×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Ludzie zawsze reagują podobnie

Ewa Stanek-Misiąg

Powinniśmy się skupić na tym, by uchodźcy mieli gdzie mieszkać. Najlepszym, co mogą zrobić dziś Polacy jest udostępnianie mieszkań za darmo albo za symboliczną kwotę, także mieszkań w małych miejscowościach – mówi dr Wojciech Wilk, prezes Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej.


Dr Wojciech Wilk

Ewa Stanek-Misiąg: Czy realizuje się obecnie najgorszy ze scenariuszy pisanych odkąd PCPM działa w Ukrainie?

dr Wojciech Wilk: Kryzysy tego rodzaju mają to do siebie, że sytuacja zmienia się bardzo szybko. Z punktu widzenia losu ludności cywilnej rozważamy obecnie kilka scenariuszy. Pozytywny zakłada ustanie walk lub zmniejszenie ich intensywności, co da możliwość bezpiecznego powrotu do domów – o ile nie zostały zniszczone – znacznej liczby ludzi. W negatywnym walki przybierają na sile albo dochodzi do użycia broni masowego rażenia, czego konsekwencją jest jeszcze większa niż dotąd liczba uchodźców. Scenariusz najbardziej prawdopodobny rysuje przyszłość, w której wojna toczy się bez większych zmian frontu, nie ma masowej ucieczki ludności, ale uciekinierzy nie mogą wrócić do siebie. A uciekło ze swoich domów do tej pory 12 mln mieszkańców Ukrainy.
W regionie Donbasu pozostaje 600-900 tys. mieszkańców. W obwodzie charkowskim ok. 2 mln. Są to głównie ludzie, którzy nie mogli wyjechać - emeryci, osoby niepełnosprawne, kobiety z małymi dziećmi, kobiety w ciąży. Oni będą potrzebować pomocy bardziej niż ci, którzy uciekli do tej pory. Bo – jak pokazuje historia – zwykle najpierw uciekają osoby o wyższym statusie materialnym, w lepszej kondycji, mające kontakty za granicą.
Razem z Norweską Radą ds. Uchodźców (Norwegian Refugee Council) prowadzimy w Warszawie centrum tranzytowe dla uchodźców. Dociera tam coraz więcej starszych osób. Są to często ponad 70-letni ludzie, którzy po raz pierwszy wyjechali z Ukrainy. W wielu wypadkach ich jedynym bagażem są plastikowe reklamówki. Ci w lepszej sytuacji mają walizki. Jedną walizkę na jedną osobę, bo tylko tyle można ze sobą wziąć. Jest to po prostu straszne.

Jest to tym straszniejsze, że zaczyna nam brakować sił i środków – mieszkań, które można udostępnić, rzeczy, które można przekazać, pieniędzy, które można wpłacić.

Zajmuję się pomocą humanitarną od przeszło 20 lat. Zawsze i bez względu na to, gdzie wybucha kryzys ludzie reagują podobnie – jedni uciekają, a inni uciekinierów przyjmują. Społeczeństwo polskie okazuje wielką solidarność. Chciałbym podziękować wszystkim z Państwa, którzy włączyli się w pomoc. Naturalną rzeczą jest też, że taka fala opada – wolontariusze muszą wrócić do pracy, wyczerpują się możliwości finansowe, magazyny pustoszeją.
Strategia polskiego rządu wydaje się dość jasna – podstawowym sposobem pomocy jest aktywizacja zawodowa uchodźców. Według rządowych danych do Polski wjechało 2,9 mln uchodźców z Ukrainy, z czego zostało w naszym kraju ok. 1,5 mln. Pozostali albo wrócili do Ukrainy (ok. 800 tys.), albo pojechali dalej, do innych europejskich krajów. PESEL nadano 1 mln osób. Dzięki rejestracji w systemie wiemy, że 48,3% uchodźców stanowią dzieci, 44,7% – kobiety w wieku od 19 do 65 lat, 3,6% – mężczyźni, 3,4% – osoby powyżej 65. roku życia. W PCPM stosujemy trochę inne kategorie wiekowe. Na ich podstawie szacujemy, że kobiety w wieku produkcyjnym stanowią 42% uchodźców, a osoby w wieku emerytalnym 8%, czyli teoretycznie co czwarta rodzina uchodźców ma dziadka lub babcię, którzy mogliby się zająć dziećmi, gdyby matka poszła do pracy. Trzeba jednak uwzględnić to, że wiele matek ma zbyt małe dzieci, żeby podjąć pracę, a część kobiet jest np. w zaawansowanej ciąży.
Dane z wczoraj (rozmowa odbyła się 22. kwietnia] mówią, że z 600 tys. ukraińskich uchodźczyń pracuje 100 tys.
Priorytetem w obecnej fazie pomocy jest wsparcie osób, które nie mogą pracować ze względu na wiek, stan zdrowia, sytuację życiową. Należy zapewnić im mieszkanie – najlepiej nieodpłatne oraz wsparcie rzeczowe czy finansowe. PCPM od 10 lat uczestniczy w programach wsparcia finansowego uchodźców syryjskich w Libanie. Korzystamy teraz z tych doświadczeń w Polsce, przekazując zapomogi uchodźcom z Ukrainy.

