na tym się skończyło. Do wyboru mamy 14 specjalizacji, ale najczęściej musimy płacić za kształcenie z własnej kieszeni. A jest to koszt niemały, bo liczony w dziesiątkach tysięcy złotych. Warto pamiętać o tym, o czym zapominają decydenci. Diagnosta jest bardzo ważny w leczeniu, bo bez niego lekarz nie będzie w stanie wiele zrobić. Tak jak głosi mój transparent: jestem diagnostą, beze mnie lekarz tylko zgaduje – odpowiada.

Ile zarabia diagnosta? – dopytuję.

– Uczyłam się przez pięć lat na trudnych, zakończonych obroną pracy magisterskiej studiach. No i otrzymałam na starcie 3100 zł brutto. Przez ostatni rok za szkolenie płaciłam w większości z własnej kieszeni. Tymczasem dobrze wyszkolony pracownik medyczny działa dla dobra pacjenta i dla dobra placówki, w której pracuje. Chcielibyśmy, aby szkoleń było więcej i żeby były finansowane przez pracodawców lub resort zdrowia. Ciężko z takiej wypłaty sfinansować szkolenie specjalizacyjne, nawet jeśli opłaty rozkładają się w czasie na kilka lat – wyjaśnia diagnostka, po czym dodaje, że w równie trudnej sytuacji są osoby pracujące w zawodzie po 20–30 lat, których pensje nie obiegają od kwoty wymienionej przed chwilą. Poza tym, jej zdaniem, trzeba też głośno mówić o sytuacji techników analityki medycznej, bez których nie dałoby się obsługiwać wszystkich zleceń.

– Pracujemy głównie na etatach, do tego dochodzą dyżury i różne inne obowiązki takie jak np. pobieranie wymazów covidowych, za które nie dostajemy dodatków, podobnie jak za wiele innych rzeczy – dodaje Karolina Gajewska.

Idę dalej. Podchodzę do grupy ratowników medycznych. Dlaczego mają panowie na plecach napisy „inny zawód medyczny”? – pytam.

Odpowiada Andrzej Łacek, ratownik medyczny, przewodniczący związku zawodowego ratowników medycznych z Nowego Targu: – Mianem innego zawodu medycznego zostaliśmy określeni przez siatkę płac proponowaną przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Nie ma w niej nic o ratownikach medycznych, jesteśmy ujęci jako inny zawód medyczny.

Jakie są główne powody, dla których tutaj dzisiaj jesteście – pytam.

– Zabiegamy przede wszystkim o to, żebyśmy za swoją pracę otrzymywali godną płacę. Żebyśmy mogli normalnie pracować, a nie po 300–400 godzin w miesiącu. Chcemy mieć możliwość bycia z naszymi rodzinami. Chcemy godnie żyć i być godnie wynagradzanymi. Wielokrotnie poruszaliśmy też problem form zatrudnienia ratowników medycznych. Jesteśmy chyba ewenementem w skali świata, gdzie w państwowym ratownictwie medycznym działają prywatne firmy. Kiedy do pomocy pacjentowi jedzie karetka, to jedzie nią kilka firm. Ratownicy pracujący na kontraktach muszą przepracować 2–2,5 etatu, żeby zarobić na przeżycie. Koledzy i koleżanki, którzy pracowali w takiej formie zatrudnienia przez 10 lat, mówią dzisiaj, że bezpowrotnie stracili życie rodzinne i własne zdrowie, nic w zamian nie otrzymując – słyszę w odpowiedzi.

Ile zarabia ratownik medyczny? – znowu pada pytanie o wynagrodzenie.

– To wszystko zależy od danej jednostki. Stawki są różne w całym kraju. Od nieco ponad 20 zł na godzinę do 40 zł na godzinę w przypadku pracowników kontraktowych. W przypadku pracowników etatowych zgodnie z najnowszym rozporządzeniem pensja podstawowa ma wynosić 3770 zł brutto – odpowiada Andrzej Łacek.

Kolejny transparent, który przyciąga moją uwagę, głosi: „20% na pacjenta, 80% na biurokrację”. Pytam, co oznacza, bo jeden z postulatów zgłoszonych przez protestujących to „zatrudnienie dodatkowych pracowników obsługi administracyjnej i personelu pomocniczego”. Odpowiada mi Marcin Lewandowski, kierownik Ośrodka Intensywnej Opieki Kardiologicznej Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku:

– Z jednej strony brakuje spójnego systemu, który pozwoliłby na wymianę informacji między placówkami, a jednocześnie wprowadzony zostaje obowiązek prowadzenia dokumentacji elektronicznej. Po drugie każda platforma, na której pracujemy, funkcjonuje trochę inaczej, a wszystkie niestety funkcjonują kiepsko. To powoduje, że w momencie konsultacji pacjenta mam dla niego jakieś pięć minut, o ile nie jest to zabieg, resztę czasu poświęcam na zrobienie całej papierologii na rzecz ministra. Rozumiem prowadzenie statystyk, jednak nie są to czynności niezbędne do tego, aby pacjent przeżył. Jest nas za mało, a tak naprawdę 5 minut poświęcam na rozmowę i badanie, kolejne 5–10 minut zastanawiam się nad dalszym postępowaniem i jakieś 20 minut pożera wypełnianie sterty naprawdę bzdurnej dokumentacji. Obecnie opracowanie dokumentacji spoczywa na jednej osobie. Świetnie byłoby, gdyby w systemie pracowały sekretarki medyczne, które mogłyby zajmować się wypełnianiem dokumentacji. Owszem, mogę wypełniać papiery, ale pod warunkiem, że będzie 10 lekarzy, a nie jeden, a za drzwiami nie będzie czekało kolejnych 20 pacjentów, którzy są tym czekaniem zdenerwowani. Jestem ze 120-tysięcznego miasta, gdzie jest jeden strategiczny, wielospecjalistyczny szpital, któremu za chwilę grozi zamknięcie. Zostało niewiele osób do pracy. Rozumiem pacjentów, którzy trafiają na izbę przyjęć czy SOR i są zwyczajnie wkurzeni. Wtedy ja wychodzę i wyjaśniam im: teraz szanowny pacjencie, ja muszę iść to wszystko napisać. Pacjent myśli, że skoro się doczekał swojej kolejki, to szybko się nim zajmiemy. Nie, bo moje najbliższe działania to 20 minut pisania.

