×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Zbyt przerażeni, by wyjść na powierzchnię

Lisa Searle (MSF)
MSF

Około 350 tys. mieszkańców Charkowa nie chciało lub nie mogło opuścić miasta. Wielu z nich schroniło się w podziemnych stacjach metra, aby uciec przed nieustannymi bombardowaniami. Uwięzieni pod ziemią są odcięci od podstawowych usług, w tym opieki zdrowotnej. Dr Lisa Searle z Lekarzy Bez Granic opisuje swoje doświadczenia w opiece nad pacjentami ukrywającymi się pod Charkowem.


Charków, 6 marca 2022 r. Fot. Depositphotos/ Fotoreserg

System transportu publicznego załamał się całkowicie, a sieć podziemnych stacji metra stała się schronieniem dla ludzi, których domy zostały zniszczone przez naloty lub którzy są zbyt przestraszeni, by pozostać na powierzchni. Przebywanie na powierzchni wydaje się teraz takie dziwne, niesamowite. Kilkoro ludzi spieszących ulicami, pojedynczo lub dwójkami, ściskających torby z zapasami. Próba przedostania się w bezpieczne miejsce, zanim zabrzmi następny alarm przeciwlotniczy, co zdarza się co najmniej cztery, pięć razy dziennie. Po kilku dniach dźwięk nadchodzących wystrzałów staje się elementem tła. Zbyt trudne jest poświęcanie czasu na myślenie o tym, co oznacza ten dźwięk. Kolejny zniszczony budynek, więcej straconych ludzkich istnień i zburzonych domów.

Dzisiaj, podczas jednej z moich zbyt krótkich wizyt na powierzchni, widziałam dym unoszący się z budynku, który właśnie został trafiony, w części miasta, która jest już bardzo zniszczona. Uderzenia z góry powodują wyrzucanie zawartości budynków na ulice. Książki, ubrania, cegły, zasłony i garnki wyłaniające się z budynków i spadające na ziemię, jak wnętrzności wypatroszonego ciała.

Cały kraj jest w stanie wyjątkowym. Nieliczni pozostali mieszkańcy tego miasta są stłoczeni pod ziemią, na stacjach metra lub w prowizorycznych schronach w piwnicach. Próbują przeżyć. Większość ludzi, którzy mieli środki, wyjechała, pozostawiając osoby starsze, niepełnosprawne, z przewlekłymi chorobami psychicznymi. Najbardziej bezbronne. W ciągu dnia niektórzy ludzie wychodzą na zewnątrz, mrużąc oczy przed jasnymi światłami i szurając, idą ulicami, przerażeni i czekający na kolejne uderzenie. Niektórzy ludzie są zbyt przestraszeni, by w ogóle wynurzyć się na powierzchnię i są pod ziemią od tygodni.

Pracujemy pod ziemią, prowadzimy kliniki mobilne dla wysiedlonej ludności i śpimy w podziemnych stacjach metra na tym, co tylko możemy znaleźć. Z powodu nagłej fali wysiedleńców, obecnie ponad 6 milionów w całym kraju, nigdzie nie ma już sprzętu kempingowego. Noce są zimne, więc ludzie owijają się w płaszcze i koce, próbując się ogrzać. Kiedy dziś wieczorem kończyliśmy pracę i pakowaliśmy się, przedzierając się przez zatłoczony peron, kobieta, którą leczyłam, zawołała do mnie: „Pani doktor!” i z uśmiechem wręczyła mi lśniące czerwone jabłko. Wzięłam je z wdzięcznością, trzymając ją za rękę przez sekundę, wzruszona, że jest gotowa podzielić się ze mną tym, co ma. Spojrzała mi w oczy, dziękując mi za to, że tu jestem. Straciła dom i nie ma dokąd pójść.

Dziś wieczorem rozmawiałam ze starszą kobietą, której dom został wczoraj zniszczony. Ona i jej mąż byli w budynku, ona w mieszkaniu, a on na schodach. Usłyszeli pierwszy wybuch i nie mieli czasu zareagować, zanim ich blok został trafiony. Zostali wyciągnięci z gruzów przez służby ratunkowe i jakimś cudem jedynym urazem, jakiego doznali, była pęknięta błona bębenkowa. Kobieta była zrozpaczona. Nie ma dokąd pójść, więc dołączyła do tysięcy osób żyjących teraz podziemnym życiem, bez prywatności i możliwości utrzymywania higieny.

Takie historie słyszymy codziennie. Wielu pacjentów zgłasza się do nas z problemem, który początkowo wydaje się dość prosty, jak uzupełnienie leków przeciwciśnieniowych lub kontrola bolącego gardła. Ale kiedy zaczynamy z nimi rozmawiać, często się załamują i opowiadają o okropnościach, które przeżyli.

Dwa dni temu leczyłam 11-letniego chłopca, którego przyprowadził do mnie ojciec. Początkowo narzekał na trudności z oddychaniem, a gdy zadałam kilka kolejnych pytań, stało się jasne, że dzieje się tak tylko wtedy, gdy musi wyjść na powierzchnię. Ataki paniki są powszechne wśród ludzi mieszkających pod ziemią. Są przerażeni wynurzeniem się na powierzchnię i wielu z nich doświadcza silnych ataków nawet na samą perspektywę wyjścia na zewnątrz.

Czymś inspirującym i pozytywnym wśród tego całego cierpienia jest pojawienie się w mieście lokalnych sieci wolontariuszy: ludzi organizujących się i pracujących razem, aby pomóc najbardziej potrzebującym. Miejscowa ludność, która zdecydowała się zostać, przyjmuje prośby od ludzi, którzy utknęli w swoich domach i koordynuje przekazywanie żywności, artykułów higienicznych i leków. Lokalni kierowcy jeżdżą po mieście, podejmując ogromne ryzyko, aby dostarczyć te bardzo potrzebne produkty. Codziennie spotykam ludzi, których współczucie i determinacja, by pomóc najsłabszym, wzruszają mnie i zmuszają do ujrzenia nadziei, która żyje w tym spustoszonym przez wojnę miejscu.

04.05.2022
Zobacz także
  • Wykluczona wieś
  • Niosąc pomoc Ukrainie – zobacz film
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta