×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Edukacja w oparach absurdu i beznadziei - strona 2

Anna Pommersbach

Jak to wygląda na Zachodzie

Inna sytuacja jest w przypadku systemu francuskiego, gdzie każda rotacja trwa ponad 2 miesiące. Student jest przydzielany do konkretnego zespołu, ma swojego przełożonego, który zleca mu zadania, przypisuje pacjentów. Jest również mentorem, który pomaga w podejmowaniu trudniejszych decyzji co do strategii leczenia. Student staje się więc pełnoprawnym pracownikiem szpitala, wręcz „żyje nim”. Dzięki temu ucząc się do egzaminów, może odnieść zdobytą wiedzę do swoich doświadczeń z pracy. W ten sposób student zyskuje poczucie, że wiedza zdobyta z książek i wykładów przyda mu się w niedalekiej przyszłości. Jest po prostu użyteczna.

Studenci z Wielkiej Brytanii patrzą jednak na takie rozwiązanie z przymrużeniem oka. U nich rotacje trwają po kilka tygodni, ale tak jak we Francji każdy student jest przydzielony do konkretnego przełożonego, który, co istotne, dostaje za to dodatkowe poważne wynagrodzenie. – Po co siedzieć ponad 2 miesiące w jednym miejscu? Lepiej móc odbyć praktyki na większej liczbie oddziałów. W praktyce nie ma wielu pacjentów przebywających dłużej niż kilka tygodni, więc w większości przypadków, będąc krócej, i tak uczestniczysz w całym procesie leczenia – komentuje AD z Londynu.

Są jednak też krytyczne głosy zza morza – co prawda student ma okazję zdobyć praktyki na różnych oddziałach, ale doświadczenie między nimi jest bardzo różne. – Nie dość, że każdy szpital będzie się różnił kompetencjami pracujących tam lekarzy, to każdy student robi „rotacje” na innych oddziałach. W konsekwencji przyszli medycy kształcący się na jednej uczelni mogą mieć bardzo różne doświadczenia. A egzamin jest dla wszystkich taki sam – komentuje MSz.

Jednak oboje mają poczucie, że program studiów medycznych w Wielkiej Brytanii jest bardzo przemyślany. Studia są wymagające, jednak widać ich sens, a oczekiwania wobec studenta mają swoje ugruntowanie praktyczne. Egzaminy często są rozmową z aktorem-pacjentem, gdzie student musi przekazać złą wiadomość, przeprowadzić wywiad na temat historii choroby, dowiedzieć się, „co jest” pacjentowi. Egzaminy pisemne też mają wymiar praktyczny – są w formie case study. Podstawową kompetencją jest umiejętność zarządzenia chorobą, skierowanie na odpowiednie badania diagnostyczne, a następnie dostosowanie strategii leczenia do wyników. Wszystko po to, aby student wiedział, jak potraktować pacjenta przychodzącego do szpitala.

Wypalony lekarz odstrasza studenta medycyny

Wisienką na torcie absurdów polskiego systemu jest stan psychiczny (coraz więcej głosów o wysokim wypaleniu zawodowym) lekarzy, którym zarażają jeszcze naiwnych i pozytywnie nastawionych studentów. – Ze wszystkich stron słyszymy, że bycie lekarzem jest straszne. Rodzice lekarze i wykładowcy na każdym kroku próbują nam pokazać, że medycyna to zły wybór – zgadzają się AR i JK. Lekarze mało zarabiają domyślnie, pracują za dwóch lub nawet trzech, biorąc dodatkowe dyżury lub pracując w prywatnych klinikach.

Sytuacja w szpitalach również nie ułatwia zadania – codziennie lekarz mierzy się z trudnymi sytuacjami i decyzjami, a coraz częściej również z roszczeniowymi pacjentami. Bombardowany z każdej strony student uczęszcza na zajęcia i praktyki, które często są stratą czasu. – Studia medyczne w Warszawie absolutnie mnie załamały. Przestałam chcieć być lekarzem. Dopiero po pojechaniu na praktyki do Francji zrozumiałam, że da się inaczej (dobrze) zarządzać szpitalem, że są jeszcze lekarze, którzy z radością i pasją podchodzą do swojego zawodu – przyznaje MM.