Ostatnią moją rozmówczynią była dr n. med. Elżbieta Garwacka-Czachor z Wrocławia, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Pielęgniarskiego, którą spotkałem już pod siedzibą Prezesa Rady Ministrów. Co jest tak ważne, że zdecydowała się przyjechać na protest aż ze stolicy Dolnego Śląska?

– Przyjechałyśmy w obronie pacjentów i własnej. Zależy nam na tym, żeby nasz zawód stał się na tyle atrakcyjny, aby wchodziły do niego nowe koleżanki. W tej chwili możemy mówić o katastrofie demograficznej, bo średni wiek pielęgniarki to blisko 60 lat. Nabory na studia są małe, bo jest wiele innych o wiele bardziej atrakcyjnych zawodów. Poza tym nawet te osoby, które wykształcą się w tym kierunku, nie podejmują pracy w sektorze publicznym albo w ogóle w zawodzie. Cześć świeżo wykształconych koleżanek wyjeżdża za granicę, a część nie odbiera nawet prawa wykonywania zawodu i szuka innych możliwości. Pielęgniarki pracują ciężko i nie są za tę pracę odpowiednio wynagradzane. Dla idei młodzi ludzie nie przyjdą do pracy. Widziałam dzisiaj na transparencie napis: „z samej etyki nie wyżyję”. To doskonale oddaje nastroje młodych. Żeby zachęcić do wykonywania tego zawodu, trzeba zaproponować coś, co będzie korzystne – wyjaśnia moja rozmówczyni, a jej wyjaśnienia pokrywają się z postulatem natychmiastowej zmiany ustawy o sposobie ustalania wynagrodzeń w ochronie zdrowia.

Zdaniem dr Garwackiej-Czachor zawód pielęgniarki nie będzie przyciągał młodych, jeśli nie podniesie się jego prestiżu.

– Trzeba pomyśleć o tym, żeby lepiej wykorzystać nasze umiejętności. Jesteśmy pracownikami wysoko wykształconymi i myślę, że część obowiązków lekarskich można scedować na pielęgniarki, co wpłynie na podniesienie prestiżu zawodu. Oczywiście, teraz jest to niemożliwe, ponieważ jest nas zbyt mało – tłumaczy wiceprezes Polskiego Towarzystwa Pielęgniarskiego.

W rozmowie poruszony zostaje również problem związany z innym postulatem: „wprowadzenia norm zatrudnienia uzależnionych od liczby pacjentów”.

– Powinnyśmy mieć określoną liczbę pacjentów na jedną pielęgniarkę. Taką liczbę, przy której zdołamy zrobić wszystko, to co powinnyśmy zrobić. Jeżeli dzisiaj na 40 pacjentów pracują dwie pielęgniarki, to nie możemy się oszukiwać – robimy to, co jest najważniejsze. W takim systemie gubią się potrzeby pacjentów. Chciałybyśmy, aby polskie normy były podobne do tych na świecie, gdzie optymalnie przypada 5–6 pacjentów na pielęgniarkę. Oczywiście wszystko zależy od stanu pacjentów, jeśli są w stanie lekkim, to możemy zajmować się nawet takimi 10 osobami, jeśli są to pacjenci bardzo wymagający, to optymalnie będą to dwie osoby, żeby się nimi dobrze zaopiekować. Chodzi przecież o to, żeby pacjenci będąc w szpitalu wrócili do zdrowia. Doskonale byłoby również, gdyby byli opieką usatysfakcjonowani – dodaje pielęgniarka.

Moja rozmówczyni podkreśla, że dzięki temu pielęgniarki nie będą umierały w wieku 62 lat.

– Jesteśmy przerażone tymi statystykami. Sama mam 60 lat i wiem, że to my niedługo będziemy potrzebować pomocy. Jak to będzie? Czy mamy opiekować się pacjentami, będąc w wieku, kiedy zaczyna szwankować zdrowie? Nie jestem osobą, która mówi, że wszystko jest źle, ale wiem dobrze, jakie są braki. Od 30 lat te same. O normach zatrudnienia mówiono już w czasie, kiedy kończyłam szkołę w 1981 roku. Potem, kiedy zostały wprowadzone i tak nikt ich nie przestrzegał. Zresztą nadal tak jest. Pielęgnujemy fikcję, a pacjentów przybywa, w dodatku coraz starszych. Rząd nie dostrzega naszych potrzeb i potrzeb pacjentów. Rządzących ciągle organizacja ochrony zdrowia przerasta – podsumowuje dr Elżbieta Garwacka-Czachor.

16.09.2021
Zobacz także
  • Żądania medyków nie są z Marsa
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta