Nieustające ataki wojsk rosyjskich na Kijów spowodowały przeniesienie dzieci, zmagających się z chorobami onkologicznymi i hematologicznymi w szpitalu „Ochmadyt” do szpitalnych piwnic. Przeniesiono tam też meble i leki. Lekarze już od sześciu dni nie opuszczają szpitala i zaczęli też przyjmować osoby dorosłe z ranami postrzałowymi.
01.03.2022. Wskutek ostrzału budynku Charkowskiej Obwodowej Administracji Państwowej 6 osób zostało rannych, w tym 1 dziecko. Fot. State Service for Special Communication and Information Protection of Ukraine / Creative Commons Attribution 4.0 International license
Wraz z dziećmi w piwnicy przebywają też przebrani za klaunów dorośli, którzy na wszelkie sposoby usiłują odwrócić uwagę małych pacjentów od huku eksplozji i alarmów przeciwlotniczych.
Oprócz ciągłej bieganiny pomiędzy salami operacyjnymi a schronami, personel medyczny sprawdza też teren przyszpitalny i dachy, gdyż już w sobotę (26 lutego) został wykryty namalowany znak na jednym z gmachów szpitala, który może służyć wojskom rosyjskim jako wskazówka do zbombardowania celu.
Miejscowy Oddział Obrony Tertorianej wziął szpital pod swą opiekę, a działające na terenie Kijowa ośrodki pomocy zaopatrzeniowej objęły go szczególną troską i dostarczają do niego jedzenie i niezbędne artykuły drogeryjne.
Zginęła anestezjolożka
Cztery osoby, w tym dziecko, zginęły w wyniku uderzenia rosyjskiego pocisku manewrującego w budynki mieszkalne w Żytomierzu w środkowej części Ukrainy – poinformował w środę doradca MSW Ukrainy Anton Heraszczenko na Telegramie.
– Na razie zginęły cztery osoby, w tym dziecko – oznajmił Heraszczenko. Jego zdaniem pocisk miał w zamierzeniu uderzyć w pobliską bazę 95. brygady lotniczej w Żytomierzu.
Według ukraińskiej służby ds. sytuacji nadzwyczajnych uszkodzonych zostało 10 budynków mieszkalnych i miejski szpital.
Tymczasem minister zdrowia Wiktor Laszko poinformował na Facebooku, że siły rosyjskie zabiły anestezjolożkę, która wiozła do szpitala rannego siostrzeńca w wiosce Kuchary w obwodzie kijowskim.
Lekarze już nie wracają do domów
128 rannych jest w szpitalach Mariupola w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy – poinformowała agencja Ukrinform, powołując się na komunikat zamieszczony w nocy na Telegramie przez mera miasta Wadyma Bojczenkę.
– Liczba rannych cywili rośnie każdego dnia. Dzisiaj w naszych szpitalach jest 128 osób – poinformował Bojczenko.
Wśród rannych są osoby z ciężkimi obrażeniami. – Lekarze już nie wracają do domów, walczą o życie mieszkańców – dodał mer.
Mariupol we wtorek został znowu ostrzelany z artylerii. Bojczenko powiedział, że rakietami po raz kolejny atakowano dzielnice mieszkalne. Pomimo ostrzałów udało się częściowo wznowić dostawy energii, a w nocy piekarnie upiekły 25 ton chleba – mówił.
1 marca Mariupol atakowano m.in. przy użyciu rakiety Toczka-U z głowicą kasetową – podał Ukrinform. Taki rodzaj amunicji, ze względu na rozrywanie się ładunku na wiele mniejszych części, powoduje ogromne straty i jest zakazany przez prawo międzynarodowe.