Gdybyśmy mogli skorzystać z Pańskiego doświadczenia w niesieniu pomocy, to na co zwróciłby Pan uwagę?

W Polsce pokutuje pogląd, że pomaganie to odruch serca, powołanie, działalność wolontaryjna. Nie do końca się z tym zgadzam. Pomaganie na poziomie realizacji projektów o dużej skali jest zawodem. Zresztą zbliżonym do zawodu lekarza. Trzeba mieć silną psychikę i kierować się zasadą: „przede wszystkim nie szkodzić”. Do no harm to fundament pomocy humanitarnej.
Ludzie niosący pomoc humanitarną muszą mieć świadomość tego, że nie działają w próżni. Obok nich mogą działać inni, robiąc podobne rzeczy. Dlatego trzeba się ze sobą kontaktować, rozmawiać, koordynować pracę. To jedyna metoda, by uniknąć sytuacji, w której jeden odbiorca otrzyma pomoc dwa razy, a inny nie dostanie nic.
Należy pamiętać też o tym, żeby zawsze mieć scenariusz zakończenia pomocy. Podam przykład. W odruchu serca odstąpiła Pani na rok mieszkanie ukraińskiej rodzinie. Ludzie sobie spokojnie mieszkają, Pani jest zadowolona, że pomogła, ale po roku okazuje się, że lokatorzy nie mają pieniędzy, by samodzielnie opłacać wynajem, nie mają innego dachu nad głową, a Pani nie jest w stanie dalej ich utrzymywać. Nie chcę, żeby to zabrzmiało brutalnie, ale trzeba przewidywać takie sytuacje i podpisywać umowy, w których będzie jasno napisane na jakich warunkach przekazywane jest mieszkanie. Taki dokument można sporządzić z pomocą google translatora. Zakwaterowanie uchodźców to jest obecnie najważniejsza potrzeba. Rząd właśnie przedłużył program rodzin goszczących.

Jednocześnie minister sprawiedliwości ogłosił pomysł, by wykorzystać dawne zakłady karne, w których jest 2100 miejsc.

Nie słyszałem o tym, ale odradzałbym. Wiele organizacji zajmujących się pomocą humanitarną prowadzi collective centres, czyli centra zbiorowe – uchodźcy mieszkają np. w hotelach, czy domach wczasowych. To jest dobre na miesiąc, dwa miesiące, nie dłużej. Zresztą większość ludzi stara się szybko opuścić takie miejsce. Trudno jest tam wytrzymać. Proszę mi wierzyć, widziałem to w Gruzji, Kosowie, Bośni, Libanie.
Powinniśmy się skupić na tym, by uchodźcy mieli gdzie mieszkać. Najlepszym, co mogą zrobić dziś Polacy jest udostępnianie mieszkań za darmo albo za symboliczną kwotę, także mieszkań w małych miejscowościach.

Ale uchodźcy wolą duże miasta.

To wynika z tego, że na ukraińskiej wsi nie ma pracy, ludzie przenoszą się tam do miast, coraz większych miast. Staramy się ich przekonywać, że mniejsze miasta są dla nich w Polsce szansą.
Wsparcie finansowe, które jako PCPM oferujemy do 6 miesięcy oraz 500+ na dzieci powinno pozwolić utrzymać się, ale na pewno nie wystarczy na wynajęcie mieszkania.

PCPM zajmuje się także ewakuacją Ukraińców z terenów działań wojennych, jak ona przebiega?

PCPM działa w Ukrainie od 2014 roku, mamy tam zarejestrowane przedstawicielstwo, zatrudniamy pracowników, współpracujemy z innym organizacjami pozarządowymi i władzami lokalnymi.
Do Charkowa nie można pojechać autobusem, to zbyt niebezpieczne. Autobus jest łatwym celem. Wysyłamy tam furgonetki i busy, które dostarczają pomoc humanitarną. Paczki są szybko przerzucane do piwnic. Następnie do pojazdu wchodzą cywile, których wieziemy do punktu przesiadkowego oddalonego ok. 250 km od Charkowa. To miejsce, z którego już autobusami wyruszają albo do zachodniej Ukrainy albo do Polski.
Kryzysy mają to do siebie, że sytuacja może się w jednej chwili zmienić. Miesiąc temu było zupełnie inaczej niż dziś. Południowa część Charkowa funkcjonuje niemal normalnie, w sklepach można płacić kartami bankomatowymi. Północna wygląda jak zrujnowane w czasie II wojny światowej miasta, które znamy ze zdjęć. Nasze biuro w Charkowie zostało zniszczone w wyniku ostrzału artyleryjskiego.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

05.05.2022
Zobacz także
  • Zbyt przerażeni, by wyjść na powierzchnię
  • Niosąc pomoc Ukrainie – zobacz film
  • "Cywile mają prawo do zdrowia nawet w czasie wojny"
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta