×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (59)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Podtrzymanie weta Senatu do ustawy o jakości co prawda raczej chroni system przed kolejnymi kryzysami, jednocześnie samo w sobie jest wyrazem kryzysu, jaki toczy z jednej strony legislację, z drugiej – merytoryczną dyskusję nad pożądanymi rozwiązaniami dla ochrony zdrowia.

Minister zdrowia Adam Niedzielski. Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

  • Nie ma wątpliwości, że największą odwagą wykazały się dwie posłanki PiS, które wzięły udział w głosowaniu i wstrzymały się od głosu
  • Byłoby fatalnie, gdyby dobro pracowników medycznych przedkładać ponad interes pacjenta, jednak teza, że jest to wybór „albo-albo”, jest z gruntu fałszywa
  • Kluczowych (a tak naprawdę żadnych) rozwiązań rzutujących na system ochrony zdrowia nie można – w bezpieczny dla wszystkich interesariuszy sposób – tworzyć w kontrze do pracowników
  • Wbrew temu, co twierdzi minister zdrowia, w Sejmie nie przegrali pacjenci, tylko on sam
  • Nieprawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym MZ i RPP przyjmują zaproszenie do poważnej dyskusji nad rozwiązaniami realnie zwiększającymi jakość i bezpieczeństwo w ochronie zdrowia

Największy sukces/zaskoczenie. Decyzja Sejmu w sprawie ustawy o jakości.

Nie jesteś jednak tak bezwolny,
A choćbyś był jak kamień polny,
Lawina bieg od tego zmienia,
Po jakich toczy się kamieniach.

Jednego głosu zabrakło rządzącej większości do odrzucenia weta Senatu do ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. I pewnie długo będą trwać debaty, czyj był ten decydujący głos.

Nie ma wątpliwości, że największą odwagą wykazały się dwie posłanki PiS, które wzięły udział w głosowaniu – podnosząc tym samym próg większości bezwzględnej – i wstrzymały się od głosu: to była wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko (pielęgniarka) i wiceprzewodnicząca klubu PiS Anna Dąbrowska-Banaszek (lekarka). Nie pomogli ministrowi zdrowia nieobecni na głosowaniu posłowie PiS. Gdyby byli obecni i głosowaliby „za” (tak jak głosowali przy uchwalaniu ustawy) – większość bezwzględna zostałaby osiągnięta i Sejm zdołałby odrzucić weto Senatu (przy 454 głosujących posłach większość bezwzględna wynosiłaby 228 głosów). Nie pomogli posłowie od Pawła Kukiza, którzy zagłosowali – wbrew umowie z PiS, przewidującej poparcie dla ważnych dla partii Jarosława Kaczyńskiego ustaw – razem z opozycją. Można oczywiście dywagować, czy aby na pewno ustawa o jakości w opiece zdrowotnej była w PiS rzeczywiście traktowana jako „fundamentalna” i „przełomowa” – jak zwykł ją określać minister zdrowia, czy nie była ona ważna przede wszystkim dla niego i jego najbliższych współpracowników.

Ktokolwiek więc przechylił szalę, zrobił tak, jak pisał dalej Czesław Miłosz w „Traktacie moralnym”:
I, jak zwykł mawiać już ktoś inny,
Możesz, więc wpłyń na bieg lawiny.

Gdy wydawało się, że los ustawy zostanie złożony w ręce prezydenta Andrzeja Dudy, i tylko ewentualna (w ocenie wielu komentatorów, mało prawdopodobna zresztą) odmowa jej podpisania dzieli system ochrony zdrowia od kolejnych poważnych zawirowań – powiedzieć, że potężne części ustawy nie zostały dostatecznie, jeśli chodzi o skutki, dobrze przemyślane, byłoby zbytnim eufemizmem – znaleźli się posłowie, którzy zdecydowali się zastopować ustawę, budzącą nie tylko sprzeciw pracowników medycznych, ale też ogromne wątpliwości dużej części ekspertów oraz części organizacji pacjentów.

I choć są eksperci, którzy w piątek wieczorem stawiali dramatyczne pytania, gdzie w tym wszystkim jest dobro pacjenta, trzeba powiedzieć jasno: bezpieczeństwu pacjenta nie służą żadne rozwiązania, które godzą w pracowników medycznych. Byłoby fatalnie, gdyby dobro pracowników medycznych (lekarzy, pielęgniarek, ratowników, innych profesjonalistów) przedkładać ponad interes pacjenta, jednak teza, że jest to wybór „albo-albo”, jest z gruntu fałszywa. Ustawa, budząca tak jednoznaczny sprzeciw zawodów medycznych – które przecież mają różne interesy i niezwykle rzadko prezentują tak jednolity front – była choćby tylko z tego powodu nie „niedoskonała” czy też „nie do końca doskonała”, ale zwyczajnie dla pacjentów niebezpieczna. Kluczowych (a tak naprawdę żadnych) rozwiązań rzutujących na system ochrony zdrowia nie można – w bezpieczny dla wszystkich interesariuszy sposób – tworzyć w kontrze do pracowników.

Klęska/brak zaskoczenia. Decyzja Sejmu w sprawie ustawy o jakości. Wbrew temu, co twierdzi minister zdrowia, w Sejmie nie przegrali pacjenci, tylko on sam. Lista porażek, które Adam Niedzielski zalicza w trakcie ponad 2,5 roku urzędowania jest coraz dłuższa, a te, których doświadczył w procesie legislacyjnym – na różnych jego etapach – wręcz zaskakująco długa. Z ustaw przedstawianych jako konstytutywne dla ochrony zdrowia uchwalona została przecież jedynie ustawa o Krajowej Sieci Onkologicznej (nie bez kontrowersji). Kolejne projekty ustawy o szpitalnictwie grzęzną na etapie rządu, w czasie pandemii w sposób kompromitujący nie udało się przeprowadzić przez Sejm zmian wzmacniających bezpieczeństwo sanitarne. Siedem godzin przed decyzją Sejmu, grzebiącą ustawę o jakości, Adam Niedzielski był pewny – i dał temu wyraz na konferencji prasowej – że będzie mógł ogłosić sukces, a po głosowaniu mógł dać jedynie wyraz swojej frustracji.

Reakcja ministra na decyzję Sejmu nie zaskakuje. Stwierdzenie, że zwyciężył interes korporacyjny, a przegrał pacjent jest przy tym równie (nie)prawdziwe, jak formułowane na etapie prac Senatu twierdzenia o interesie politycznym czy wręcz partyjnym, który bierze górę nad dobrem systemu ochrony zdrowia, pacjentów czy – mówiąc górnolotnie – Polski. Właśnie na przykładzie rzekomego odrzucenia przez opozycję ustawy o jakości można łatwo dowieść mijania się z prawdą w ocenie faktów. Trudno znaleźć inny projekt – z obszaru ochrony zdrowia – który byłby tak jednomyślnie odrzucany przez praktycznie całą opozycję, od Konfederacji i jej odłamu (Wolnościowcy) po Lewicę. Powód? Oczywisty, i nie są to bynajmniej zbliżające się wybory, bo ustawa o jakości nie nadaje się w żadnym razie – przynajmniej z punktu widzenia opozycji – na polityczny oręż, którym można szermować w czasie kampanii. Powód można znaleźć w stenogramach posiedzeń podkomisji i komisji, gdy posłowie opozycji najpierw próbowali w debacie przekonać partię rządzącą do zmiany stanowiska co do ostatecznego kształtu zapisów ustawy, a potem zgłaszali konkretne poprawki. Słyszeli jedynie pytanie przewodniczących obradom: „Stanowisko rządu?”. I odpowiedź przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia: „Przeciw”.

Czy naprawdę w tej sytuacji można się dziwić, że w Senacie i w Sejmie opozycja zagłosowała „przeciw”? Po wielokroć przedstawiciele ministerstwa (i szerzej, rządzącej większości) zapewniali, że w sprawach ochrony zdrowia można pracować ponad podziałami – tym razem jednak podziały zostały utrzymane, i nie była to decyzja opozycji. Nie znajdzie zgody ten, kto jej nie szuka. Kto forsuje rozwiązania, opierając się na sejmowej arytmetyce (minister zapewniał w marcu, gdy ustawa czekała na uchwalenie, że jeśli chodzi o plenarne posiedzenie, wszystko jest policzone i niespodzianki nie będzie), musi się liczyć z tzw. czynnikiem ludzkim. Czyli również z tym, że forsowanie rozwiązań nie cieszących się akceptacją i zrozumieniem we własnym obozie (a że się nie cieszyły, świadczą meandry procesu legislacyjnego ustawy o jakości) może skończyć się wykruszeniem choćby kilku szabli.

Największy znak zapytania. Jakość i bezpieczeństwo leczenia. – Zrobię wszystko, by ustawa wróciła – komentował na gorąco minister zdrowia. Można wyobrazić sobie różne scenariusze, nawet taki, że minister forsuje przyjęcie przez rząd projektu ustawy o jakości w wersji ustawy uchwalonej w marcu przez Sejm, w trybie pilnym rząd kieruje go do Sejmu… Byłaby to parodia, groteska – ale czy parodią nie były prace nad tym projektem? To, ewentualnie, byłby tylko kolejny rozdział. Wydaje się to jednak, mimo wszystko, nieprawdopodobne – choćby dlatego, że Sejm już praktycznie wchodzi w kampanijny rytm pracy i zwyczajnie może zabraknąć czasu (choć można sobie wyobrazić próby szatkowania ustawy i dorzucania jej fragmentów do innych ustaw).

Niestety, jeszcze bardziej nieprawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym Ministerstwo Zdrowia i Rzecznik Praw Pacjenta przyjmują zaproszenie do poważnej dyskusji nad rozwiązaniami realnie zwiększającymi jakość i bezpieczeństwo w ochronie zdrowia. Dyskusji, której strony nie są ograniczane żadnymi wytycznymi, nie muszą prezentować „linii ministerstwa” ani odbierać wskazówek, jakie stanowisko mogą prezentować. Przyjmują, i po partnersku traktują – a więc słuchają, biorą pod uwagę i uwzględniają w decyzjach racje tych, z którymi debatują. Prowadzą dialog.

17.04.2023
Zobacz także
  • Studium kryzysu (58)
  • Studium kryzysu (57)
  • Studium kryzysu (56)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta