×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (56)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Czy problemy ochrony zdrowia znajdą się w centrum uwagi w nadchodzącej kampanii wyborczej? Choć społeczeństwo jest niemal jednomyślne, że powinny, raczej nie możemy się spodziewać nie tylko dominacji, ale nawet wyraźnego zaznaczenia tych tematów. Dlaczego miałyby się pojawić, skoro ochrona zdrowia rośnie w siłę. A jeśli nawet nie, to ministerstwo czuwa?


Minister zdrowia Adam Niedzielski. Fot. facebook.com/MZGOVPL/

  • Mimo „historycznego” wzrostu wydatków publicznych na zdrowie wysokość kontraktów z NFZ – nawet w dziedzinach tak priorytetowych jak (podobno) psychiatra – nie wystarcza na pokrycie kosztów
  • W najgorszej sytuacji są szpitale ministerialne, bo nie mają możliwości korzystania z kroplówek finansowych, podawanych przez organy założycielskie
  • Mimo ośmiu już niemal lat funkcjonowania zmian wyłącznie na dobre, ciągle nie wypracowano cywilizowanego sposobu wspierania najbardziej specjalistycznych placówek
  • Pytanie, dlaczego szpitale nie zaciągają pożyczek w bankach, należy do kategorii retorycznych, a odpowiedź jest brutalna: ile mogły, wzięły
  • Politycy wmówili nam, że cały świat czeka w kolejkach do lekarzy, do zabiegów. Ale jest zasadnicza różnica, czy na planowy zabieg czeka się miesiąc lub dwa, czy rok lub dwa lata
  • Polska ma przed sobą bardzo daleką drogę, by móc mówić (z sensem) o jakichkolwiek podobieństwach z Kanadą

Największe zaskoczenie. Sytuacja finansowa szpitali. A raczej nie sytuacja, bo ona nikogo nie powinna zaskakiwać, a szczerość, z jaką rzecznik resortu zdrowia przyznaje, że zaciąganie zobowiązań w parabankach jest, przynajmniej dla niektórych szpitali, jedyną opcją podtrzymania „funkcji życiowych”. – Sytuacja IPiN różni się od sytuacji każdego innego szpitala, ponieważ Instytut nie może korzystać z dotacji czy wsparcia na pokrycie zadłużenia i bieżących zobowiązań od organu tworzącego, czyli Ministerstwa Zdrowia – powiedział Wojciech Andrusiewicz, komentując doniesienia „DGP” o kolejnej już zaciągniętej przez Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie pożyczce parabankowej, dzięki której szpital mógł sfinansować najpilniejsze wydatki.

Czego w tej krótkiej wypowiedzi nie ma… Jest i przyznanie, że mimo „historycznego” wzrostu wydatków publicznych na zdrowie wysokość kontraktów z NFZ – nawet w dziedzinach tak priorytetowych jak (podobno) psychiatra – nie wystarcza na pokrycie kosztów. Nie tylko w źle (podobno) zarządzanych szpitalach samorządowych, ale też w placówkach, które bezpośrednio podlegają resortowi zdrowia.

Jest przyznanie, że w zasadzie w najgorszej sytuacji są szpitale ministerialne, bo nie mają możliwości korzystania z kroplówek finansowych, podawanych przez organy założycielskie (aż trzeba zapytać, co z wykonaniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który już kilka lat temu orzekł, że państwo nie może obarczać samorządów obowiązkiem pokrywania strat szpitali, wynikających z niedoszacowania wyceny procedur medycznych, patrz wyżej).

Jest wreszcie potwierdzenie, że mimo ośmiu już niemal lat funkcjonowania zmian wyłącznie na dobre, ciągle nie wypracowano cywilizowanego sposobu wspierania najbardziej specjalistycznych placówek – IPiN nie jest bynajmniej pierwszym i jedynym instytutem, który na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat zadłużał się w parabankach, bo jedynym alternatywnym wyjściem byłoby po prostu zamknięcie drzwi przed pacjentami.

Pozostaje trzymać kciuki za wynik analiz, dokonywanych przez resort zdrowia i za to, by wsparcie, jakie udziela Instytutowi w rozmowach z BGK przyniosło rezultaty. Najlepiej szybko, bo pożyczki parabankowe mają to do siebie, że są wysoko oprocentowane. O czym szpitale, które muszą sięgać po tę nabitą gwoździami deskę ratunku, doskonale wiedzą – może i nie toną, ale się wykrwawiają, płacąc horrendalne odsetki. Pytanie, dlaczego szpitale nie zaciągają pożyczek w bankach, należy do kategorii retorycznych, a odpowiedź jest brutalna: ile mogły, wzięły.

Największy brak zaskoczenia. Zdrowie – główny temat kampanii. Według sondażu Kantar przeprowadzonego dla Faktów TVN 95 proc. Polaków uważa, że w najbliższej kampanii wyborczej tematy związane z ochroną zdrowia powinny być w centrum debaty. Zdrowie wyprzedziło tak gorące problemy, jak drożyzna czy sytuacja w edukacji. Na tym jednak koniec dobrych wiadomości, bo wszystko wskazuje, że – podobnie jak politycy – społeczeństwo w sferze górnolotnych deklaracji pozostanie. Zdrowie jest najważniejsze (każdy, niemal, zna odpowiednie frazy, „nikt się nie dowie”, „ile cię trzeba cenić”, niektórym się one nawet łączą) i nie dojdziesz, gdzie kończy się fraszka, gdzie zaczyna epopeja narodowa.

Tak jak nie wiadomo, co było pierwsze – jajko czy kura, tak trudno dojść, czy brak poważnych propozycji programowych dla ochrony zdrowia jest wynikiem braku faktycznego, realnego zainteresowania po stronie społeczeństwa rozwiązaniem problemów systemu (a nie tylko narzekania na nie), czy może odwrotnie – ponieważ takich propozycji na stole nie ma, zdecydowana większość Polaków nie wierzy, że problemy udałoby się rozwiązać, bo są na świecie – i to całkiem niedaleko nas – dobre wzorce. Systemów nieidealnych, ale działających. Jak można usłyszeć od ekspertów – politycy wmówili nam, że cały świat czeka w kolejkach do lekarzy, do zabiegów. Ale jest zasadnicza różnica, czy na planowy zabieg czeka się miesiąc lub dwa, czy rok lub dwa lata.

Największy znak zapytania. Czym się różni Kanada? Doświadczenia Kanady w sferze publicznej opieki zdrowotnej są cenne dla Polski ze względu na podobne problemy i podobne wyzwania – stwierdził w minionym tygodniu, podczas wizyty w Ottawie, minister zdrowia Adam Niedzielski. Rzeczywiście, podobieństw, gdyby wziąć sytuację pod lupę, nie brakuje, choć na pierwszy rzut oka wydaje się to nieprawdopodobne, choć na pierwszy rzut oka wydaje się to niemożliwe, uwzględniając przepaść w poziomie wydatków na zdrowie. Kanada, według raportu OECD z 2021 roku (najnowszy, obejmujący kraje spoza Europy), wydaje na zdrowie łącznie 10,5 proc. swojego PKB (Polska – 6,5 proc., dane z 2019 roku). W przeliczeniu na głowę mieszkańca daje to ok. 5,4 tysiące USD vs. nieco ponad 2,2 tys. Nie tylko wydatki, ale również zatrudnienie w sektorze ochrony zdrowia i wsparcia socjalnego jest dwukrotnie wyższe w kraju klonowego liścia – 11,4 proc. vs. 6 proc., choć jeśli chodzi o samych lekarzy, przewaga Kanady jest minimalna – według tego samego raportu na tysiąc mieszkańców wskaźnik wynosi 2,7, podczas gdy w Polsce – 2,4. Ale na tym podobieństwa, jeśli chodzi o lekarzy, się kończą – za oceanem ponad połowa z nich pracuje jako lekarze ogólni, w podstawowej opiece zdrowotnej. W Polsce – nawet nie co dziesiąty.

To pokazuje, jak różne są te dwa systemy ochrony zdrowia i pozwala opatrzeć sporym znakiem zapytania twierdzenie o „podobnych problemach i podobnych wyzwaniach”. Nawet nie dlatego, że nie są one podobne – we wszystkich rozwiniętych krajach świata, niezależnie od stopnia zamożności, te problemy i wyzwania są podobne: rosnące zapotrzebowanie na usługi zdrowotne w związku ze starzeniem się społeczeństwa, migracje profesjonalistów medycznych, niedobory kadrowe – mało jest krajów, które mogłyby stwierdzić: – Nas to nie dotyczy.

Szukanie podobieństw na siłę ma jednak ograniczony sens, jeśli pomija się fakty. Przykład? Minister zdrowia uważa, że Kanada boryka się z podobnym jak Polska problemem emigracji lekarzy, którzy wyjeżdżają przede wszystkim do Stanów Zjednoczonych. Zapewne tak jest, ale Kanada jest jednym z krajów o najwyższym odsetku lekarzy cudzoziemców. Według OECD zajmuje siódme miejsce (8,4 proc.), wyprzedzając wyraźnie USA (6,1 proc.), choć oczywiście pozostaje daleko poza liderami zestawienia, Nową Zelandią i Szwajcarią, w których więcej niż co czwarty lekarz jest cudzoziemcem. W Polsce odsetek lekarzy cudzoziemców w 2019 roku wynosił 2,1 proc. (w tej chwili jest zapewne wyraźnie większy). Podobnie, choć różnice są jeszcze bardziej drastyczne, wyglądają dane dotyczące emigracji pielęgniarek: niemal co czwarta pielęgniarka pracująca w kanadyjskim systemie ochrony zdrowia zdobyła wykształcenie za granicą (a daje to Kanadzie dopiero 11. miejsce, tym razem o włos za USA), podczas gdy w Polsce było ich cztery lata temu 0,1 proc. I nawet jeśli i ten wskaźnik w tej chwili jest wyższy, dane wyraźnie wskazują, że nawet jeśli Kanada rzeczywiście ma problem z odpływem specjalistów, jest krajem o potężnej mocy przyciągania, jednym z najbardziej atrakcyjnych na świecie, dla pracowników systemu ochrony zdrowia „pracodawcą”. Polska, ujmując to subtelnie, ma przed sobą bardzo daleką drogę, by móc w ogóle mówić (z sensem) o jakichkolwiek podobieństwach.

27.03.2023
Zobacz także
  • Studium kryzysu (55)
  • Studium kryzysu (54)
  • Studium kryzysu (53)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta