"Budzi się kilka poważnych wątpliwości, gdy materię dotyczącą praw człowieka próbuje się regulować nie w ustawie, ale na niższym szczeblu" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier, prawnik, członek Zespołu do spraw Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski.
"To nie tylko niedopuszczalne, ale właśnie niekonstytucyjne - uważa Longchamps de Bérier. - Pytanie o zgodność z prawem rodzi program zdrowotny, w ramach którego resort zdrowia zamierza refundować zabiegi in vitro. (...). Ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej wymaga, aby program zdrowotny pozwolił w określonym czasie osiągnąć założone cele polegające na 'zrealizowaniu określonych potrzeb zdrowotnych oraz poprawy stanu zdrowia określonej grupy świadczeniobiorców'. In vitro niczego nie leczy, (...) jedynie zaradza skutkom bezpłodności" - podkreśla prawnik.
Według rozmówcy "Rz" premier Tusk "ma jeszcze szansę z twarzą się wycofać z przedstawionych pomysłów". Dotyczy to także decyzji o podpisaniu konwencji bioetycznej. Może ona wprawdzie "przynieść wiele pozytywnych skutków, lecz nie należy jej ratyfikować bezrefleksyjnie. Jej celem jest podniesienie standardów w zakresie biomedycyny - nie żaden liberalizm, jak chcieliby ją interpretować niektórzy. W pewnych kwestiach obowiązujące w Polsce standardy są wyższe niż przewidziane w konwencji, w innych niższe. Konwencja daje więc szansę ich podniesienia. (...) Jeżeli się konwencję ratyfikuje, a nie dostosuje do niej prawa krajowego, to zostaje pole do interpretacji dla prawników". Dlatego "najpierw powinna zostać uchwalona przez parlament ustawa bioetyczna. Dopiero potem ratyfikacja międzynarodowej konwencji" - podkreśla ks. Longchamps de Bérier.