Według rozmówców zarówno w Wielkiej Brytanii jak i we Francji pensje lekarzy też nie są wysokie. Za morzem tak samo jak w Polsce lekarze protestują, a ci, którzy chcą zasilić swój budżet, pracują dodatkowo w innych klinikach lub chwytają się pracy naukowej. – Mam wrażenie, że w Anglii studenci są bardziej świadomi – wiedzą, na co się piszą. Dlatego nie są aż tak rozgoryczeni słabą pensją i megaciężką pracą – zauważa AD.

Trzeba nauczać przede wszystkim praktyki lekarskiej

W teorii program edukacji medycznej wydaje się sensowny i odpowiadający na potrzeby intelektualno-rozwojowe studenta. Wydaje się też, że jego założenia korespondują z potrzebami systemu ochrony zdrowia w zakresie kwalifikacji i wiedzy przyszłych lekarzy. Jednak wykonanie rodzi wiele zastrzeżeń, zaczynając od absurdalności zajęć z komunikacji z pacjentem w momencie, kiedy student jeszcze go nie widział na oczy (zajęcia są na I-II roku, student zaczyna chodzi do szpitala na III).

Wydaje się, że podstawowym elementem edukacji medyków powinno być potraktowanie studenta podmiotowo. Jest to korzystne rozwiązanie dla obu stron: gdy praktykant staje się pełnoprawnym pracownikiem przypisanym do konkretnego zespołu, wtedy współpraca szpital-student nabiera sensu. Z jednej strony student rzeczywiście nabywa doświadczenia w pracy lekarza, widzi „z czym to się je”, z drugiej strony kompetentny praktykant może realnie odciążyć etatowych pracowników szpitala.

Przypisanie studenta do konkretnego przełożonego powoduje, że student otrzymuje wsparcie zarówno merytoryczne, jak i psychologiczne. Natomiast przełożony ma świadomość, co student umie i co wie i na tej podstawie może delegować mu bardziej adekwatne zadania oraz dzielić się z nim coraz większą odpowiedzialnością. Nawet na poziomie stażu podyplomowego polski młody lekarz nie jest traktowany poważnie – gdy w mediach biją na alarm, że brakuje medyków do obsługi pacjentów covidowych, w niektórych szpitalach stażyści nawet nie są wpuszczani na oddziały z nimi.

Drugi słabym elementem jest założenie, że studia medyczne mają kształtować akademików, a nie praktyków. W efekcie większy nacisk kładzie się na uzyskanie wiedzy niż na zdobycie praktycznych umiejętności. Od studenta jest wymagana bardzo szczegółowa (nawet na standardy europejskie) wiedza ze wszystkich dziedzin medycyny. Jednak umiejętności praktyczne są w tym zawodzie równie istotne: jak osłuchać, jak założyć wkłucie, co de facto widać na ekranie USG.

Te wszystkie czynności i wiedza praktyczna mogą być zdobyte wyłącznie przez ćwiczenie. Wkuwanie na pamięć na nic się nie zda. Jeśli uniwersytety nie pozwolą studentom na realny kontakt z pacjentem (rozmowy, wywiady, badania), to niezależnie od tego, jak wielką wiedzę teoretyczną posiądą, nie będą w stanie nas wyleczyć.

Uniwersytety medyczne powinny przyznać same przed sobą, że w wielu aspektach są po prostu szkołami zawodowymi przygotowującymi do wykonywania konkretnej profesji. Co więcej, jest to profesja, w której stawką precyzji i wyuczonych czynności jest ludzkie życie. Tylko zwrot uniwersytetów w kierunku praktyki pozwoli wykształcić lekarza, który będzie w stanie odnaleźć się pod każdym względem – merytorycznym, intelektualnym i psychologicznym – w rzeczywistości szpitalnej.

Ten tekst by nie powstał bez AR, MSz, MM, AD i JK. Bardzo dziękuję za ciekawe rozmowy.

12.07.2022
strona 2 z 2
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta