×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Jakie będą konsekwencje skandalu?

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Strategia, że w zasadzie „nic się nie stało”, otwiera drogę do pytań dotyczących bezpieczeństwa danych wrażliwych w sieci, bezpieczeństwa procesu cyfryzacji ochrony zdrowia.


Minister zdrowia Adam Niedzielski. Fot. Anna Strzyżak /Kancelaria Sejmu

  • W tej sprawie praktycznie niepotrzebne jest zawiadomienie do prokuratury, bo postępowania z urzędu powinny wszcząć zarówno prokuratura, jak i Urząd Ochrony Danych Osobowych
  • Minister rzeczywiście nie musiał wchodzić na konto lekarza, żeby widzieć dane, pozwalające go w pełni zidentyfikować
  • Niedzielski praktycznie nie ma szans na „jedynkę” na pilskiej liście do Sejmu, o którą bardzo mocno zabiegał
  • W obronie bezwzględnego prawa pacjenta do poszanowania prywatności stanęło przez weekend wiele osób i środowisk

Ponad 4,3 mln wyświetleń – taki zasięg wygenerował wpis Adama Niedzielskiego, który oskarżył lekarza o kłamstwo, „przy okazji” ujawniając jego wrażliwe dane. Żeby zrozumieć skalę problemu, jaki wygenerował – dla siebie i swojej formacji politycznej – minister zdrowia, trzeba jednak pochylić się nad inną liczbą i sprawdzić, ilu polityków PiS stanęło w obronie „swojego” ministra. Do niedzielnego wieczora – jeden. Ryszard Czarnecki.

Skandal, jaki w piątek rozpętał Adam Niedzielski, zdominował weekendowe serwisy informacyjne, zaś komentarze były praktycznie jednobrzmiące: minister złamał konstytucję, złamał też – jak pisaliśmy w „Studium skandalu” – przepisy ustawowe, m.in. ustawy o ochronie danych osobowych. Wielu prawników zwróciło uwagę, że w tej sprawie praktycznie niepotrzebne jest zawiadomienie do prokuratury (w najbliższych dniach zostanie złożone przez Naczelną Izbę Lekarską), bo postępowania z urzędu powinny wszcząć zarówno prokuratura, jak i Urząd Ochrony Danych Osobowych. Zwłaszcza że minister wygenerował nieprawdopodobnie duże zasięgi. Zapewne wbrew swojej woli, choć tu trudno się powstrzymać od refleksji, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Zaledwie w środę resort zdrowia na Twitterze pouczał działaczy OZZL, że nie rozumieją specyfiki mediów społecznościowych, ze szczególnym uwzględnieniem Twittera…

Zamiast przeprosić (minimum, którego można byłoby oczekiwać, choć bez większej nadziei) i podać się do dymisji (mało prawdopodobne), Adam Niedzielski w sobotę wygenerował kolejnego tweeta (również olbrzymi, ponad milionowy zasięg), w którym „wyjaśnił”, że żadnych danych wrażliwych nie ujawnił, bo… nikt nie wszedł na konto konkretnego lekarza, zaś wszystko co zrobił, zrobił można powiedzieć pro publico bono, by bronić dobrego imienia resortu oraz uspokoić pacjentów, których mogły zaniepokoić kłamstwa lekarza.

Z tym „wyjaśnieniem” problemy zasadnicze są dwa. Po pierwsze, lekarz nie kłamał: problemy, z jakimi borykali się medycy przy wystawieniu leków z grup objętych rozporządzeniem, to jedno, wystawienie recepty dla samego siebie (w dodatku oddalone w czasie) – drugie. By wystawić receptę pro auctore, lekarz korzysta z innej procedury (logiczne, bo przecież nie musi weryfikować sam siebie, jakie leki zażywa i jakie miał przepisane). Po drugie, nawet gdyby kłamał (choć nie kłamał) – ta okoliczność również nie usprawiedliwiałaby ujawnienia informacji, które minister ujawnił. A problem techniczny? Minister rzeczywiście nie musiał wchodzić na konto lekarza, żeby widzieć dane, pozwalające go w pełni zidentyfikować.

Czy Adam Niedzielski będzie mieć problemy prawne? Powinien. Czy będzie mieć problemy polityczne? Tu odpowiedź jest prostsza – w zasadzie już ma. Już w ubiegłym tygodniu Radio Zet i Gazeta Wyborcza podawały informacje, że Niedzielski praktycznie nie ma szans na „jedynkę” na pilskiej liście do Sejmu, o którą bardzo mocno zabiegał. Minister miał się „zamknąć w sobie” – jeszcze bardziej niż zwykle, co również miało się przyczynić do rozwoju konfliktu na tle recept, bo część decyzji w tej sprawie powierzył swoim współpracownikom.

