×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (57)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Bez pokazu fajerwerków, ale z okolicznościowymi podziękowaniami od prezesa, Narodowy Fundusz Zdrowia obchodził 1 kwietnia swoje dwudziestolecie. Są powody do świętowania?


Konferencja „Bezpieczeństwo i jakość w ochronie zdrowia”, przemawia prezes NFZ Filip Nowak, 31 marca, Gdańsk. Fot. twitter.com/NFZ_GOV_PL

  • Odrzucenie przez Senat ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta trudno uznać za zaskoczenie. Pytanie, co zrobi Sejm, pozostaje otwarte
  • Najlepszym sposobem wyrażenia wdzięczności pracownikom NFZ byłoby uporządkowanie kwestii wynagrodzeń
  • Można odnieść wrażenie, że do spraw przed sądami nie będzie przystępować prokuratura, ale zespół poglądów (i uprzedzeń) kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości

Największy znak zapytania. Jakość. Odrzucenie przez Senat ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta trudno uznać za zaskoczenie. Pytanie, co zrobi Sejm, pozostaje otwarte – bo przy uchwalaniu ustawy mobilizacja po stronie Zjednoczonej Prawicy była niemal pełna, czego nie można powiedzieć o opozycji, a przewaga – niewielka. Krytycy ustawy nie powinni jednak nastawiać się na sukces, czyli porażkę rządu – dla ministra zdrowia byłby to potężny polityczny cios, a skoro partia najwyraźniej chce, by startował w najbliższych wyborach, musi przed takimi ciosami go chronić. Lepiej więc założyć, że weto Senatu zostanie odrzucone (i ewentualnie odnotować miłe zaskoczenie).

Minister zdrowia – tu też zaskoczenia nie ma – porażkę w Senacie przypisuje przesłankom politycznym, a priori i w całości odrzucając merytoryczne zarzuty do swojego flagowego przedsięwzięcia. Jednak, słuchając ministra – choćby przy okazji konferencji współorganizowanej w piątek przez Gdański Uniwersytet Medyczny i Rzecznika Praw Pacjenta – trudno oprzeć się wrażeniu, że z tą jakością w opiece zdrowotnej nie do końca jest tak, jak minister mówi. Coś jakby zgrzyta.

Przykład pierwszy z brzegu. Minister – jako przykład braku twardych danych dotyczących jakości przywołał swoje spotkanie i rozmowy z wojewódzkimi inspektorami sanitarnymi i wątek zakażeń szpitalnych, których – jak podkreślał – w niektórych regionach nie ma wcale, bo są nieraportowane. To jest akurat prawda, Polska ma z tym spory problem. Jak zrobić „obejście”? Są na to metody – minister przywołał wskaźnik liczby badań przesiewowych, wykonywanych w ciągu roku w przeliczeniu na łóżko. To również prawda: taki wskaźnik funkcjonuje i pokazuje dobrze monitorowanie bezpieczeństwa epidemicznego w szpitalach – Centrum Monitorowania Jakości, które przez blisko dwadzieścia lat przygotowywało z dziennikiem „Rzeczpospolita” ogólnopolski ranking szpitali (nomen omen ranking był realizowany pod hasłem „Bezpieczny Szpital”) stosowało go już na początku XXI wieku.

Co jednak z tym wskaźnikiem obecnie, porzucając historyczne już dywagacje? Adam Niedzielski ujawnił w Gdańsku, że w „wybitnych” czy też „wiodących” szpitalach wynosi on 20, natomiast średnia dla UE to 40. W jego opinii pokazuje to dobitnie i konkretnie, jak wielką lekcję w zakresie jakości mamy do odrobienia. Ale dwukrotne różnice między Polską a UE nie dotyczą przecież tylko pojedynczego wskaźnika – 4,8 proc. PKB na zdrowie wydatków publicznych w Polsce i unijna średnia 9 proc. PKB jakoś nie przebijają się w wypowiedziach szefa resortu zdrowia. A gdy spojrzeć na inne wskaźniki dotyczące jak najbardziej bezpieczeństwa epidemicznego, przez ponad trzy lata pandemii wskaźnik testowania w kierunku COVID-19 dla Polski ledwo przekroczył milion, co daje nam piąte – od końca – miejsce… nie, nie w Unii Europejskiej, ale w Europie. Trudno nie stawiać pytań o związek tego wskaźnika z jakością zarządzania kryzysem pandemicznym i rezultatami tego zarządzania.

Brak zaskoczenia, choć nie największy. Jubileusz NFZ. W sobotę na Twitterze Narodowy Fundusz Zdrowia przypomniał, że swoją działalność rozpoczął równo 20 lat temu. Pojawiły się też okolicznościowe podziękowania prezesa instytucji, Filipa Nowaka: „Serdecznie dziękuję byłym i obecnym pracownikom Funduszu za zaangażowanie, profesjonalizm i odpowiedzialność w pracy na rzecz pacjentów”, zaś szczególnie ciepłe słowa prezes Nowak skierował do tych, którzy pracują w NFZ od samego początku i „doskonale pamiętają moment powstania NFZ”.

Trudno zatem rzeczywiście nie przypomnieć genezy NFZ i początków jego funkcjonowania, żeby lepiej zrozumieć, co tak naprawdę „świętujemy”. Narodowy Fundusz Zdrowia, zaprojektowany i przeprowadzony przez ekipę Mariusza Łapińskiego, kontrowersyjnego ministra odwołanego z funkcji kilka tygodni przed tym, jak jego flagowe dzieło zastąpiło kasy chorych (niszcząc, co do tego eksperci nie mają żadnych wątpliwości, nawet jeśli są podzieleni w ocenie pierwotnego kształtu reform wprowadzanych w zdrowiu w latach 1998–2001, system), już na samym początku stał się osią politycznych i systemowych wstrząsów (z powodu nominacji na stanowisko prezesa Funduszu dla najbliższego współpracownika Łapińskiego, do dymisji podał się po kilku tygodniach urzędowania minister Marek Balicki, by po kilkunastu miesiącach i kilku ministrach oraz zmianie premiera wrócić na to stanowisko).

Potworek, powołany na podstawie ustawy zmiażdżonej przez Trybunał Konstytucyjny, którego likwidację (albo w kierunku zmiany finansowania systemu na budżetowy albo przez decentralizację i powrót do idei sześciu, ośmiu silnych kas chorych) zapowiadały w latach 2005–2010 z jednej strony Prawo i Sprawiedliwość, z drugiej Platforma Obywatelska; tymczasowe, prowizoryczne, przejściowe rozwiązanie, przez pierwszą dekadę okrzepł i zapuścił korzenie, by w drugiej – proces zaczął się jeszcze przed 2015 rokiem – zająć w systemie pozycję dominatora. Dokładnie taką, jaką przewidzieli dla niego twórcy. Koncepcja wykuta w rządzie Leszka Millera została zrealizowana, misja wypełniona, czas na świętowanie i tylko można się dziwić, że obecna ekipa nie ma z tym najmniejszego problemu (choć na dobrą sprawę, czy na pewno są powody do zdziwienia?).

To wszystko oczywiście nie oznacza, że urzędnikom pracującym w NFZ nie należą się podziękowania i słowa uznania, bo rzeczywiście ciężko pracują. Niekoniecznie muszą być one jednak powiązane z przypomnieniem dnia, który dla systemu ochrony zdrowia jako całości zapisał się raczej ciemnymi barwami i – przede wszystkim – pociągnął za sobą naprawdę ciemne miesiące, wręcz lata. Najlepszym zaś sposobem wyrażenia wdzięczności, co do tego raczej nie ma wątpliwości, byłoby uporządkowanie kwestii wynagrodzeń, czego nie da się przeprowadzić bez podniesienia odpisu na wydatki administracyjne, a tu ciągle zapowiadane przy okazji debat nad budżetem interwencje poselskie, jak się wydaje, nie przynoszą rezultatów.

Największy brak zaskoczenia. Amantandyna. Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł włączył prokuraturę do postępowania toczącego się przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, dotyczącego stosowania – wbrew zakazowi – amantadyny do leczenia COVID-19. W dniu rozprawy prokurator, który wcześniej – ramię w ramię z Rzecznikiem Praw Pacjenta – twierdził, że zakaz był słuszny, zmienił zdanie. Powód? Polecenie służbowe, choć wiceszef resortu sprawiedliwości twierdzi, że nie naciskał.

Sprawa jest wielopłaszczyznowa. Wiceminister Warchoł sam leczył się, gdy zachorował na COVID-19, amantandyną i głosił w mediach społecznościowych jej efektywność. Był też, jak co najmniej kilku innych parlamentarzystów Zjednoczonej Prawicy „członkiem zakonu amantandyny” – jest tajemnicą poliszynela, że badania nad skutecznością tego leku w leczeniu COVID-19 zostały przez Ministerstwo Zdrowia zlecone niejako w charakterze „trybutu”, dla wyciszenia emocji wokół szczepień. Bo mała, ale głośna grupa posłów pytała: – Po co szeroka akcja szczepień, skoro mamy lek?

Badania, prowadzone w dwóch ośrodkach, nie potwierdziły skuteczności amantandyny, co było zresztą do przewidzenia (choć nie można powiedzieć, że pieniądze zostały wyrzucone w błoto, bo falsyfikacja jest częścią badań naukowych). A ponieważ wcześniej nie było badań, potwierdzających jej skuteczność – stosowanie leku poza wskazaniami było działaniem wątpliwym z punktu widzenia sztuki lekarskiej. WSA zajmuje się jednak nie badaniem prawidłowości leczenia, a kwestią złamania administracyjnego, wydanego przez RPP, zakazu stosowania leku w przebiegu COVID-19. I do tego postępowania włączył się prokurator, stając najpierw po stronie Rzecznika, a ostatecznie – po stronie lekarza, który zasłynął jako „ojciec” covidowego zastosowania leku. Wiceminister Warchoł, po ujawnieniu sprawy przez DGP tłumaczy, że broni wolności pacjentów i lekarzy.

Trudno nie przypomnieć – i to już inny poziom problemu – że ten sam wiceminister zapowiedział publicznie przystępowanie prokuratorów do spraw toczących się przed sądami lekarskimi, dotyczącymi w pierwszym rzędzie (ale czy wyłącznie?) kwestionowania bezpieczeństwa i potrzeby szczepień przeciw COVID-19 (choć nie tylko). Można odnieść wrażenie, i nie jest ono nieuzasadnione, że do spraw przed sądami nie będzie przystępować prokuratura, ale zespół poglądów (i uprzedzeń) kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości.

Największy sukces. Finał WOŚP. Ponad 243 mln zł podczas 31. Finału WOŚP (Orkiestra grała w tym roku na rzecz skutecznej walki z sepsą) nie tylko robi wrażenie, ale daje poczucie, że ciągle są możliwe rzeczy wielkie i sensowne, gdy tylko znajdzie się wystarczająco dużo ludzi dobrej woli. Oby częściej.

03.04.2023
Zobacz także
  • Studium kryzysu (56)
  • Studium kryzysu (55)
  • Studium kryzysu (54)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta