Publiczna ochrona zdrowia nie może nakładać finansowych kar ani odsyłać na koniec kolejki pacjentów, którzy nie odwołali swojej wizyty. Może jedynie wysyłać e-maile lub SMS-y informujące, że lekarz właśnie stracił czas – mówi Piotr Gołaszewski, dyrektor ds. zarządzania filiami, rzecznik prasowy Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego.
Fot. pexels.com/ Mart Production
– Nie odbywa się nawet 10 proc. wizyt rocznie. Obrazowo rzecz ujmując, to tak, jak gdyby cała jedna poradnia – czyli lekarz, pielęgniarka, zespół asystujący i wszystkie osoby gotowe do mikrozabiegów (np. zdjęcie gipsu i szwów) – przez miesiąc siedziała z założonymi rękami i czekała na pacjentów – mówi Gołaszewski.
– Szczególnie boli mnie to, jeśli weźmie się pod uwagę, jak wiele osób potrzebuje dostać się do lekarza. Ten problem pokazuje wyraźnie, że system ochrony zdrowia jest partnerski, a pacjent nie jest pozbawiony wpływu na to, co się dzieje. Jego rola nie kończy się na stwierdzeniu, że kolejka jest długa. Bo ja również mogę powiedzieć – owszem, kolejka jest długa, ale ty, pacjencie, również możesz zachować się fair i w geście solidarności z innymi ją skrócić. A przecież ostatecznie o to chodzi – dodaje.