W PiS nie ma chętnych do nadstawiania głowy za ministra – dlatego, choć przez cały weekend politycy obozu rządzącego byli w mediach społecznościowych niezwykle aktywni, przekaz dnia dotyczył bynajmniej nie obrony Niedzielskiego, a kwestii obronności, granicy wschodniej i tego, co przez osiem poprzednich lat (2007–2015) robiła w tej sprawie Platforma Obywatelska. Temat Niedzielskiego podniósł dopiero w niedzielne popołudnie Ryszard Czarnecki, ale jego tweet, godzący w pokrzywdzonego lekarza, nie spotkał się z dużym odzewem. W przeciwieństwie – chociażby – do komentarza byłego ministra zdrowia, obecnie członka prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju, Marka Balickiego, który posunięcie Adama Niedzielskiego uznał za „niedopuszczalne”.

Przede wszystkim jednak – w obronie lekarza, ale też w obronie bezwzględnego prawa pacjenta do poszanowania prywatności stanęło przez weekend wiele osób i środowisk – w tym Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych czy przedstawiciele Naczelnej Rady Adwokackiej, niezliczona liczba dziennikarzy i publicystów oraz ekspertów zajmujących się ochroną zdrowia. Z naszych informacji wynika, że kolejne środowiska i organizacje – w tym organizacje pacjentów – przygotowują swoje stanowiska, a sprawa nie ma szans umrzeć śmiercią naturalną. Choć tego właśnie najbardziej życzyliby sobie rządzący.

W Prawie i Sprawiedliwości nie ma chętnych do obrony ministra, ale nie ma też gotowości do podania jego głowy na tacy, nawet jeśli wielu polityków tej partii – również tych, którzy są lekarzami – podziela oburzenie posunięciami Niedzielskiego. Minister uważany jest za człowieka premiera i – jak usłyszeliśmy w weekend – to Mateusz Morawiecki musi zdecydować, czy utrzymanie ministra przyniesie więcej szkody, czy pożytku. Premier zaś w sobotę dość ostentacyjnie ogłosił, że udaje się na urlop. Co więcej, jak usłyszeliśmy od osób związanych z PiS, sam konflikt Niedzielskiego z lekarzami (łącznie z pismem do premiera o braku możliwości współpracy z ministrem) nie działa na niekorzyść tego ostatniego. Lekarze nie są grupą, o której względy Prawo i Sprawiedliwość zabiega szczególnie intensywnie. Przeciwnie – warto przypomnieć, że przez długie miesiące przekaz partyjny (w tym przemówienia prezesa PiS) był konstruowany w kontrze do środowiska lekarzy.

Jest jednak okoliczność, która może przeważyć szalę na niekorzyść Adama Niedzielskiego. Premier, jak donoszą media, już raz musiał wskazać, na kim mu bardziej zależy. Wybrał „jedynkę” w Poznaniu dla Jadwigi Emilewicz, odpuszczając „jedynkę” w Pile dla ministra zdrowia. To był jednak wybór narzucony przez partyjną zwierzchność. Jeśli sprawa wpisu Niedzielskiego rozleje się szerzej, premier może być zmuszony rozważyć, czy obecność Niedzielskiego w rządzie nie zmniejsza szans na wyborczy sukces jego zdecydowanie jeszcze bliższego współpracownika, Janusza Cieszyńskiego, który ma otwierać listę we Wrocławiu.

Strategia, że w zasadzie „nic się nie stało”, otwiera bowiem drogę do pytań dotyczących bezpieczeństwa danych wrażliwych w sieci, bezpieczeństwa procesu cyfryzacji ochrony zdrowia – również o tej sprawie, w kontekście tajemnicy medycznej, będą wkrótce dyskutować, z inicjatywy prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, prezesi stu towarzystw naukowych. Cieszyński, jako jeden z głównych autorów sukcesu cyfryzacji (w roli wiceministra zdrowia, w tej chwili zaś ministra cyfryzacji), może szybko znaleźć się na cenzurowanym i zostać zmuszonym do zmierzenia się z wieloma niewygodnymi pytaniami. I choć uchodzi za sprawnego (niektórzy powiedzą, wręcz agresywnego) adwersarza, dobrze radzącego sobie na politycznym ringu, generowanie kolejnych platform walki – w dodatku nie własnych, tylko narzuconych – jest przed wyborami niepożądane.

Z kręgów Zjednoczonej Prawicy można usłyszeć, że najlepiej byłoby, gdyby Adam Niedzielski obraził się za brak pierwszego miejsca na liście (nie ma dla ministra większego despektu, zwłaszcza po trzech latach dobrej, choćby we własnym mniemaniu, pracy), wziął odpowiedzialność za ewidentny błąd i odszedł. To jest jednak scenariusz, jak się wydaje, nieprawdopodobny – minister przyzwyczaił opinię publiczną do tego, że błędów nie popełnia (w własnym mniemaniu) i że na partię się nie obraża, nawet gdy ta podejmuje decyzje stojące w kontrze do jego zamysłów i planów.

07.08.2023
Zobacz także
  • W UE powstaje wspólna przestrzeń danych medycznych
  • NIK o ochronie danych osobowych w szpitalach
  • NFZ zbiera zbyt wiele danych o chorych
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta