Przez dwa lata Klinika Kardiologii Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 w Bydgoszczy obserwowała 200 pacjentów po przebytym zawale serca. Okazało się, że połowa nie zrealizowała recept.
Chorych podzielono na dwie grupy. Jedna dostała standardowe informacje i porady, jak uniknąć kolejnego zawału, natomiast drugą grupę lekarze edukowali mocniej - mówili więcej o profilaktyce, rozdawali broszury. Wszystkim powiedziano, czym grozi odstawienie leku - od powikłań po śmierć.
Następnie wszystkich pacjentów pytano, czy regularnie biorą leki i stosują się do wytycznych. 95 proc. z obu grup odpowiedziało twierdząco, tylko pięć przyznało, że niekoniecznie. Lekarze sprawdzili, czy chorzy mówią prawdę. Okazało się, że połowa podopiecznych bydgoskiej kliniki nie zrealizowała recept.
- Jesteśmy ofiarą swojego sukcesu - powiedział "Gazecie Wyborczej" prof. Jacek Kubica, szef kliniki, i dodał: - Kiedy dochodzi do zawału serca, chory odczuwa ogromny ból, boi się śmierci. Jednak, gdy wykonamy angioplastykę, czyli półgodzinny zabieg udrażniający naczynia, ból ustępuje, a pacjent czuje się dobrze. Po co brać leki, skoro nic nie boli? Tak myśli wiele osób. Nie rozumieją, że leki nie są po to, by leczyć zawał, bo ten już był, ale by zapobiegać kolejnym.
Lekarze z Bydgoszczy zadali sobie pytanie o powody, dla których pacjenci oszukują. Znaczna część osób, która nie wykupiła recept, określiła w ankiecie swój status materialny jako zły. Czy to mógł być powód? Podstawowa terapia po zawale kosztuje ok. 35 zł.
- Jedna z firm ubezpieczeniowych w USA stwierdziła, że taniej będzie rozdać biednym pacjentom leki, niż przyjmować ich znowu do szpitala z powodu powikłań. Ale choć leki były za darmo, znaczna część pacjentów nawet się po nie nie zgłosiła. A więc status materialny nie jest jednym powodem, dla którego chorzy nie realizują recept - skomentował prof. Kubica.